poniedziałek, 22 października 2018

Lis na bis, broszka

Czasami zarzekam się, że czegoś nie zrobię, a potem jednak robię. Nie przypisywałabym jednak tego faktu kobiecej chwiejności, a sile argumentów, które do mnie w danej chwili przemawiają. W kwestii tak zwanych fundamentalnych zasad życiowych jestem stała, ale pozostałe poglądy u mnie ewoluują i, powiedzieć można, dojrzewam do nich. Tak było z robieniem dwa razy takiego samego projektu, co dawniej wywołałoby u mnie zniesmaczenie na myśl o zalążku jakiejkolwiek masówki. Fuj. Świadomość, że po świecie chodzą dwie osoby w takich samych broszkach, byłaby nieznośna, bo gdzie tu unikalność, indywidualizm, a nawet sztuka za przeproszeniem.

Po latach dotarło do mnie, że jakbym się nie starała, nie ma takiej siły, żeby nawet dziesięć z pozoru takich samych broszek było identycznych. Każda z nich zawsze będzie jedyna i niepowtarzalna, bo po prostu nie da się zrobić dwóch identycznych. Podobne - owszem, identyczne - nie ma szans. Takie prawo haftu koralikowego, że dopóki szyje człowiek, nie maszyna, to koralik za każdym razem będzie inaczej przyszyty. Nie wspominając o kompulsywnych podszeptach wyobraźni, na wykorzystanie coraz to innych kolorów. 

Zrobiłam więc kolejną broszkę liska origami, ciut mniejszego niż pierwowzór, ale w żadnym razie takiego samego. Po prostu nie miałam już koralików, których użyłam wówczas, za to miałam trochę nowych, a i nie pamiętałam dokładnie, jak tamtego wykonałam.


Mniejsza forma wymagała mniejszych koralików, dlatego robiłam go wieki :) ale efekt bardzo mi się podoba.

W tle kolejne liskowe broszki, jeszcze nie obszyte na brzegach, i jak widać, każdy odrobinę inaczej umaszczony. 


Broszka wkrótce trafi do nowej właścicielki, pozostałe jeszcze ich nie mają ;)


Tradycyjnie na koniec pamiątkowe zdjęcie grupowe, tylko gdzieś mi łódkę wcięło. :)



Pozdrawiam Was ciepło!

poniedziałek, 8 października 2018

Autumn Blue, broszka

Uświadomiłam sobie niedawno, że wieki całe nie robiłam małych broszek z kaboszonem, a kaboszonów mam zatrzęsienie, dodać muszę dla ścisłości. Niestety czasu mam zdecydowanie mniej niż kamieni, dlatego takie ozdóbki pojawiają się tu sporadycznie.

Moja koleżanka, z którą nie mogę się spotkać od miesięcy, bo obie cierpimy na chroniczny niedoczas, zdradziła mi, że lubi takie właśnie broszki. Nie konsultowałam z nią ostatecznej formy, co więcej, w ogóle nie powiedziałam jej, co dla niej robię. Przyjdzie, zobaczy ;)



Tego typu broszki nazywam zwyklakami, bo mimo swojej strojności robi się je banalnie prosto i relatywnie szybko. Obszywam kaboszon, dodaję rządek kryształków, wykańczam koralikami i dodaję pikotki. Voila!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...