niedziela, 5 maja 2024

Włóczkowo - lis z listonoszką.

 Dzień dobry. Cześć. Hej, a może kopę lat? Zdecydowanie to ostatnie. Cóż - życie. Jakoś tak te blogi naturalnie zamierają, niemniej szkoda ich, więc dziś przychodzę w te pokryte kurzem i pajęczyną kąty, by pokazać coś szczególnego. 

Szydełko z wielu względów króluje u mnie od kilku lat i bardzo mnie to cieszy. Zrobiłam niezliczone ilości skarpet (pracuję nad wzorem), maskotek, koców i serwet. Wciąż szlifuję kilka autorskich wzorów maskotek różnej maści, a w między czasie stworzyłam lisa. 

Lisek jest wypadkową wielu prób i jeszcze większej liczby błędów w stworzeniu formy, która będzie mnie satysfakcjonować oraz nadawać do użytku. 

A małe dziecięce łapki są niezastąpionym testerem oraz weryfikatorem tego co nam, dorosłym wydaje się słuszne, a dzieciom fajne. Założenie było takie, by stworek był kompaktowy (ma niecałe 15 cm wysokości) i mieścił się na przykład w bagażu. Nadawał do zabaw z innymi postaciami, łatwo ubierał i po prostu był bezproblemowym towarzyszem. 

Oto on, lis gotowy do podróży życia. Z całym dobytkiem, najpierw starannie upranym, ofkors. Z tego miejsca bardzo dziękuję Karince za uplecenie dla mnie sznurka, który posłużył za linkę do prania. Młodzi adepci szydełka to zawsze powód do radości.

Chyba robienie akcesoriów jest dla mnie najfajniejszą zabawą, zapewne zostało mi z dzieciństwa ;)

Kocyk jest świetnym sposobem na utylizację miniresztek włóczek skarpetkowych, których mam mrowie. Nic się nie zmarnuje.

Tym bardziej, że nie lubię marnotrawstwa. Wybrałam skrawki pasujące kolorami do reszty ubranek, by całość tworzyła spójną kompozycję.


Fajnie jest też próbować nowych wzorów w tworzeniu garderoby. 


Te wszystkie przebieranki to sens zabawy ;)


Portaski? Bardzo proszę, chętnie ponoszę.


A może czapeczka? Ależ nie ma problemu.

Zimo komuś? Wcale nie musi!

Czas do szkoły? No pewnie, już szykuję plecaczek!


Tak lepiej?

Możesz się nawet spotkać z przyjaciółmi. Od tego są!

I co? Jest co robić! Szczerze mam nadzieję, że lisek znajdzie miłego towarzysza i zrobi coś dobrego podczas swoich przygód.

Tu z lalą, którą byłam przekonana, że pokazywałam ;) 

Będzie co nadrabiać w kolejnych wpisach.

No ale, komu w drogę temu czas. 


METRYCZKA

Lisek; Włóczka Drops Safran 67 dynia i 71 marcepan. Oczy koraliki onyksowe. Szydełko 2,5 mm. Wypełnienie; kulka poliestrowa.

listonoszka; Drops Safran 65 pistacjowy. Kokosowy guzik.

plecaczek; Drops Safran 23 Szarobrązowy, drewniany guzik.

Szalik; Papaya angora 62 (wełna z akrylem).

Sweterek; Drops Flora indygo 10, szydełko 3mm

Sweterek; Drops Flora zamglony las 23, szydełko 3mm

Ogrodniczki; 100% wełny, ale nazwy nie pamiętam.

Kocyk; resztki włóczek Drops Fabel

Czapka; Drops Fabel 200 szary szydełko 2,5mm


Liska wraz z akcesoriami można wylicytować na aukcji charytatywnej dla małego Huberta, który 8 maja kończy 7 lat. Hubcio i jego rodzina mają mnóstwo wydatków w związku z jego specjalnymi potrzebami (miopatia miotubularna). Licytacja zaczyna się od 40 zł i mam nadzieję, że zakończy na duuuużo wyższej kwocie, zwłaszcza, że będę to premiowała dodatkowymi liskowymi akcesoriami.

Aukcja trwa do środy 8 maja do godziny 21.00. KLIK

Zachęcam i zapraszam.


sobota, 2 września 2023

Bee 2, pszczółkowa broszka na bis.

 Cytując klasyka - gdyby mi się chciało, tak jak mi się nie chce... Cóż, to chyba najuczciwsze podsumowanie rocznej przerwy w blogowaniu. Świat zwolnił, a ja wraz z nim i nie powiem, by mi to jakoś bardzo przeszkadzało. Może to kwestia dorośnięcia do czegoś lub dojrzałości jako takiej by pewne rzeczy odpuszczać, pozwolić im przeminąć albo tylko odpocząć, bo przecież świat od tego się nie zawali. Brak stresu to ogromny benefit tej sytuacji, a zaczęło się od odstawienia Internetu na rzecz prostszego życia, tu i teraz - bez elektroniki, niebieskiego światła, dram i nerwów i okazuje się, że można!

Można robić co się chce i porzucić to, co staje się przymusem, można żyć wolniej bez poczucia winy, że gdzieś nas nie ma i wyleczyć się z FOMO, można być YOLO bez social mediów. Nawet bez koralików można. Ciężkie to życie, ale się da ;) No dobra, wcale nie takie ciężkie. Koralików nie pozbyłam się, są i czekają, wyparły je włóczki, bo to one dają mi ostatnio więcej radości, więc gdy stanęłam przed wyzwaniem zrobienia broszki po taaaakiej przerwie, to odrobinę się przestraszyłam. 


Mam jeszcze sporo zaległych prac, które będą musiały poczekać, ale pszczoła czekać nie mogła. To był jej sezon i życiowa okazja, musiałam ją uszyć i już. 


 Lubię obdarowywać innych swoimi pracami - biżuterią, ozdobami, zabawkami itp. (jeśli oczywiście lubią takie klimaty) aż tu przypadkiem okazało się że mam w otoczeniu fankę bluefairowych biżutów, która nie ma nic mojego, a pszczółka wzbudza w niej pozytywne emocje. 


Kompletnie nie pojmuję swojego zaślepienia, że chociaż widujemy się rzadko, to znamy się kilkanaście lat, a ja nigdy nie zatrybiłam, że broszkowy upominek byłby strzałem w dziesiątkę.


Miałam mniej niż tydzień do spotkania, więc kurzyło mi się spod igły, a szycie było nieco stresujące, zwłaszcza po sporej przerwie, ale udało się. Pszczółkę numer dwa zrobiłam nieco inaczej niż jej pierwowzór, ale według tego samego szablonu.



Tył podszyłam Ultrasuede w kolorze intensywnego różu, przez niektórych ochrzczonego jak Valentino pink, ale ja wolę określenie biskupi róż ewentualnie amarantowy. Dajcie znać jakie określenie Wam bardziej pasuje. 


Broszka jest miziasta i bardzo wyrazista, co dla miłośników jest tylko zaletą. A kto lepiej zrozumie fankę broszek od drugiej fanki broszek :)



Mam nadzieję, że w najbliższym czasie zrobię jeszcze jakąś koralikową ozdobę, skoro koraliki już odkurzyłam ;)


Tymczasem zapraszam na mój Instagram, gdzie w strories częściej pokazuję co się u mnie dzieje.
Napiszcie jak Wam się podoba broszka i czy zauważyliście różnice między pszczółkami.

Pozdrawiam!

poniedziałek, 1 sierpnia 2022

Kolejna lala.

 Szydełko jak na razie wyparło u mnie koraliki, do których kilka razy próbowałam wrócić, ale bez sukcesu. Włóczki dają mi na tę chwilę więcej satysfakcji, a koraliki frustrują, głównie z powodu bólu kręgosłupa. Do drobnych koralików muszę przyjąć pozycję, która wzmaga problem, a z szydełkiem mogę się wygodnie ulokować  i nawet obejrzeć coś w tv. Nie lubię utrudniać sobie życia, więc wybór jest prosty. Nie lubię też bezczynności, więc szydełko wypełnia mi lukę, którą poczyniło odstawienie koralików. Wciąż jednak mam nadzieję, że kiedyś do nich wrócę. Nie pozbywam się na razie warsztatu, wszystko grzecznie czeka w pojemnikach na lepsze dni. 

Tymczasem powstała kolejna lala w oparciu o tutorial od Yarno (wszystkie linki na końcu posta). Nie miała konkretnego przeznaczenia poza robieniem za modelkę do przymiarek ciuszków i akcesoriów, które trafiają co jakiś czas do właścicielek poprzednich lal. Niestety często tak mam, że proszona o zrobienia maskotce sweterka czy czapeczki, robię coś za dużego, albo za małego, bo nie mam jak przymierzyć.


Podobnie jak w przypadku poprzednich lalek (klik) nie trzymałam się kurczowo schematu. Lala ma większą pupę i nieco inne proporcje. Nie robiłam jej też pełnego szkieletu z drutu.


Rzecz jasna ma usztywnioną szyję, bo przy takiej czuprynie głowa potrzebuje podparcia, by nie opadać przy każdym ruchu. Ma też częściowo usztywnione nogi, od palców do kolana, by można było łatwiej zakładać jej buty. Tej komplikacji nie przewidziałam w poprzednich lalach, a pierwszym co nowe właścicielki zrobiły, było rozebranie lalek do rosołu. No i, Houston, mieliśmy problem.


Niestety zachodzi tu smutna konstatacja, że nie jest to zabawka dla dzieci, w każdym razie nie dla wszystkich dzieci i z pewnością nie dla maluchów, którymi powoduje beztroska i niczym nie skrępowana ekspresyjność. Szarpanie, rzucanie i o zgrozo wrzucanie do pralki, nie wróży takiej lalce długiego życia. Po pewnym czasie zamieni się w szmatkę i wyląduje na śmietniku. Z drugiej jednak strony szkolne dzieci raczej nie bawią się lalkami, więc komu ją dać? Nieczęsto widuję dzieci, które szanują swoją, czy cudzą własność, jak chociażby robiło to moje pokolenie. Wszystkiego jest dużo, szybko, tanio, wszystko mija. A jednocześnie wszyscy jesteśmy niby tacy eko, odpowiedzialni i szanujemy planetę bezrefleksyjnie traktując przedmioty, które mogłyby, i powinny, służyć latami.


Wybaczcie mi ten filozoficzny ton, ale czasem zalewają mnie mieszane uczucia. Zapewne lepiej byłoby tyle nie dumać. No dobra, koniec marudzenia. 


Lala nie ma imienia, co jest wynikiem leżącej plackiem weny. Po prostu lala.


Za to natchnienie mnie nie zawiodło w kwestii lalowych dodatków. Garderobę ma pokaźną! 
Są nawet kwiaty w doniczkach ;)


Kilka już wydałam więc kolekcja nie jest kompletna. Lubię włóczkowe rozdawnictwo zwłaszcza, gdy dziecko cieszy się z prezentu. A, ku mojej radości, hendmejdy cieszą się dużym uznaniem wśród najmłodszych. 


Nie mogę też przestać robić torebek. Może dlatego że jestem w trakcie poszukiwania torebki dla siebie i kompletnie nie wiem co kupić, by była zarówno ładna jak i funkcjonalna i najlepiej pasowała do wszystkiego ;)

Chyba się tak nie da, ale przynajmniej lala ma wybór!


Torebki to pomysły własne, dostosowane do lal. Poza wymienionymi w opisie pod postem.


Bardzo spodobało mi się robienie dla niej ubrań.


Chyba sama nie mam tylu sukienek :) Uprzedzając pytania, to wzory własne, wymyślane na bieżąco (podobnie jak torebki). 


Nie są czasochłonne, a pozwalają zająć ręce.


Poza tym przebieranie lal to prawdziwa frajda.


Oraz dobry sposób na wypróbowanie nowej włóczki.


Brakuje mi czasami wyobraźni by zwizualizować sobie jak dana włóczka będzie wyglądać w finalnym produkcie, na przykład w formie sweterka. Wtedy dzianina w rozmiarze mini jest dobrym probierzem. 


W ten sposób zrezygnowałam z zamiaru wydziergania kardiganu z niebieskiej angory, chociaż pani w pasmanterii bardzo mnie zachęcała, miniwdzianko dla lalki tak, ale duży sweter zdecydowanie nie. Nie czułabym się w nim dobrze i w dodatku straciłabym niepotrzebnie pieniądze na pięć motków. Czasem sprawy rozwiązują się same. 



Podobnie było z żółtą włóczką wyżej, strasznie drapie! Lali to nie przeszkadza, ja bym chyba oszalała, mimo że ten kolor jest przepiękny. 


Natomiast moim najbardziej pozytywnym odkryciem włóczkowym jest Drops Fabel i Safran również od Dropsa. Doskonała jakość i świetnie się z nich dzierga. Safran jest niezastąpiony w torebkach i innych dziecięcych zabawkach i akcesoriach, a Fabel chociaż przeznaczona na skarpetki, idealnie sprawdziła się lalkowych sukienusiach.


I to by było a tyle. Do następnego razu.

METRYCZKA

CIAŁKO włóczka  YarnArt Jeans 87

WŁOSY Sesia Artic 1542 

(wzór Alicja z Yarno.pl)

szydełko 2,75 


KWIATY DONICZKOWE

Kaktusy według tutorialu Happy Berry Crochet --> klik

Kwiat liściasty i w makramowej zawieszce na podstawie tutorialu Hands of Zeal --> klik


WYBRANE ELEMENTY GARDEROBY
(bo nie pamiętam wszystkich)

Rozkloszowana sukienka i opaska; Drops Fabel 330 jagodowe marzenie

żółty sweterek włóczka Elian Elegance 5095 (wzór własny)

czerwony sweterek Angora Gold Alize 106 

Jasnoniebieski sweterek i chusta Angora Gold Alize 114

Sukienka z ażurem Drops Baby Merino 47 morze północne

Sukienka z długim rękawem Drops Fabel 677 zielony/turkusowy

Sukienka z długim rękawem Drops Fabel 904 lawenda

Torebka trapezowa z kółkiem wzór własny, włóczki 100% bawełny głównie Safran od Drops

Niebieska torebka z kółkiem wzór Luciane Mareth --> klik

Torebka z półokrągłą klapką wzór Luciane Mareth --> klik


Zapraszam na mój Instagram, gdzie regularnie publikuję włóczkowe poczynania.

środa, 26 stycznia 2022

Post włóczkowy - szczury.

 Albo myszy, zależy jak na to spojrzeć. Miałam ochotę na szczurka i znalazłam na etsy fajny wzór (wszystkie linki na końcu posta), tak bardzo mi te szczurki chodziły po głowie, że nie zauważyłam, że autorka sprzedaje myszki ;) To dopiero siła podświadomości! Ale sami przyznajcie, czy one nie wyglądają szczurzo?

Ten sympatyczny zwierz miał być upominkiem, ale ostatecznie został u mnie, a z czasem dołączyli do niego znajomi. Robi się te stworki w jeden wieczór, więc gdyby mi się nie skończyła włóczka, pewnie byłoby ich już tuzin. A wtedy RATuj się, kto może. 



No to zaczynajmy.

Ten był pierwszy. Zrobiłam go z nieco grubszej włóczki niż polecana, przez co jest większy. Generalnie trochę pomieszałam wytyczne, ale co tam, przynajmniej jest oryginalny. 


Szczurek ma usztywniane ciałko, ale nie ręce. Nie miałam właściwego drutu i posiłkowałam się 2mm florystycznym, w sumie dobrze się sprawił, ale na te małe łapki okazał się zbyt toporny.


Szczur dostał imię Konrat, no wiecie KonRAT ;) że niby tak trochę niepoprawnie, ale w zgodzie z koncepcją i wtedy wszedł mój mąż i mówi - O! Zbyszek! Więc jest KonRAT zwany Zbyszkiem i rzecz jasna, podwędził go mąż.


Ale zanim to nastąpiło, mocno nastraszył lalę.



Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
 

Musiałam zrobić kolejnego, ale jakoś tak mi na faceta nie pasował, więc został HonoRATką. Szczurka pozuje z broszką, która nie doczekała się wpisu, nie wiem jak to się stało, ale w tym poście znajdziecie podobną --> klik W ogóle mam trochę biżu, której nigdy nie opisałam na blogu, chcielibyście takie wpisy, czy historię zostawić w tyle i skupić się na tym co tu i teraz?


Od razu zostali ze Zbyszkiem kamRATami.


Honkę wyszydełkowałam z innej włóczki, teoretycznie cieńszej, a jest wyższa od Zbynia o pół ucha.


Szczurka ma już pełen szkielet. W międzyczasie przyszły zamówione druty i mogłam zamontować polecany 1mm, niestety kompletnie się rozjechał w nogach. Dlatego wróciłam do grubszego, ale na łapki powędrował cieńszy. Taki mały mix sprawił, że ciałko jest stabilne, zwierz nawet sam stoi, a ręce są plastyczne i można je dowolnie kształtować. 

Chwycimy się za ręce? Pszebarzo!


Mówisz - masz! A może by tak posurfować w bransoletce? Prawdę mówiąc, chciałam oddać rozmiar tych stworów. Pocket size, bez dwóch zdań.


Ale tak trochę Titanic, nie? ;) Bransoletka z tego wpisu --> klik



Myślę, że na wspomnienie zasługują oczy. Nie miałam pod ręką niczego pasującego, ale przypomniały mi się zachomikowane onyksy i właśnie je dostał Zbyszek. Honoratka natomiast dostała noc Kairu, bo się hipnotyzująco błyszczą.


Gdy już były dwa szczury - jeden brązowy, a drugi bury - postanowiłam zrobić białego. Włóczkę Performance kupiłam w brązie i ecru, a że ten brąz miło się przerabiało, wykorzystałam też drugą.


Ten stworek nie dostał imienia, ale roboczo jest nazywany myszką, bo wyszedł dużo mniejszy od kolegów, no i jest bały. To samo szydełko, ta sama włóczka, oczek nie pomyliłam - wyszedł mikrusek. Zagadka.


Myszka również ma druciany szkielet i ręce. I lubi niuchać ;)


Zapewne jeszcze zrobię kolejne szczury lub myszki. Może pokuszę się o cieńszą włóczkę albo kordonek. Zwierzaki autorki tego wzoru mają 9 cm, tak że ten. Moje trochę za dużo sera zjadły ;)



W roli garderobianej z nową lalą, której jeszcze nie prezentowałam, ale jeśli macie ochotę, zapraszam do poprzedniego lalkowego posta.


Chciałabym też bardzo podziękować za miłe komentarze pod ostatnim postem oraz wiadomości od blogowych koleżanek z zapytaniem co ze mną. Fakt, mało bloguję, a mój profil na FB właściwie dogorywa, za to więcej mnie na IG, chociaż nie aż tak wiele.

W pewnym momencie postanowiłam zrobić sobie przerwę, co prawda nie rzuciłam wszystkiego i nie wyjechałam w Bieszczady, ale po komputer sięgałam właściwie tylko po to, by zrobić zakupy. Miałam serdecznie dość defetyzmu i negatywnych emocji wylewających się ludziom uszami. Pandemia pandemią, ale wyciągnęła z ludzi wszystko co najgorsze. Musiałam opuścić salę, a że zdrowie mi nie dopisywało, to sami rozumiecie ;) Na szczęście te pluszaki skutecznie poprawiają humor i są pozytywną odskocznią od całego zła. Polecam!


No to pa!
METRYCZKI


KonRAT, dla przyjaciół ZBYSZEK

Wzór; KnittedToysNatalia --> klik
Szydełko: 3 mm
Ciałko; RIAL FILATI Soft Wool 04, Drops Safran 57/malwa, drut florystyczny, wypełnienie poliestrowe. 
Oczy: fasetowane onyksy 6 mm
Wzrost; 17 cm wraz z uszami

HonoRATka

Wzór;  KnittedToysNatalia --> klik
Szydełko: 3 mm
Ciałko; Performance Merino Delight 1003/ciepły brąz, Drops Safran 57/malwa, drut florystyczny, wypełnienie poliestrowe.
Oczy: noc Kairu 6 mm
Wzrost: 18 cm z uszami

Biała Myszka

Wzór;  KnittedToysNatalia --> klik
Szydełko: 3 mm
Ciałko; Performance Merino Delight 1002/ecru, Drops Safran 57/malwa, drut florystyczny, wypełnienie poliestrowe. 
Oczy: agaty 6 mm
Wzrost; 15 cm mierzone z uszami

Natalię można też znaleźć na Instagramie --> klik


P.S. Napiszcie co u Was. 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...