Wiem, że to blog o rzeczach z koralików, a ten twór niewiele ma z nimi wspólnego, od czasu do czasu, w sumie dość rzadko, trafiają tu inne rzeczy. W końcu to koralikowe opowieści i nie tylko. Ta opowieść zaczęła się bardzo dawno temu, w dniu, w którym po raz pierwszy trafił w moje ręce magazyn ze wzorami na serwety. Przepadłam. A że byłam wówczas marnie sytuowaną licealistką, to chwilę mi zajęło uzbieranie na kordonek. Zrobiłam wtedy niewielką serwetkę, bo od czegoś trzeba zacząć. Potem było kilka bieżników, mniej lub bardziej udanych, zazdrostki, a nawet spódnica. Pewnego dnia uznałam, że moje otoczenie wygląda jak wyjęte z Domku na Prerii, lub Zielonego Wzgórza, czyli niedzisiejszo. Wtedy przystopowałam z przystrajaniem powierzchni płaskich i zajęłam się misiami, swetrami itp.
Przeglądając ostatnio te stare obrusy, bo jakoś ciężko mi się z nimi rozstać, pomimo dziur i przetrać, doszłam do wniosku, że bokiem mi wychodzi ta cała nowoczesność i wszechobecna (również w moim domu) IKEA. Postanowiłam wydziergać obrus na ławę. Wybrałam "nowoczesny" wzór, więc preria mi nie grozi.
Moje samozadowolenie jest połowiczne, bo oczywiście jestem z siebie dumna, że udało mi się skończyć tak duży projekt i wytrzymać ponad miesiąc bez koralików, jednak efekt nie do końca mi opowiada, ale o tym za chwilę.
Bardzo mi się podoba szary kolor, który wybrałam, nie mam co do niego żadnych zastrzeżeń, wzór również uważam za udany. Niestety zdecydowałam się na inną włóczkę niż zalecana i to był fatalny w skutkach błąd.
Wzór pochodzi z magazynu Anna - Burda Polska z lutego 1998 roku, w jego opisie sugerują kordonek DMC Cebelia nr 5, którego nigdzie nie mogłam dostać. Były inne rozmiary, ale nic w szarościach. Ponadto, nie miałam pojęcia, jak drogi jest to materiał! Od początku wiedziałam, że muszę rozszerzyć wzór, więc zamiast sugerowanych 550 gramów, zrobi się 700, a to oznacza, że nie wystarczy mi 250 zł. Jakiś obłęd. Przecież, za każdym razem, jak ktoś by mi poplamił te ćwierć tysiąca (nie licząc kolejnego za 40 dni mojej pracy), to bym doznawała wylewu, apopleksji, zawału, migreny i otwartego złamania, jednocześnie.
Dlatego wybrałam wersję łaskawszą dla portfela i mojej historii medycznej, i kupiłam poliestrowe nici Koral 10. Na początku przeszkadzała mi ich śliskość, ale po jakimś czasie nawet ją polubiłam, bardzo spodobał mi się też kolor, szarosrebrny z delikatnym, perłowym połyskiem.
I wszystko szło wzorowo, wymierzyłam ławę, wymierzyłam gotowe pasy (obrus składa się z 3 zszytych pasów) i leżało jak ulał. Rozprasowałam, zszyłam i przestało pasować. Noż by go. A potem się okazało, że jednak nie rozprasowałam. Tego kordonka nie da się trwale i estetycznie wyprasować, faluje się łajza, jak tylko położę go na ławę. Nie próbowałam tylko krochmalenia, bo mam małe obawy, czy poliester powinno się usztywniać.
Wyciągnęłam z tego ceną lekcję, że nie ma co oszczędzać na materiale i że poliester nie nadaje się na taki obrus. Podejrzewam, że na okrągły, do owalnego stolika, nadawałby się idealnie, bo jest lejący i ciężki, ale tu, kompletny niewypał. No cóż, gościom będę wmawiać, że tak miało być ;)
Włożyłam w niego dużo pracy, niemal 40 dni, jest dość duży 150 x 60, chociaż zmienia rozmiar w zależności od tego, jak i gdzie się go dotknie ;) Być może po Nowym Roku dodziergam mu po kwadracie na długość, niestety wiąże się to z pruciem, a na to nie mam teraz siły.
Pozdrawiam ciepło!
Pozdrawiam ciepło!
Jestem pod wrażeniem - ogromnym! :) Obrus jest naprawdę piękny, podziwiam cierpliwość i samozaparcie, no w ogóle och i ach :) Tak to już jest, że twórca widzi każdą (nawet mikroskopijną) wadę, ale ja, jako laik, wcale jakiegoś dużego falowania nie zauważam - więc myślę, że goście też nie zobaczą ;)
OdpowiedzUsuńDzięki Aniu, to prawda, że autor, zawsze widzi jakieś niedociągnięcia. Pozostaje mi wierzyć, że nikt innych ich nie zauważy :)
UsuńPofalowany, czy też nie wygląda super. Szczerze mówiąc, nie przejmowałabym się tym aż tak strasznie, jeśli podoba Ci się kolor nici i wzór (tak w ogóle to podziwiam za umiejętności:)) to nie patrzyłabym na ta małą wadę materiału:)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci Natalko dziękuję za słowa pocieszenia :) Kolor jest naprawdę fajny, dobrze kontrastuje z drewniana podłogą :)
UsuńNie prułabym, jeśli już to naokoło obrusa wydziergałabym jakąś koronkę podobną do któregoś z kwadracików. Obrus jest piękny, wcale nie musi być sztywny, wprost przeciwnie - widać, że "żyje"!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))
Och, całego bym nie pruła! Tylko tyle, żeby wpasować się z kontynuacją motywu, ale jak napisałam, na razie nie mam na to siły. Podoba mi się określenie "żyje", będę się go trzymać :))
UsuńOj nie było, ewidentnie się wściekłam i prawie rozpłakałam, ale ja akurat jestem nerwus, więc to u mnie zwykła reakcja :) Gorzej z moim mężem, tak się przejął moją rozpaczą, że zaproponował, że przytnie ławę ;) Na szczęście ma słomiany zapał, ława się ostała i obrus też.
OdpowiedzUsuńAsiu, znając Twoje zamiłowanie do perfekcji jestem w stanie zrozumieć to, że nie jesteś w pełni zadowolona. Ale ja, druga perfekcjonistka ;) mówię Ci,że obrus jest prześliczny. Bardzo podoba mi się jego patchworkowy charrrakter :)
OdpowiedzUsuńTak, spodobał mi się ten patchwork, co prawda odrobinę zburzyłam oryginalny koncept, bo każdy kwadrat jest inny, a chcąc powiększyć rozmiar, dodałam powtarzające się motywy, ale i tak mi się podoba :)
UsuńOooo, sam filet jest już nie na moje nerwy, a tu jeszcze w poliestrze ... SZACUN. Znam ten kordonek, bo kiedyś kupiłam do nauki frywolitki. Leżał i leżał, aż w końcu przydał się do sznurów koralikowych - znakomity:) Piękny prezent sobie zrobiłaś:)
OdpowiedzUsuńJa własnie uwielbiam technikę filet, dużo bardziej, że te wszystkie rozszerzane rozety itp. Nie spodziewałam się tylko, że ten poliestrowy drań wywinie mi taki numer, sam sznurek jest sztywny, ale sploty są nieludzko elastyczne, normalnie wyszedł mi obrus guma ;)
UsuńNie jest trochę za gruby na sznury?
Miałam na myśli DMC Cebelia. Pierwszy udany ukośnik zrobiłam na tym kordonku. Wcześniej męczyłam się ze Snechurką, Karatem itp. aż w końcu dotarło do mnie że kordonek ma być cienki. Więc ten w porównaniu z innymi był cienki. Bransoletka Moje Bargello na blogu jest dziergana na Cebelia:)
UsuńTeż używam DMC do sznurów, chociaż drogie, ale najlepsze :)
UsuńJestem zachwycona!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :*
UsuńDla mnie to zupełna magia, bo ja szydełka chyba nigdy w dłoniach nie miałam, chociaż może miałam, ale z pewnością nic szydełkowego nigdy nie stworzyłam ;p jakoś tak wydaje mi się, że cierpliwości by mi brakło :) poza tym jestem zakochana w tym obrusie nie tylko dlatego, że jest piękny, ale też dlatego, że jest w moim najulubieńszym kolorze ;) tak więc jakbyś kiedyś chciała go oddać to ja chętnie przygarnę ;p
OdpowiedzUsuńHaha, no tak, szarość Paratiisi ;) Chyba się od ciebie zaraziłam :) Ja szydełko uwielbiam, dużo bardziej niż druty, bo podobnie jak koraliki, daje możliwość kreowania czegoś plastycznego, czegoś co się daje łatwo formować. Niestety miałam sporą przerwę z powodu pewnego ścięgna, ale się zagoiło i wracam do gry ;)))
UsuńAsiu, tak ma być, śmiało możesz tak mówić :-)
OdpowiedzUsuńMnie się obrus podoba, ma charakter i duszę - kolor jest świetny, wzór fantastyczny. To cudeńko najprawdziwsze!
I ja się bardzo cieszę, że od czasu do czasu zaskakujesz czymś co nie jest koralikowe :-)
Pewnie zaskakiwałabym częściej, ale nie wiem czy ktoś chce oglądać jedzenie na blogu o koralikach ;)) Na razie urozmaicam treść szydełkowymi opowieściami :)
Usuńwszystko w życiu faluje, to obrus nie może? poza tym wcale to mu nie szkodzi.Och, jak ja kiedyś filet lubiłam!!!
OdpowiedzUsuńPanta Rhei ;)
UsuńRozumiem Pani rozczarowanie i niezadowolenie z efektu kilkutygodniowej pracy. Miałam takie samo doświadczenie z bieżnikiem wykonanym z tych samych nici. Trzy miesiące pracy, kilkaset kwiatków połączonych w obrus o wymiarach 180×45 cm. Dumna ze skończonej pracy wyprasowałam dzieło, położyłam na stole i...... Wpadłam w rozpacz.... Nijak nie udało mi się zmusić bieżnika do trzymania kształtu zbliżonego do prostokąta, do grzecznego leżenia bez falujących brzegów. Krochmalenie Ługą też nie pomogło, ten kordonek w ogóle nie wchłania krochmalu i po wyschnięciu zachowuje się tak samo jak przedtem. Wrzuciłam obrus w czeluść szafy na parę lat. Po zmianie mebli znalazł swoje miejsce na komodzie. Stoi na nim telewizor,dekoder, zegar i szkatułka, które utrzymują go w ryzach. Ponadto ułatwia kotu skok na szafę - łapki mniej się ślizgają po blacie :-)
OdpowiedzUsuńNiedawno zaryzykowałam kupno kordonka poliestrowego z Nowej Soli. Jestem bardzo zadowolona. Wygląda zupełnie jak bawełniany, jest matowy, dobrze się krochmali i prasuje. Zrobiłam z niego firanki i zazdrostki do kuchni. O wyborze zadecydowała cena, co ma niebagatelne znaczenie przy projektach pochłaniających duże ilości surowca. Zapoznałam się z opiniami innych pań dziergających z tego kordonka. Jestem zadowolona z efektu :-)
Pozdrawiam i podziwiam Pani dzieła sztuki prezentowane na blogu - Ela
Pani Elu, bardzo dziękuję za ten komentarz!
UsuńNawet nie brałam się za krochmalenie, bo coś czułam nosem, że to niewiele da. Jednak co bawełna, to bawełna i jeśli następnym razem przyjdzie mi do głowy jakiś obrus, to zdecyduję się na rodzimy kordonek z naturalnych włókien.
Bardzo mnie zaintrygował ten, o którym Pani pisze, poda mi Pani jego nazwę? Może ta jego matowość to klucz do sukcesu, bo Koral jest śliski i błyszczący, może to powód kłopotów.
Chodzi mi jeszcze po głowie, wypranie go i wtedy prasowanie, może detergent go zdyscyplinuje. Ma Pani z tym jakieś doświadczenia?
Nic na niego nie działa, niestety :-( Moje odczucia co do kordonka Koral są identyczne jak Pani opisała - nitka sztywna jak sznurek, a gotowa robótka jak z gumy,elastyczna i lejąca. Jedyne co kiedyś jeszcze zrobiłam z tych nici to letnia torebka-worek z kordu, czyli grubszej wersji Korala. Wyszła super, wszyscy się nią zachwycają.
UsuńDużo zrobiłam obrusów i serwet szydełkowych i moim ulubionym kordonkiem jest Maxi oraz kordonki z Ariadny - Muza i Aria. Są dobrze skręcone, gładko merceryzowane, świetnie trzymają formę, dobrze znoszą pranie, blokowanie i prasowanie. Są dostępne niemal wszędzie, cena też znośna, chociaż jak się człowiekowi duży obrus zamarzy, koszty są już niemałe. Niektóre kolory Maxi blakną niestety w praniu,mimo że piorę ręcznie.
Co do poliestrowego kordonka nowosolskiego proszę wejść na stronę sprawdzonego http://www.odra-zbytsklep.ns48.pl/index.php
Mają też profil https://m.facebook.com/KordonkiNowosolskie/?locale2=pl_PL
Można się zapoznać z grubościami i kolorami, oraz kilkoma odcieniami bieli :-) Mają też kordonek bawełniany, ale w niewielkim wyborze.
W Google warto poszukać opinii o tych wyrobach. Na ich podstawie można podjąć ryzyko kupienia i przetestowania samemu. Nitka jest matowa, ma lekki "włosek", nie jest skręcana tak mocno jak Maxi, ale mocniej niż np. Kaja czy Snehurka. Może sprawić problem z rozwarstwianiem się i wkłuwaniem szydełka między nitki, zwłaszcza przy cienkiej nitce i cienkim szydełku. Nie było to dla mnie większym problemem. Niewątpliwie zaletą jest cena szpulki, na której mieści się ok. 1000-1200 metrów nici.
Nie mogę się wypowiedzieć na temat trwałości gotowego wyrobu, bo firanki były prane dopiero dwa razy.
Pozdrawiam serdecznie Ela
Łał! Praca jest ogromna! I naprawdę imponująca :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam wysiłek, nawet jeśli nie spełnił oczekiwań, to jestem pełna uznania dla cierpliwości!
nalezy chwalic sie swiatu kazdym pieknem, ktore sie tworzy. material tworczy nie ma tu znaczenia :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam! 💞
Przegapiłam takie dzieło! Ładnie wygląda, podoba mi się nietypowość i nieregularność elementów. Szkoda, że materia niewdzięczna, bo naprawdę świetnie wygląda. :)
OdpowiedzUsuń