Kolejne klipsy do mojej kolekcji, chociaż nie będę się bardzo zapierać, że ich nie oddam :) Mój zapał do pracy nadal nie rozgorzał, ale z całą pewnością ma się lepiej niż ostatnio, chcąc wykorzystać sprzyjające wiatry, "machnęłam" te małe ozdóbki.
Bardzo lubię kolor fioletowy w każdej jego odmianie, dlatego ogromnie ucieszyłam się na wyzwanie Szuflady z tą barwą w roli głównej. Do tej pory zgłoszono wiele fantastycznych prac, ale i ja postanowiłam wtrącić swoje trzy grosze. Oto one.
Na frędzelkach zawisły szklane listki i kropelki od Preciosy oraz kilka kryształków Fire Polish, które nawiązują do jesiennych deszczy i spadających liści. Trudno to dostrzec, ale użyłam kilku odcieni fioletu, wszystko jednak się "wymieszało" :)
Tył podszyłam fioletowym Ultrasuede.
I na "ludziu" :)
Do ich wykonania użyłam w przeważającej mierze koralików Toho w kolorze Metallic Amethyst Gun w kilku rozmiarach, ale posiłkowałam się też kolorem Transparent Med Amethyst i Gold Lustered Amethyst. Kryształki FP 3 mm również w kilku odcieniach, za Chiny nie pamiętam jakich :))
Mam nadzieję, że takie wydanie klipsów (które, tak na marginesie, można zaadaptować na kolczyki) przypadło Wam do gustu.
Dziękuję, że do mnie zaglądacie, komentujecie i dołączacie do grona obserwatorów, co cieszy mnie niesamowicie. Ostatnio brakuje mi czasu by odwdzięczyć się rewizytą, ale postaram się nadrobić zaległości. Przepraszam również, że nie komentuję na blogach, na których można to robić tylko posiadając konto google plus, nie mam takiego konta i nie bardzo chcę mieć, więc tylko oglądam Wasze piękne prace.
Pozdrawiam ciepło!
Cudne! Też lubię fiolet, a do tego Twoje prace. Twoje prace są niezwykłe. Pastylka wygląda świetnie.
OdpowiedzUsuńKiedyś nie przepadałam za tym kolorem, może dlatego, że zawsze trafiały mi się nieciekawe odcienie. Od kiedy można w nich przebierać do woli, wyszukuje takich, które mają to "coś", np purpura, albo śliwkowy :)
Usuńcudeńka- ja w przeciwnieństwie do przedmówczyni- nie lubię fioletów, ale te klipsy sa prześliczne!
OdpowiedzUsuńFiolety są piękne, może kiedyś się przekonasz do nich :)
UsuńA ja sama nie wiem, czy fiolety lubię. Nosić chyba nie, ale koralikować nimi... bardzo :) Klipsy są piękne i jesienne, znaczy mają wszelkie cechy niezbędne do uzyskania wyróżnienia, za co trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńBo fiolet fioletowi nie równy, o czym boleśnie przekonałam się zamawiając bukiet ślubny, który miał być utrzymany w tonacji purpurowo burgundowej, takiej jak podszewka garnituru męża. I co? Różowy jak w mordę strzelił! Takiego "fioletowego" to nawet ja nie lubię ;))
UsuńCudne, fiolety jesienią lubię bardzo i bardzo chętnie przywdziewam. Ale biżuterii w tym kolorze mam niewiele - chyba czas to naprawić :)
OdpowiedzUsuńMnie też jakoś tak z jesienią kojarzy się ten kolor, może dlatego, że jest bardzo bogaty i trochę "ciężki".
UsuńKoniecznie powinnaś naprawić swoje niedopatrzenie, tym bardziej, że łanie Ci w tym kolorze.
Przepiękne! Niezmiennie uwielbiam te Twoje frędzle :) Jak się tak zastanowiłam, to sama nie wiem jaki mam stosunek do fioletów, chyba "nijaki" - ale takie klipsy nosiłabym baaardzo chętnie (po zaadaptowaniu na kolczyki) :) Powodzenia w Szufladzie :)
OdpowiedzUsuńFiolet w dodatkach jest mega klimatyczny, powinnaś sobie sprawić jakieś fioletowe biżu, koniecznie :))
Usuńfanfastyczne <3 są takie organiczne, żyjące - zazdroszczę Ci tego : )
OdpowiedzUsuńDziękuję Marta, "organiczne" określenie tych klipsów bardzo mi się podoba, nie sposób odmówić mu racji. Dzięki :)
UsuńA ja jestem z tych kochających fiolety, zwłaszcza kiedy w nazwie pojawia się amethyst :-). Asiu, śliczne!!! Moje uszy nie tolerują klipsów, więc oczyma wyobraźni już je przerobiłam na kolczyki :-).
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie :))
UsuńPrzypadkowo odkryłam, że ten rodzaj klipsowej bazy łatwo da się przerobić na kolczyk, co prawda nie będzie to mega profesjonalne, ale da się. Wystarczy podpiąć bigiel do bazy i gotowe :)))
Piękny kształt uzyskałałaś przez wydłużenie owalu frędzelkami. Dla mnie bomba. Powodzenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję za fachowa opinię ;))) Prawdę mówiąc właśnie taki efekt chciałam osiągnąć.
UsuńPiękne i dyndające, takie lubię!
OdpowiedzUsuńDzięki :))
UsuńFantastycznie tworzysz te zarośla z koralików! :)
OdpowiedzUsuńPokochałam te zarośla i robię kiedy mogę :))
Usuńfiolety, frędzelki i do tego wszystko błyszczy i się bimba ;) wszystko, co najlepsze zebrane w tak zgrabną całość :))
OdpowiedzUsuńBimba, że hej! A błyszczy nie mniej, do tego jeszcze super wygląda na uchu, ale jak zawsze zapomniałam to uwiecznić :)
UsuńŚlicznoty! Jak pewnie wiesz, też jestem wielbicielką fioletu ;p W dodatku przez te listki klipsy są jeszcze bardziej urocze :):) ps. Podziwiam Twoje wykończenia. Jak Ty to robisz, że wszystko jest tak równiuśkie? ;o
OdpowiedzUsuńDziękuję za tyle miłych słów, aż rosnę :))
UsuńTa równość jest pozorna, zawsze znajdzie się krzywizna gdzie nie trzeba, ale kto by się przejmował ;)
Asiu, jak ja Ci zazdroszczę lekkości wykonywania tego typu kolczyków :) To niesamowite, że każda para z frędzlami jest oszałamiająco piękna, a frędzle wyglądają tak jakby oplecione pastylki, czy kryształki się z nimi urodziły. Ja mam z tym problem i czasami wydaje mi się, że frędzle, które uwielbiam, po prostu pasują u mnie jak kwiatek do kożucha, a u Ciebie to wygląda zwiewnie, lekko i elegancko :)
OdpowiedzUsuńA w dodatku fiolet też lubię :)
Pozdrawiam
No więc muszę Cię pocieszyć, od kilku sezonów kwiatki do kożuchów są modne :))
UsuńSekret frędzli polega na tym, że najfajniej się układają gdy szyje się je nicią, poza tym im mniej się starasz, tym fajniejsze wychodzą :)
CUDNE !!! Te kolory , połączenie kremu masy perłowej z odcieniami ametystu to strzał w dziesiątkę :)
OdpowiedzUsuńKolorystykę narzuciło wyzwanie, ale przyznam, że wyjątkowo im się udało, bo w praktyce pasuje idealnie.
UsuńJak zwykle ślicznie wyszło :) Fioety nie są moim ulubionym kolorem ale biżuteria w tym kolorze jakoś do mnie przemawia jeszcze twoje ''dyndające'' klipsy super super super :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFiolet w drobnych dodatkach wypada genialnie, nawet jak ktoś niespecjalnie przepada za tym kolorem:) Poza tym doczytałam, ze fiolety mają właściwości uspokajające i uzdrawiające, dlatego polecam gorąco :)
UsuńOj Asiu, Asiu, kokietka z Ciebie - "nic mi się nie chcę, nie mam zapału", a tu post za postem. Jeszcze nie zdążyłam obsypać superlatywami atawistycznej, wołającej o krew broszki (może dlatego, że trochę się jej przestraszyła, taka mroczna i nazwa bardzo sugestywna), a tu kolejne cudeńka. Mój podziw dla Ciebie wzrósł jeszcze bardziej, po dzisiejszym wieczorze spędzonym na obszywaniu broszko-zadków skórką. Niełatwy to kawałek chleba. Straszne mutanty mi powychodziły, łudzę się jeszcze nadzieją, że kiepski materiał wybrałam. Poeksperymentuję z innymi i się przekonam, ale dzisiejszych nowotworów na pewno nie pokażę. A w kwestii Twoich opowieści o niemocy twórczej odsyłam do rysunku Mleczki mówiącego o tym, że "Twoja depresja przy mojej depresji jest po prostu śmieszna" ;-)
OdpowiedzUsuńTam zaraz mnie za słówka łapiesz :) poza tym wszystko to szczera prawda, jeden post w tygodniu to haniebne zaniedbanie z mojej strony.
UsuńOj broszko-zadki to nie takie hop-siup, niestety na drodze ku doskonałości będziesz musiała przejść etap mutantów, nie ma lekko. Ciekawe co Mleczko na to :)
Swoją drogą gość to ma zapał do tworzenia :)
Fiolet w Twojej oprawie jest piękny. Podziwiam kunszt i staranność!
OdpowiedzUsuńBasiu, Twoja słowa zawsze są balsamem dla mojej duszy :))
UsuńPrzepiękne!!! Uwielbiam te Twoje frędzelki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, frędzelki mają w sobie moc :)
UsuńBonitos pendientes con unos colores muy guapos..!!
OdpowiedzUsuńNoelia
Gracias :))
UsuńZjawiskowe!
OdpowiedzUsuńDzięki Ksobna Duszo!
UsuńPiękne:) Aż się czuje jak dyndają na jesiennym wietrze:)
OdpowiedzUsuńJesienny wiatr im nie straszny :)
Usuńsą cudowne... po prostu:)
OdpowiedzUsuńAsiu, jeśli coś jest fioletowe, lekko "rozczapierzone", dyndające i do tego zrobione Twoimi rączkami, to ja po prostu wymiękam. Siedzę i gapię się na te kolczyki jak sroka w kość. Cudne!
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej nie byłam wielką zwolenniczką frędzli, ale w tych małych formach sprawdzają się znakomicie i wyglądają bardzo atrakcyjnie :) Kasiu, możesz być więc pewna, że jeszcze dostarczę Ci kilku powodów do pogapienia się :))
UsuńOj baaardzo fioletowo i dyndająco...i cudnie, o warsztacie nie mnie się wypowiadać, ale myślę, że wyzwanie w Szufladzie pozamiatałaś...tymi frędzlami ;-)
OdpowiedzUsuńPogapię się trochę jeszcze...
No fakt, frędzle idealnie nadają się do zamiatania :))) Ale ja nie wiem, czy Ty widziałaś jakie tam cuda prezentują, łatwo nie będzie!
Usuńkolejne cuda! niezwykle wygladaja na uchu takie dyndaski:)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńHej, nie wiem czy jeszcze mnie pamiętasz, ale wracam do blogowania - trochę w innej formie niż wcześniej, ale wracam :) Będę też związku z tym częściej zaglądać do Ciebie, bo naprawdę uwielbiam podziwiać twoje małe dzieła :)
OdpowiedzUsuńMa się rozumieć dziewczyno co masz kota ;)))) Cieszę się, że wracasz!
UsuńWspaniałe :-) Pięknie prezentują się na uchu :-) Uwielbiam ten kolor :-)
OdpowiedzUsuńTeż lubię fiolety, w wersji nausznej też:))
UsuńPiękne są, i te dyndające listki... mmm... Masa perłowa pięknie się komponuje z fioletami :) Ostatnio jestem fioletofilką co mnie zadziwia, bo nigdy tak nie miałam... więc tym bardziej mi się podobają :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTeż mi się rzuciło na "starość", ale całkiem mi się podoba ta dolegliwość :)
UsuńTeż pozdrawiam :)
Piękne! Mi przypominają soczyste kiście winogron.
OdpowiedzUsuńJest coś na rzeczy, mi też trochę się kojarzą winogronowo.
UsuńSą takie ... że od razu widać przez kogo zrobione. W stylu Niebieskiej Wróżki. Fajnie zestawiłaś te pipsy z listkami i dropami (chyba). Też jestem fanką fioletów zarówno tych stonowanych jak i intensywnych. Śliczne.
OdpowiedzUsuńTo nie pipsy, tylko listki, kropelki i fire polish :) Z pip jeszcze nie pracowałam, ale ostrzę sobie zęby :) I witaj w klubie fioletofilów :)))
UsuńO matko....chwilę mnie nie było u Ciebie Asiu bo mnie inne sprawy strasznie zajęły a tu tyle rzeczy pięknych mnie ominęło. Jak to dobrze, że zawsze można nadrobić zaległości, kliknąć "wcześniejsze posty" i wszystko zobaczyć.
OdpowiedzUsuńRzadko noszę wszelakie cosie w uszach ale te klipsy....fiu fiu... założyłabym do małej czarnej jak słowo daję. Robią wrażenie.
Prześliczne, bardzo mi się podobają, lubię dyndadełka, nawet bardzo, więc tym bardziej jestem pod ich urokiem:)
OdpowiedzUsuńprzeurocze! fiolet ma w sobie trochę magii:)
OdpowiedzUsuńale jak można nosić klipsy i nie stracić 'ugniecionego' ucha to dla mnie zagadka;)
Kocham długie, brzęcząco-grzechoczące kolczyki i te Twoje (choć to klipsy) wpisują się idealnie w moje gusta.
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita ! co jedne to piękniejsze.
OdpowiedzUsuń