czwartek, 21 grudnia 2017

Heart To Believe, zawieszka

Szczerze, miałam w tym roku zrobić sporo więcej, zarówno w kwestii ozdób jak i świątecznego jedzenia. Niestety jak to zwykle bywa, nie przewidziałam nieprzewidzianego, czyli tzw. złośliwości losu, bo poległam. Poległam dosłownie. Zatrułam się czymś, czyli jak się domyślacie chęci do życia i tworzenia odleciały w siną dal. Fakt, haftowałam sporo, ale nie koralikami ;) 

Mimo wszystko staram się dostrzegać pozytywy najmroczniejszych sytuacji, tak więc cieszę się spadkiem wagi i, co prawda marnej jakości, ale zawsze, odpoczynkiem. Ozdoby powstały więc tylko dwie i żadna nie zostanie ze mną. Nic to, choinka znowu będzie minimalistyczna.

Zawieszka, podobnie jak ta z poprzedniego posta, została wykonana z tego samego szablonu. Zmieniłam jej tylko srebro na złoto i układ koralików wokół rivoli.

Aby uzyskać niebieskie przejście kolorystyczne, użyłam koralików Toho 11o oraz NihBeads i Preciosa.

Kryształki to Fire Polish 3 mm i złote hematyty w kilku rozmiarach.

Całość zawiesiłam na rzemyku i podkleiłam brązową skórą w bardzo pierniczkowym kolorze.

Podobne serduszko możecie wykonać korzystając z mojego tutorialu --> klik


Nie pozostaje mi już nic więcej, jak życzyć wszystkim Wam pięknych Świąt Bożego Narodzenia, radosnych chwil, smacznego jedzenia i przepięknych prezentów, najlepiej koralikowych ;) A gdyby znów miało mnie zatrzymać coś nieprzewidzianego, życzę Wam również udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku.


poniedziałek, 11 grudnia 2017

I Gave You My Heart, zawieszka

Witajcie grudniowo! Chyba jeszcze długo będę zachodzić w głowę, jak to się stało, że mamy już grudzień, a co za tym idzie, niemal święta. Najprawdopodobniej zadziałał jakiś czasoprzyspieszacz. Tak czy inaczej, poza kiszeniem buraków na barszcz, pora najwyższa na ozdoby choinkowe.

Kilka lat temu obiecałam sobie, że co roku wykonam kilka ozdób, by nasza choinka nie świeciła tak gołymi gałęziami. Spowodowane było to głównie utraceniem wszystkich rodowych bombek w przeprowadzce i poniekąd również moją niechęcią do chińszczyzny. Czyli albo porządnie, albo wcale ;) Tym sposobem rozpoczęłam "produkcję" zawieszek wykonanych haftem koralikowym. Być może trąci teraz zuchwałością z mojej strony, ale nie widziałam wcześniej koralikowej biżuterii choinkowej w tej technice, co daje mi dalekie od skromności poczucie bycia prekursorką w tej dziedzinie. Nie przydało to jednak mojej choince ozdób, bo niemal wszystkie rozdaję ;)

Ta również trafiła w dobre ręce pewnej miłej osoby, która stwierdziła, lejąc miód na moje serce, że żal jej tego serduszka wieszać na choinkę i będzie nosiła sama. Tego się nie spodziewałam :)

wtorek, 28 listopada 2017

Origami Jeż, broszka

Jeżyk jest kolejnym zwierzakiem w mojej coraz większej kolekcji broszek origami. Co prawda to dość zmieniające się liczebnie stadko i czasami się kurczy, bo mam miękkie serce i daję się przekabacić "prosidełkom", by oddać moje twory. Nie ma tego złego, zawsze oddaję w kochające ręce. Chyba by mi serce pękło, gdyby ktoś skrzywdził moją broszkę ;) Jeż jednak zostaje ze mną. Nie prosić, nie robić maślanych oczu, nie oddam.

Chodził za mną ten jeż i chodził, a właściwie tuptał, bo jeże tuptają, tylko nikt nie wie dokąd. Odwieczna zagadka. Nadeszła jednak jesień i czas był najwyższy na jeża.

środa, 15 listopada 2017

Winter leaves, szal

Przyznać muszę, że niespecjalnie mam na cokolwiek czas. Pewnie jak większość z was, ale jakoś mocno mnie to denerwuje, niestety nie na wszystko mam wpływ. Na długość doby na przykład, ale uparłam się, żeby skończyć ten szal. Nie żebym nie miała szali, wręcz przeciwnie, mam ich mnóstwo, ale własnoręcznie wydzierganego jeszcze nie. Trudno w to uwierzyć, ale tak było.

Zamarzył mi się ażurowy szal, żeby było ciekawiej, miało to miejsce głębokim latem. Zobaczyłam miętową włóczkę i uznałam, że będzie super wyglądała w ażurach narzuconych na ramiona. Letnia suknia, zachód słońca, chłodny wietrzyk, ale niegroźny, bo mam szal ;)

poniedziałek, 30 października 2017

Scarabs, bransoletki

Czasami strój wymaga odpowiedniej biżuterii, czasem za jej doborem przemawia wygoda. Należę do osób niespecjalnie przejmujących się trendami, bo komfort ma dla mnie pierwszorzędne znaczenie. Są dni, że chętnie obwieszam się świecidełkami i w nosie mam co inni na to, ale po jakimś czasie dochodzę do wniosku, że mi niewygodnie. Zdejmuję więc oręż i chowam do torebki, ale nagle czuję się jakaś taka niekompletna. Wtedy w sukurs przychodzi mi tzw. biżuteria minimalistyczna. Bransoletki na gumce, supełkowe wisiory i małe broszki. Czytający to panowie niech nawet nie próbują zrozumieć tego fenomenu, nie nadążą z rozkminą. 

No ale co zrobić, jak się naprodukowało kilka skrzynek okazałej biżuterii? Ano narobić więcej, tylko lżejszej, takiej coby nie krępowała ruchów podczas ożywionej gestykulacji, co mam w zwyczaju czynić. 

poniedziałek, 16 października 2017

Simplicite, broszka

Żadna to tajemnica, że lubię broszki. Te małe i większe, każde. Tym bardziej cieszy mnie, gdy znajdzie się ktoś, kto lubi je równie bardzo. W zasadzie nieważne kim by nie była ta osoba, zawsze uśmiechnę się na widok broszki, bo to niezwykle wdzięczny element biżuteryjny. 

Jesień w pełni, a więc na zewnątrz barwne pochody szalików i płaszczy, aż chciałabym wszystkim powpinać w nie jakieś ozdoby ;) No dobra, aż taka szalona nie jestem, ale mam w sobie na tyle spontaniczności, by wysłać małą ozdóbkę komuś, kogo lubię. To maleństwo powędrowało do mojej kuzynki, która na co dzień jest żoną, mamą i kobietą pracującą, którą obowiązuje w biurze dress code. Ta broszka miała być alternatywą do motyla, który jej podarowałam, a który raczej nie nadaje się na spotkanie z szefem ;)


Pewnie jak większości z Was, zdarza mi się kupić jakiś kamyk bez wyraźnego powodu, ot tak po prostu, bo miałam taki kaprys, bo ładny był, bo takiego jeszcze nie miałam. Każdy powód dobry. Ten kwarc leżał więc sobie ładnych kilka lat, bo taki zakup zwykle tym się kończy. Po prostu.

poniedziałek, 2 października 2017

South Bay, chusta

Poprzednia chusta okazała się za mała jak na moje potrzeby, dlatego nie minęło wiele czasu i wzięłam się za kolejną. Prace nad nią trwały jednak dłużej niż planowałam, ale na jesień zdążyłam. Ze mną niestety jest tak, że strasznie się zaplam do czegoś, nie pomyślę dobrze i zaraz robię. Co oczywiście skutkuje wieloma wpadkami, tak było i tym razem. 
Naprawdę lubię dziergać i robię to relatywnie często, ale zwykle trzymam się sprawdzonych form i włóczek, a na tych ostatnich nie znam się niestety. Jak to ja, znalazłam ładny kolor i nie sprawdziłam metrażu, składu itp. Dobrze, że nie kupowałam samochodu ;) No i kupiłam za mało, zaś włóczka kłaczy, a nie przepadam za tym. Po kilku zgrzytach wreszcie ją skończyłam :)



Koniec końców chusta bardzo mi się podoba, zwłaszcza kolory, bo są tu i niebieskości, i ciepłe brązy, i szarobrązy. Tak jak lubię.  A uciążliwe kłaczki można z grubsza powyskubywać ;)

poniedziałek, 18 września 2017

Piniata, broszka

Nie tyle broszka co zestaw broszek, bo wszystkie trzy tworzą integralną całość, nawiązującą do popularnej w Meksyku zabawy. Dzieci z opaską na oczach próbują uderzyć w wypełnioną słodyczami figurkę, by dobrać się do łakoci. Mało to zdrowa zabawa ze względu na słodkości, ale przynajmniej uczy koordynacji ruchowej ;) I podobnie jak większości meksykańskich imprez, towarzyszy jej śmiech, śpiew, tańce i mnóstwo pozytywnej energii.

Wzięłam udział w tym wyzwaniu do kalendarza Royal-Stone 2018, bo wymagało użycia intensywnych kolorów. Tak właśnie widzę Meksyk. Kolory, zabawa i celebracja życia pomimo nie zawsze idealnych warunków bytowych. Dlatego i moja praca nie mogła być zbyt okazała, ani całkiem na serio. Bo chodzi w niej o zabawę.

poniedziałek, 4 września 2017

Balloons, broszka

Dmuchane baloniki, to chyba dla każdego jedna z tych rzeczy, które kojarzą się z dzieciństwem, beztroską i dobrą zabawą. Sama bardzo lubiłam bawić się balonami, a szczególnie odbijać je z kimś, jak piłeczkę. Mój brat zwykle wplatał do zabawy jakiś element zaskoczenia, na przykład pinezkę ;) Ale ja nie o tym. Tych baloników nikt nie będzie przebijał, chociaż mają szpilkę przy zapięciu. To baloniki urodzinowe! 

Urodziny obchodzi sklep Korallo i z tej okazji zorganizował konkurs. Naprawdę bardzo lubię brać udział w wyzwaniach, które pozwalają mi na stworzenie biżuterii, którą będę potem mogła z przyjemnością nosić. Jednym słowem, jestem zwolenniczką łączenia przyjemnego z pożytecznym :) Sami powiedzcie, nie marzyliście skrycie o balonikowej broszce? Ja tak.

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Butterfly, broszka

Wakacje dobiegają końca, lato też niedługo odejdzie w zapomnienie, a ja postanowiłam zrobić bardzo letnią broszkę. Bo jakoś tak, ta pora roku zawsze kojarzyła mi się z motylami. Broszka powędrowała do mojej kuzynki, która (co jest skandalem) nie miała jeszcze niczego mojego w hafcie koralikowym. Pomyślałam, że na początek koralikowy motyl będzie w sam raz. Brocha już do niej pofrunęła i spodobała się ;)

To moja ulubiona kuzynka, więc gdyby nie przypadła jej do gustu, szyłabym do skutku ;)

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Usztywnianie prac w technice haftu koralikowego

Usztywnienie gotowego haftu przed zakończeniem robótki skórą lub innym materiałem wydaje się dla niektórych oczywistością, dla drugich czymś niepotrzebnym, a dla innych czarną magią. Dostaję jednak na tyle dużo pytań w tej sprawie, że postanowiłam napisać ten poradnik.

Po co w ogóle usztywniać haft koralikowy i czy jest to potrzebne? Odpowiedź nie jest jednoznaczna, bo każdy twórca dąży do wypracowania własnych technik i stylu. Czasem więc "wiotka" praca jest częścią zamysłu artystycznego i wygląda ciekawie. Pamiętać należy jednak o tym, że biżuteria tekstylna, a w tym również wykonana techniką haftu koralikowego, może się odkształcać. Sprzyja temu filcowy podkład, na który naszywamy koraliki, ściegi wykonane nicią, a także same koraliki i kamienie, które obciążają materiał. Czasem zbyt ciężka aplikacja nadwyręża podkład i całość zaczyna odstawać. Niekiedy, przy dużych pracach, zwłaszcza koliach, biżuteria przestaje trzymać pierwotny kształt. Do tego dochodzi nieunikniony proces zużywania się podczas noszenia, warunki zewnętrzne, złe przechowywanie itd.

Jest też druga strona medalu, tzw. doopka lub plecki, na których widać wszystkie nierówności po ściegach, kamieniach i kryształkach, trzeba przyznać, że nie jest to estetyczne. Aby to ukryć, należy dodać między gotowy haft, a materiał wykończeniowy jeszcze jedną warstwę tworzywa. I o tym pokrótce będzie ten artykuł.


Do głównych zalet usztywniania prac w technice haftu koralikowego zaliczyłabym:

poniedziałek, 24 lipca 2017

Funny Bunny, broszka

Nie oszukujmy się, z konsekwencją ostatnio u mnie krucho. Zajączek miał być gotowy na Wielkanoc, a mamy połowę wakacji. Niby lepiej późno niż wcale, ale jednak prokrastynacją trąci na kilometr. Z lekka obciach. No ale nic, jest zajączek wakacyjny, nawet tu i ówdzie różowy. Kolor to ładny, jednak nie do końca mój. Drzewiej zdarzało mi się nim gardzić, dziś łaskawie toleruję. Jest progres. Może nawet kiedyś zrobię coś na czas. Jednak na pinkfairy nie macie co liczyć :)

Zajączek jest kontynuacją mojego pomysłu na biżuterię koralikową w stylu origami. Przyznam szczerze, że projektów mi nie brakuje, z papieru można wykonać tyle świetnych rzeczy, więc i haftem koralikowym się da. W planach jest kilka zwierzaczków, ale na razie zostawiam Was z tym zabawnym zajączkiem :)

poniedziałek, 10 lipca 2017

Maroko, bransoletka

To nie tyle bransoletka, ile bransoleta, bo przy wymiarach 6,5 cm na 19 cm, to już wyrazisty twór. Właśnie z taką wyrazistością kojarzy mi się Maroko, z zapachami przypraw, piekącym słońcem, oślepiającą taflą wody i fantastyczną architekturą w towarzystwie kolorów i wzorów. Google był moim wybawicielem, gdy szukałam inspiracji do kolejnego etapu konkursy Royal Stone Kalendarz 2018, a szczególnie moją uwagę przykuły mozaiki. Arabeski na ścianach, podłogach, schodach i gdzie tylko spojrzeć, ale tak misterne, i mimo pozornego chaosu i przepychu, uporządkowane i proste. 

Myślę, że właśnie taki efekt osiągnęłam, kładąc nacisk na kolory - rożne odcienie niebieskiego w towarzystwie złota.

wtorek, 20 czerwca 2017

Elise, szydełkowa chusta

Taką właśnie nazwę nosi projekt tej szydełkowej chusty. Od dawna chodziła za mną ta część garderoby, a gdy po raz pierwszy ujrzałam kolory włóczki o nazwie Bajeczna, po prostu musiałam wcielić to marzenie w życie. Materiał to mieszanka akrylu z bawełną w równych proporcjach od czeskiego producentVlna-Hep. Kolor ma numer 144, to piękne odcienie jasnego brązu wpadającego w popiel, musztardowego pomarańczu i błękitu pruskiego.



Sam wzór jest banalnie prosty, a znaleźć go możecie na Raverly (na końcu posta link), jego autorem jest Evan Plevinski.

poniedziałek, 29 maja 2017

Nietypowy post lalkowy

Jak nietrudno zauważyć, posty szydełkowe to rzadkość na moim blogu. Głównie dziergam z koralików, zaś włóczki to rzecz poboczna, a maskotki to sprawa wyjątkowo nietypowa. Musicie wiedzieć, choć zapewne gdzieś już o tym wspominałam, że dzianina towarzyszy mi od tak dawna, że nie pamiętam swojej pierwszej robótki. Dziergałam dawniej namiętnie, do czasu aż przyszło opamiętanie w tym szaleństwie, bo ile można mieć własnoręcznie wykonanych serwet, swetrów, czapek, szalików etc. Na szczęście zmienia się moda, trendy, a i włóczki są dziś innej jakości, więc od czasu do czasu załącza mi się tryb szalonej dziewiarki, robię nalot na pasmanterię i przepadam.

Maskotki, to kompletnie losowa sprawa, a piszę to gwoli wyjaśnienia dla nieobdarowanych, bo fizyczną niemożliwością jest wykonać taką zabawkę dla absolutnie każdego maluszka moich znajomych i rodziny. W tej kwestii akurat panuje baby bum, a ja jestem jedna, więc robię jak mam wenę, ewentualnie czas, a stworek trafia do tego malca, który akurat przyszedł na świat. Oczywiście sprawdzam najpierw, czy rodzice gustują w takich zabawkach, to jednak ważna rzecz. Siłą rzeczy nie każdy dostaje hendmejda i nie ma to nic wspólnego z brakiem sympatii, bo uwielbiam wszystkie dzieci. 


To moja pierwsza lalka. Robiłam misia, hipopotama, a nawet kotka, ale "ludzia" jeszcze nie miałam okazji. 

poniedziałek, 15 maja 2017

Say Yes, kolia

Już miałam sobie zrobić urlop od koralików i dać odpocząć pokłutym palcom, bo dom zapuszczony, wyprasować by trzeba rosnącą górę prania, a na dodatek w kącie łka torba z włóczkami do przerobienia, ale niestety ciągnie wilka do lasu. Natury nie oszukasz. Zrobiłam jeszcze jedną kolię, ostatnią na jakiś czas. Serio, muszę trochę ogarnąć okolice i zająć się czymś bardziej życiowym. Tymczasem prezentuję kolię na wyjątkową okazję. Z założenia ślubną, rzecz jasna nikt nie zabroni założyć jej na, dajmy na to, rozwód, czy inną niecodzienną sytuację ;)

Kolię zgłosiłam na konkurs Korallo "Powiedz Tak". Tym, którym przejadły się moje konkursowe zapędy, wyjaśniam, że jako hobbysta nie żyjący z rękodzieła, nie mam zbyt wielu okazji do wykonywania tak dużych prac, zatem konkurs to dla mnie najlepsza motywacja.

środa, 3 maja 2017

Bee Happy, kolia

Ostatnio nie mam zbyt wiele chęci na rozpisywanie się, co najlepiej widać po ilości postów na blogu. Licho tu z tą treścią. Tym razem również postaram się streszczać, zwłaszcza że zdjęć sporo. 

To praca konkursowa. Prawdę mówiąc, nie pokusiłabym się o tak dużą rzecz z innej okazji, po prostu brak mi motywacji. Kolia powstała na konkurs Kalendarz Royal Stone 2018 - Polska. Trudny temat, ale wdzięczny. Kłopot sprawiło mi obiektywne spojrzenie na ojczysty kraj. W tej kwestii jestem zbyt stronnicza, co przesłania mi obraz rzeczywistości. To tak trochę, jak z moimi znajomymi z drugiego końca Polski, którzy zaczęli się zachwycać atrakcjami w moim mieście. Pojęcia nie miałam, że tu jakieś są. Mieszkam tu od urodzenia, więc przestałam je zauważać lub uznawać za atrakcje. Trudno zachwycać się czymś, co widzi się po raz 15436678.

Tak właśnie było z szukaniem inspiracji do konkursowego tematu. Ciężko. Pomogła mi wiosna, chociaż latem byłoby jeszcze łatwiej.


Gdybym miała zobrazować Polskę, byłaby właśnie taka. Prosta, kolorowa i pełna życia. Fakt, kwiaty, pszczoły, miód, ewentualnie bursztyn, można znaleźć też w innych krajach, ale tylko tu mają dla mnie takie znaczenie i siłę. Nawet czuję ten zapach, trochę łąki, trochę ziemi, lekko słodki, kręcący w nosie. To tęsknota za tym, co nieskomplikowane. Poczyniłam też kilka luźnych nawiązań do kultury ludowej, sięgając po koral i motywy maków oraz chabrów.

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Wielkanocny kurczaczek, broszka

Uznałam, że mam tyle ozdób świątecznych, że bez sensu jest robić kolejne. Na baziach zawisną "pisanki" z koralików i te tradycyjne, za to ja dostanę nową "zabawkę". Zrobiłam sobie broszkę. Sama nie wiem, czy istnieje coś takiego jak świąteczna biżuteria, ale ja w tym roku będę taką miała ;) Padło na kurczaczka, bo to przesłodkie stworzenie, puchate i nieporadne, nic tylko kochać. 

Kurczaczek powstał na bazie projektu origami, który możecie zobaczyć tu --> klik


Tym sposobem kurczątko dołącza do rozrastającej się rodziny broszek w stylu origami (tu, tu, tu, tu).

poniedziałek, 27 marca 2017

Fox, broszka

Co prawda nie Mulder, zdecydowanie nie Fire, ale najzwyklejszy w świecie lisek. No może nie aż tak zwykły, bo w stylu geometrycznym - origami, a takie raczej po lesie nie hasają. Nie raz już sięgałam po ten motyw (tu, tu i tu), wykorzystałam go i tym razem. Lubię składać rzeczy z papieru, zwykle są one moimi modelami do haftu, ale w przypadku liska posiłkowałam się gotowym szablonem. Motyw pochodzi ze stockowego zdjęcia wzoru tatuażu. Jak widać, nawet "dziarę" można wyhaftować koralikami ;)

Stało się tak dlatego, że złożony z papieru lis nie do końca odpowiadał mojej wizji, wyglądał, jakby go potrącił tir, a ja jestem przeciwna cierpieniu zwierząt, tak że ten. ;) Jeśli jednak macie ochotę poćwiczyć się w sztuce origami, polecam ten tutorial --> klik.

Broszkę zrobiłam w prezencie urodzinowym dla znajomej, pomyślałam, że będzie to miły upominek, zwłaszcza że nie mogłam być na jej przyjęciu urodzinowym. Puściłam męża samego, ufając, że nie zapomni go jej wręczyć, co nie raz miało już miejsce ;) 

poniedziałek, 13 marca 2017

Sakura, kolia

Japonia to dla mnie takie bogactwo skojarzeń, że gdy stała się tematem kolejnego kalendarzowego wyzwania w Royal Stone, to nie wiedziałam, na co się zdecydować. Z jednej strony niesamowicie bogata tradycja - kimona, gejsze, filozofia, jedzenie i moja ulubiona zielona herbata, z drugiej nowoczesność - anime, trochę dziwne, acz fascynujące subkultury, gry komputerowe, technologie.
Poważnie rozważałam wyhaftowanie Totoro, ale pech chciał, że ktoś już go stworzył w mojej technice i byłoby niezręcznie. Lubię bajki, ale w głębi duszy jestem tradycjonalistką, więc moje myśli podążyły w kierunku miłorzębu japońskiego, ale okazało się, że rośnie w Chinach i z Japonią nic prócz nazwy go nie łączy. Został więc banalny kwiat wiśni, jednak im dłużej o nim myślałam, tym bardziej stawał się niezwykły.


Moją główną inspiracją było piękne kimono, jak sądzę ręcznie malowane, z fantastycznie cieniowanym tłem. Od razu chciałam odwzorować je w mojej pracy.

źródło

Kolia jest więc moją wariacją na temat japońskiego kimona z namalowanymi kwiatami wiśni. Prosta i funkcjonalna, a jednocześnie piekielnie pracochłonna, typowo japońska. Kosztowała mnie mnóstwo nerwów z powodu niewielkiej ilości czasu, jaką miałam na jej wykonanie, a że nie lubię fuszerek i zwykle dążę do perfekcji, to szyłam w każdej wolnej chwili.

środa, 22 lutego 2017

Samba in Rio, kolczyki

Karnawał w Rio to dla mnie bardzo odległe klimaty, mało tańczę, nie lubię skąpych strojów i źle się czuję podczas upałów, ale lubię rodzime tradycje i chętnie biorę udział w balach przebierańców. Kilka razy bawiliśmy się ze znajomymi w klimatach bajek jako Maryna i Janosik oraz w świecie dzikiego zachodu, jako barman i ekhm... burdelmama. Nijak ma się to do ognistej samby, to fakt, ale zabawa była nie gorsza i chętnie bym to powtórzyła :)

Gdybym miała powiedzieć, co mi się najbardziej kojarzy z tym egzotycznym karnawałem, odparłabym, że temperamentne tancerki, tych natomiast nie wyobrażam sobie bez piór. Dlatego wykonałam kolczyki z pięknymi, czerwonymi piórkami, które przy każdym ruchu tańczą wraz ze swoimi właścicielkami.


Pióra to coś nowego w moim warsztacie, jakoś dotychczas nie miałam na nie pomysłu, ale przyznać muszę, że chociaż nie pracowało się z nim łatwo, to w towarzystwie koralików, wyglądają świetnie.

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Muminek, broszka

Muminki były jedną z moich ulubionych bajek z dzieciństwa i nie mam tu na myśli kreskówek z telewizji, bo tej przez długi czas nie mieliśmy, mówię o książkach - tych mieliśmy zawsze dużo. I pewnie dlatego zabrakło pieniędzy na telewizor ;) Nie postrzegałam tego jednak w kategoriach traumy z dzieciństwa, tv mogłam obejrzeć u dziadków lub licznych cioć, w domu miałam więcej czasu na czytanie i inne zabawy.  

Wracając do bohatera tego wpisu, moją pierwszą muminkową książką były "Pamiętniki Tatusia Muminka", które prawie się rozpadły od częstego czytania. Wówczas te serie nie były aż tak popularne, jak teraz, spopularyzowały się dopiero wraz z powstaniem kreskówek o przygodach tych sympatycznych stworzeń. Teraz wszyscy kochają Muminki. Gdy zobaczyłam temat Royalowego konkursu - "Bajkowe inspiracje z zimą w tle"- wiedziałam, że lepszej okazji nie będzie, by zrobić coś tak nietypowego, jak Muminkowa broszka.

Urzekła mnie też "Zima Muminków", dość nietypowa, bo Muminki zapadają w sen zimowy, zatem spodziewać by się należało raczej jakiegoś spin-offu z Małą Mi i resztą kompanii, niż sunącego przez śnieżne zaspy Muminka. Na szczęście Tove Jansson pokonała tę niedogodność, wybudzając Muminka ze snu. Co się działo dalej, możecie doczytać lub obejrzeć. Tak czy inaczej, pomyślałam, że przyda się mojemu bohaterowi coś ciepłego w tych nietypowych okolicznościach przyrody i zrobiłam mu szalik i rękawiczki.

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Rustic, broszka

Ostatnio jest mi podwójnie wstyd w kwestii koralikowej. Po pierwsze, zaniedbuję bloga, po drugie robię zawstydzająco małą ilość broszek, a przecież uwielbiam te ozdoby. Niejako na przeprosiny, zrobiłam tę oto broszkę.
Broszka jest prosta i skromna (jak na mnie), jest też duża (6 cm średnicy), ale idealnie pasuje do wielgachnego swetra, na którym każda ozdoba znika w splotach włóczki. Naprawdę trudno taki typ odzieży przyozdobić czymkolwiek, nie licząc chomąta ;)

Centrum broszki to kaboszon z pracowni Artlantydy, odrobinę nierówny, dlatego trudno mi się go oplatało, ale przepięknie szkliwiony.

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Blue Tree, naszyjnik i bransoletka

Witajcie w 2017! Nie zastanawiałam się długo co wybrać na pierwszy wpis tego roku, bo nic innego poza tym kompletem nie mam. Być może wraz z wydłużającym się dniem, będę miała więcej okazji do koralikowania i pokażę jakieś nowości. Na razie jednak ciemno i nieprzyjaźnie dla oczu, więc odpuszczam.

Supełkowa biżuteria chodziła za mną od naprawdę dawna, zbierałam więc wytrwale potrzebne materiały i wreszcie wysupełkowałam mały komplet tylko dla mnie. 

W listopadzie, w ramach prezentu za zajęcie II miejsca w konkursie, Korallo przysłało mi komplet srebrnej biżuterii. Bardzo się ucieszyłam, bo był z moim ulubionym motywem drzewa i na dodatek ze srebra. Zawieszka nie miała nośnika, a bransoletka była z perełkami, co stanowiło problem w noszeniu, dlatego przerobiłam ten śliczny komplet na coś, co będę zakładać często i z przyjemnością.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...