piątek, 29 sierpnia 2014

Not White Wedding, bransoletka

Gdy wychodziłam za mąż, nie byłam już podlotkiem, w powszechnym mniemaniu nestorów rodziny, zdążyłam osiągnąć status starej panny ;) Zrodziło to we mnie wątpliwość co do słuszności wyboru białej sukni, wahałam się też z innego powodu, otóż fatalnie wyglądam w bieli. Zaczęłam rozważać inne opcje, z których najbardziej przypadła mi do gustu suknia w kolorze toffi, zaraz po wrzosowej, tu znowu okazało się, że do ołtarza nie wypada. Stanęło na ecru, chociaż gdybym mogła cofnąć czas, nie uległabym presji i wybrałabym toffi. Jakaż ta suknia była piękna. 

Po czasie dowiedziałam się, że Kościół katolicki nie narzuca określonych strojów ślubnych, nie istnieje zapis czy rozporządzenie mówiące, że narzeczona ma mieć białą, długą suknię, welon i faceta w garniturze :) Przed ołtarzem można "wystąpić" w czym się chce, byleby nie obrażało to Boga, czyli toples odpada. Teoretycznie można pobrać się w jakiejkolwiek, schludnej stylizacji i nikomu nie powinno to przeszkadzać, oprócz cioci, babci, sąsiadów etc ;)

Moda na białe suknie ślubne jest stosunkowo młoda. Pierwszy "white wedding" odbył się w 1840 roku na brytyjskim dworze królewskim, a potem już poszło lawinowo ;) Najpierw wśród elit, a dzięki uprzemysłowieniu produkcji tkanin, także pośród mniej zamożnych. Kto dziś pamięta, że panny młode ubierały po prostu odświętną suknię, którą zwykle zakradały do kościoła, lub kupowały taką, która posłuży na inne okazje?


A skoro biel jest umowna, fasony dyktują aktualne trendy, to dlaczego by nie poszaleć z biżuterią? W epoce wiktoriańskiej modne były szerokie bransolety ciasno obejmujące nadgarstki (źródło), najczęściej dwie takie same, lub w podobnym klimacie.


Moja propozycja jest nietypowa, to haft koralikowy na naturalnej skórze. Białe są tylko perły, reszta to beże, srebro, złoto i opalizujący róż.


Mało w niej "ślubności" w formie do jakiej przywykliśmy, ale dlaczego zawsze ma być tak samo?


Kusiło mnie na jakieś większe odstępstwo od normy, lecz stanęło na bollywoodzkim blasku i stonowanych, "dziewczyńskich" kolorach.


Wybrałam cienką, beżowo-kremową skórę naturalną, która idealnie układa się na ręce. To bardzo wdzięczny materiał na biżuterię i całkiem wygodny podkład do haftu koralikowego.


Tył podkleiłam i podszyłam Ultrasuede w podobnym odcieniu. Szkoda, że na zdjęciach nie da się pokazać, jak miękka i wygodna jest ta ozdoba.


Zdecydowałam się na zapięcie typu slide, które mogę w każdym momencie odpruć, gdyż bransoletka w tej chwili pasuje na nadgarstek nie grubszy niż 16 cm w obwodzie, czyli mój ;)


Wszystkie użyte koraliki pochodzą z czeskiej Preciosy, również rivolki to produkt naszych sąsiadów. Bransoletkę stworzyłam z myślą o sierpniowym konkursie firmy Preciosa Ornela w temacie Wedding



Mam nadzieję, że jest na sali kobieta, która chętnie założy taką ozdobę na jakąś ważną, życiową okoliczność, jeśli nie na własny ślub to może chociaż na cudzy:)

Dziękuję Wam bardzo za to, że do mnie zaglądacie, komentujecie i dodajecie mój blog do obserwowanych. Miło wiedzieć, że to co robię podoba się tylu osobom <3

Pozdrawiam ciepło (bo już coraz zimniej na dworze)!

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Sunflower, broszka

Lubię nadawać nazwy swoim pracom, czuję wtedy, że proces twórczy został pomyślnie ukończony, a dzieło jest kompletne. Z tą brochą od początku wszystko szło nie tak jak powinno i gdy wreszcie wzięłam w dłonie gotową ozdóbkę, pojawiła się totalna pustka, zaćmienie, przepaść, blokada w mózgu. Stanęło na Słoneczniku, bo to piękna roślina, a nic co nosi tak oświeconą nazwę, nie może być złe :)) dodatkowo mam ostatnio fazę na słoneczniki. Za oknem pną się ku słońcu przepiękne okazy u sąsiada, zawsze gdy na nie patrzę, robi mi się jakoś tak weselej. Mam nadzieję, że i ta broszka poprawi niektórym humor.


Sercem tego małego tworka jest pastylka labradorytu, który wyjątkowo pięknie opalizuje w świetle!


Labradoryty to bardzo kapryśne kamienie, trudno właściwie je wyeksponować i bardzo łatwo stłamsić niewłaściwą oprawą. Prułam więc niezliczoną ilość razy, aż stanęło na tym co widzicie.


W koralikach dominują czernie (Toho Treasure Hybrid Jet Picasso, Round 15o i 11o Opaque Jet) oraz metaliczne miedzie i fiolety z odrobiną zmrożonej szarości w postaci Toho 11o Transparent Frosted Gray.


Koraliki SuperDuo nie miały takiego koloru, gdy zaczynałam haftować, były obłędnie wielokolorowe w cudnych odcieniach pasujących do koralików, które wybrałam na pikotki. Chyba pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego, by jeszcze przed skończeniem pracy farba starła się od dotyku! Bardzo nie polecam koloru Matte Metalic Iris Purple, no chyba, że podoba wam się to, co z niego zostaje :))


Tył podszyłam ekoskórką z wytłaczaniami ala skóra strusia w śliwkowym kolorze, zapięcie z "bezpiecznikiem". Wymiary broszki to 4,5 cm na 4 cm w najszerszych miejscach.


Mam nadzieję, że mój Sunflower przypadł Wam do gustu i pomoże radośnie zacząć ciężki tydzień, już ostatni wakacyjny :(

Pozdrawiam ciepło!


poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Kule koralikowo szydełkowe - odsłona pierwsza, zielony

Wzięło mnie na kule już dawno temu, pomyślałam sobie, że skoro innym wychodzi to i mi kiedyś musi, no i przepadłam. Pierwsze próby nie były zbyt udane, ale jak już oswoiłam potwora, to poszło z górki :) Zaczęłam od zieleni, bo to taki piękny kolor i pasuje do większości moich ubrań. Prototypową kulę koralikowo szydełkową zrobiłam z myślą o sobie i chociaż nie jest idealna, to zostanie ze mną na zawsze, naprawdę ją lubię. Melanż był w tym wypadku przemyślanym wyborem, bowiem pozwala na sprytne ukrycie błędów w ściegach, przydaje się też gdy nie mam pewności czy wystarczy mi koralików. Dosypuję trochę tego i owego i po problemie:)


Zdecydowałam się na Toho 15o co nie było zbyt mądrą decyzją, nauka na takich maleństwach potrafi wyprowadzić z równowagi. Straty moralne rekompensuje mi jedynie świadomość, że podołałam. Poza tym piętnastki w kulach wyglądają naprawdę dobrze.


W środku zawieszki znajduje się spora, ponad 3 cm drewniana kula, dzięki niej wisiorek jest bardzo lekki.


Nawlekłam bardzo dużo koralików, jak się okazało, przy okazji wyszła z nich bransoletka. Bransa jest maksymalnie prosta, ma 8 koralików w rzędzie, a zamiast zapięcia koralik zielonego jadeitu. Idealna na moje lenistwo i szczupły nadgarstek, bardzo nie lubię zapinania bransoletek.


Zwykle, gdy zabieram się za coś zupełnie nowego, ogarnia mnie dziki szał tworzenia, w zasadzie nie mam ochoty na nic innego, jak tylko uskuteczniać nowo nabytą umiejętność. Co do kulek nie miałam żadnych wątpliwości, że będzie inaczej, dosypałam więc do zielonych koralików kilka odcieni fioletu i przystąpiłam do kolejnego projektu. Powyżej bransoletka do kompletu, można ją nosić razem z poprzednią. 


Kula jest zdecydowanie mniejsza od poprzedniej, ma około 2 cm średnicy i 5 cm długości wraz z krawatką, jest też wyjątkowo trudną modelką, nie udało mi się zrobić żadnej godnej fotki.


Ostatnia bohaterka dzisiejszego postu, też jest zielona, a jakże :) Do pierwszej mieszanki dosypałam pokaźną ilość brązów, koralików nie wystarczyło na bransoletkę, może kiedyś ją dodziergam.


Ta kula "zawisła" na miedzianym łańcuszku, zielenie i rudości fajnie do siebie pasują.


Dziś to wszystko, ale z pewnością wrócę z kolejna porcją szydełkowych kul, już kupiłam kolejny motek DMC :) Te kule to ciekawa odskocznia od haftu koralikowego i niebanalny pomysł na niezobowiązujący prezent. 

Jeśli macie ochotę stworzyć własne kule to odsyłam do porad i tutoriali moich blogowych koleżanek --> KLIK i KLIK oraz KLIK.

Pozdrawiam ciepło!

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Fruit Mist, broszka

Tytuł posta jest tendencyjny, przyznaję, ale trudno było mi się oprzeć, biorąc pod uwagę, że jest środek lata a drzewa oraz krzewy uginają się pod ciężarem owocowej soczystości :) Mam tylko nadzieję, że firma z Garwolina nie obrazi się za zwędzenie im nazwy mgiełki do ciała :P Broszka jest różowa, co bardzo zdziwiło mojego męża, który tak jak ja fanem tego koloru nie jest, przyzwyczaił się, że większość tego co robię powstaje na użytek własny i chyba wystraszył się, że będę ją nosić ;) Bazinga! Nie będę nosić, ale coś czuję, że długo u mnie miejsca nie zagrzeje ta malinowo-truskawkowo-wiśniowo-porzeczkowa ozdóbka:)


Pomysł na tę bajecznie barwioną pastylkę agatu miałam nieco inny, ale wyszło jak widzicie. Nie mały w tym udział miała miseczka owoców, którą właśnie pałaszowałam.


Nie wyobrażam sobie lata bez owoców, lub chociaż sorbetu owocowego. Na szczęście nie jestem słodkolubna i nie ruszają mnie torty, placki czy drożdżówki, ale salaterką malin nie pogardzę :) Akurat wybrałam sobie tę wyjątkowo nieprzyjazną porę roku na odchudzanie, wszyscy kuszą owocami, ale w deserach, koktajlach, pod bitą śmietaną i w innym złu posypanym cukrem, więc całkiem możliwe, że ta broszka jest wynikiem mojej frustracji ;)


Ale do rzeczy zanim w kogoś rzucę tortem:)) pastylkę agatu obszyłam koralikami Toho w dwóch rozmiarach i kolorach Inside Color Lustered Black Diamond Pink Lined, Gold Lustered Rasberry, Ceylon Smoke, Ceylon Impatiens Pink, Copper Lined Alabaster, Gold Lustered Orion oraz Transparent Light French Rose.


Dodałam sieczkę z różowego kwarcu oraz kilka kuleczek barwionego jadeitu oraz kryształków Fire Polish 3 mm w szarym i różowym odcieniu.


Tył podszyłam Ultrasuede w kolorze bardzo intensywnego różu, zamontowałam zapięcie z "bezpiecznikiem", by się samo nie rozpinało i gotowe. Broszka ma w najszerszych miejscach 4,7 cm na 3,6 cm.


Mam nadzieję, że rozbudziłam w was apetyt na zdrową, owocową przekąskę.
Dziękuję, że do mnie zaglądacie, dołączacie do grona obserwatorów a czasami komentujecie, każdy ślad waszej obecności jest dla mnie niezwykle miły.

Pozdrawiam owocowo!

czwartek, 7 sierpnia 2014

Na czym haftować koralikami, czyli subiektywny przegląd podkładów do haftu koralikowego

W poprzedniej części mojego poradnika dla chcących rozpocząć lub udoskonalić swój haft koralikowy przedstawiłam swoje subiektywne spojrzenie na materiały wykończeniowe, czyli wszystko to, czym sama podszywam tyły swoich prac. Dziś omówię te produkty, na które można naszyć koraliki tak, by wasza praca zaczęła przypominać biżuterię:) Wbrew pozorom oba tematy zazębiają się i w wielu punktach powtarzają, jednakże tym razem nakreślę zagadnienie w zupełnie innym kontekście, a zatem znajdziecie tu mnóstwo nowych wskazówek i wyjaśnień.


Nie będę oryginalna, mówiąc, że haftować można w zasadzie na wszystkim, a jeśli dodatkowo nie zawęzimy pola manewru tylko do biżuterii, to ilość produktów staje się niemal nieograniczona. Można przecież wykonać koralikową aplikację na sukience, torebce czy nawet zasłonie, jeśli ktoś ma taki kaprys. Jeżeli da się w to wbić igłę, to nie ma przeszkód, ogranicza was tylko własna wyobraźnia i prawo ;)

Chciałabym jednak skupić się na biżuterii i pomóc wam wybrać takie produkty, które ułatwią pracę i sprawią, że wasze kolczyki, wisiorki czy broszki będą wyglądać estetycznie.

FILC

Filc filcowi nie równy, jeśli mieliście z nim do czynienia, wiecie, co mam na myśli. Niektóre filce są mięciutkie i cienkie, inne sztywne i niemiłe w dotyku. Niemniej jednak to jeden z najlepszych wyborów do haftu koralikowego, ale nie jedyny. Filc był pierwszym podłożem, jakie wybrałam do naszycia koralików i nadal po niego sięgam, pokrótce omówię, który rodzaj, do czego najlepiej zastosować i czego należy unikać.

Filc jest wyrobem włókienniczym otrzymywanym przez spilśnianie (folowanie), tradycyjnie wyrabiany z włókien zwierzęcych i roślinnych. Obecnie jednak najczęściej można spotkać filce z włókien syntetycznych takich jak wiskoza czy poliester. (źródło)

GRUBY FILC

To był mój pierwszy zakup w czasie, gdy zaczynałam swoją przygodę z haftem koralikowym. Nie miałam pojęcia gdzie szukać informacji, więc kupiłam to, co uznałam na stosowne. Przyglądałam się uważnie pracom znalezionym w internecie i doszłam do wniosku, że to, co wystaje spod koralików to chyba filc, więc trzeba sobie taki sprawić:) Mój budżet był ograniczony, więc zdecydowałam się na najtańszą opcję.


Filc okazał się dość gruby (około 2 mm) i sztywny, ale dobrze mi się na nim szyło. Myślę, że nie takie było jego przeznaczenie, lecz z zadania wywiązał się na medal. 


Znajdziecie go w formie arkuszy A4 o grubości 2 mm - 3 mm, w kilku niezbyt nasyconych kolorach. Cena jest niska, ja za swój płaciłam 1,5 zł, ale głowy nie dam, że wszędzie kosztuje tyle samo. To, co sprawia, że nadal od czasu do czasu po niego sięgam, to jego sztywność. Skończonej robótki właściwie nie trzeba dodatkowo stabilizować.


Jak widzicie, muszę go przytrzymywać, by zachował taki kształt. Kiepska podatność na formowanie może być jego wadą, na szczęście są projekty, do których świetnie się nadaje. Unikam go jednak do tworzenia bransoletek i małych form. Bransoletki stają się za sztywne, a np. małe broszki wyglądają jak napompowane poduszeczki :) Ponadto, choć nie jest to regułą, zdarzają się egzemplarze z długimi mechacącymi się włóknami, co nie wygląda dobrze w pracach. 
Jeśli uda wam się znaleźć taki filc w sklepach stacjonarnych, to sprawdźcie najpierw jego jakość, jeśli uznacie, że ma wszystko to, czego wam potrzeba - bierzcie.

CIENKI FILC

Cienki wiskozowy filc znajduje się w ofercie niemal każdego sklepu z sutaszem i koralikami. To, co od razu przykuje waszą uwagę, to przebogata gama kolorystyczna, chyba nie ma koloru, w którym by go nie wyprodukowano :)


Głównym producentem tego wyrobu, jest niemiecki Knorr Prandell, znajdziecie też na rynku produkty innych firm, charakteryzujące się niezwykłą cienkością, lecz nie tak miękkie i nieco sztywniejsze. Do haftu lepiej nadadzą się sztywniejsze arkusze.


Prandell ma tę niekwestionowaną zaletę, że rzadko przekracza 1 mm grubości i jest relatywnie tani. Za arkusz A4 zapłacicie około 2,5 zł. Wybieram go do naprawdę małych prac i gdy nie chcę, by nabrały niechcianej objętości, jednak obecnie robię to rzadko. 


Nie polecam go do większych projektów, bo za bardzo się odkształca, strasznie mechaci i może przedzierać. Jeśli jednak zdecydowaliście się na tę opcję, bo na przykład nie mieliście pod ręką nic innego, bezwzględnie usztywnijcie go czymś od spodu przed wykończeniem tyłu. Możecie go również używać jako wypełnienie przestrzennych haftów, podkładek do ustabilizowania rivoli, guzików lub nieforemnych kamieni. Świetnie współpracuje z klejami, więc nada się do tego znakomicie.

***

Alternatywą do jednoskładnikowego poliestrowego czy wiskozowego filcu, są filce z mieszanek. Miałam okazję trafić na cienki (1 mm) filc wiskozowy z 30% domieszką wełny, o nazwie Mi-filc. Dotychczas widziałam podobne hybrydy w sklepach artystycznych, zawierały jednak więcej wełny i przeznaczone były do filcowania na sucho. Na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od standardowego, ale w dotyku jest bardziej mięsisty i zwarty.


Nie jestem w stanie podpowiedzieć gdzie ani w jakiej cenie go kupić, ponieważ swoje arkusze dostałam w prezencie, powiedzieć jednak mogę, że miło mnie zaskoczył. Specjalnie pastwiłam się nad robótką i mocno zaciągałam nić, ale odkształcenia były minimalne.


Pomimo właściwości typowych dla cienkich filców, takich jak delikatność, wiotkość i mechacenie, mi-filc jest dużo bardziej wytrzymały na uszkodzenia, przedzieranie i rozciąganie, co z pewnością jest zasługą wełny. Jeśli na niego natraficie, koniecznie wypróbujcie.


PROFESJONALNE PODKŁADY

Nie do końca wiedziałam do jakiej grupy zaliczyć poniższe produkty, technicznie rzecz ujmując są syntetycznymi filcami, ale ich cechy fizyczne nie pasują do schematu.

LACY'S STIFF STUFF

To produkt amerykański, wynaleziony w 1996 roku w Rosewell. Na pierwszy rzut oka wygląda jak kartka papieru lub mocno wyprasowana włóknina, ale w strukturze przypomina filc.

Jest sztywny, lecz daje się z łatwością formować, można go farbować, moczyć, rysować na nim, jest bardzo odporny na warunki atmosferyczne. Świetnie trzyma naklejone kaboszony czy kamienie i przede wszystkim idealnie się go szyje. Do tego jest naprawdę cieniutki i gładki.


W zasadzie nie ma wad poza jedną - ceną. Ja za swój mini arkusik wielkości dzienniczka ucznia zapłaciłam, o zgrozo, 8 zł! Pełnowymiarowy Lacy's w formacie 22 x 28 to wydatek rzędu 20 zł. Nie jest to cena wygórowana za tak świetną jakość, pamiętać jednak należy, że siła nabywcza pieniądza w Polsce jest nieporównywanie niższa w stosunku do naszych zachodnich sąsiadów. Dlatego, jeśli wam nie żal takiego wydatku, kupcie.

A jak zachowuje się Lacy's w akcji zobaczyć możecie, chociażby tu --> klik.

PODKŁADY

1. Pierwszy z podkładów, na jaki trafiłam to poliestrowa włóknina podkładowa do wyszywania koralikami o grubości około 1 - 1.5 mm i dość zwartej strukturze, która niemal nie mechaci się. Czasem można ją spotkać pod nazwą sztywny filc.


Czyli bardzo fajna alternatywa dla powyżej omówionych produktów, łączy w sobie wiele zalet filcu i poniekąd Lacy's. Jest bowiem delikatna jak filc, ale mniej się mechaci a w kwestii sztywności i grubości bliżej jej do Lacy's, stąd moje porównanie.


Spotkałam się z tym produktem dopiero kilka razy, ale od kiedy po raz pierwszy wypróbowałam, używam namiętnie. Gama kolorystyczna jest dość ograniczona, w każdym razie na chwilę, gdy to piszę.
Podkłady nabyć można w formie arkuszy A4 lub zbliżonych gabarytach, w cenie od 4 do 10 zł w zależności od producenta. Ja sięgam po te tańsze, bo po co przepłacać:)
Szyje się na nim bardzo komfortowo, świetnie trzyma naklejone kaboszony i mniej się odkształca w czasie pracy niż cienki filc, co widać na poniższym zdjęciu.


Rzadko robię zdjęcia moim pracom z bebechami na wierzchu, ale się poprawię, bo to świetny materiał porównawczy, zarówno do oceny mojej techniki, jak i używanych półproduktów. Jak widzicie, dość ciasno zaciągałam nić, a robótka nadal trzyma kształt. To bardzo przyzwoity produkt, który mogę wam polecić z czystym sumieniem.

2. Podkład numer dwa, choć dla mnie numer jeden, to niemiecki Knorr Prandell w sztywnej i cienkiej wersji.

Podkład ten jest porównywalny jakością do Lacy's tyko tańszy. Jego cena waha się pomiędzy 8- 17 zł w zależności od wielkości arkusza. Ja najczęściej używam białego i szarego, które potem barwię, ale gama kolorystyczna jest bardzo bogata. W zasadzie mogłabym zamknąć ten artykuł na omówieniu tylko tego produktu, bo dla mnie to złoty Graal, na którym szyje się bez porównania do czegokolwiek, ale lubię mieć wybór i wy też powinniście go mieć. Bo w koralikowaniu nie ma reguł, tak właśnie powstaje niepowtarzalny styl każdego twórcy.

***
W tym momencie rodzi się pytanie, które pewnie i tak padnie z waszej strony ;)

Jaki kolor filcu lub włókniny wybrać?

Mnogość kolorów filców nie bierze się z niczego, ale pamiętać musicie, że nie jest to docelowy produkt do naszywania koralików, są nim podkłady, a te najczęściej występują w bieli, ewentualnie w neutralnych barwach i czerni. Otóż dzieje się tak po to, by ułatwić naszą pracę. Na jasnym tle lepiej rozrysować projekt, umożliwia to również zwarta struktura powierzchni.

O barwieniu podkładów do haftu koralikowego napisałam osobny artykuł, do lektury którego serdecznie zapraszam à KLIK


Dowiecie się z niego, jakie medium będzie najlepsze do zabarwienia całego podkładu lub jego fragmentów oraz co zrobić, gdy praca jest bardzo kolorowa, z wieloma motywami, a wy macie tylko biały podkład.


ULTRASUEDE® 

Ultrasuede jest zastrzeżoną nazwą handlową syntetycznego zamszu z polimerowych mikrowłókien, wynalezionego w 1970 roku przez dr Miyoshi Okamoto (tego samego od Alkantary). Ta tkanina do złudzenia przypominająca zamsz, wykonana jest z włókniny poliestrowej i niewłóknistego poliuretanu w różnych proporcjach, jednak dzięki swojej strukturze łączącej cechy tkaniny i pianki nie ścierą się, nie absorbuje płynów, mniej brudzi, nie strzępi i można ją prać (źródło). W odróżnieniu od Alkantary Ultrasuede jest dwustronny, bardziej mięsisty oraz zwarty (przez włókna nieproszone nie przejdzie nic większego niż 10 mikronów!), ponadto delikatnie elastyczny zawsze w jednym kierunku ułożenia włókien.


Niestety nie znalazłam w Polsce nikogo, kto zajmowałby się dystrybucją na nasz rodzimy rynek, prócz tego produkt ten nie należy do tanich. Przykładowo, kawałek o wymiarach około 11 na 22 cm kosztuje w Stanach mniej więcej 16 złotych :( Moje arkusze były znacznie tańsze, poza tym to kolejny prezent od mojego męża <3 (kilka lat po napisaniu tego artykułu nadal nic)


Ultrasuede występuje w niezliczonej mnogości barw i kilku grubościach. Ten ze zdjęcia powyżej to wersja Soft (0,8 mm), istnieją jeszcze HD, Luxury i Light. Do haftu i wykończenia polecam wam wersję Soft i Light (0,6 mm).


Myślę, że częściej będę nim wykańczać swoje prace niż na nim haftować, jednakże niejednokrotnie sięgnę po niego i w tym celu. Igła wchodzi weń gładko, jednak nie z taką łatwością jak w filc. Ultrasuede się nie mechaci, co oznacza, że idealnie nada się do prac z użyciem filigranów oraz luźnych ściegów. No i nie strzępi się, czy trzeba czegoś więcej?

SUPERSUEDE I ALKANTARA

To nasi starzy, dobrzy znajomi, których można kupić w niemal każdym sklepie z akcesoriami do haftu lub sutaszu. Szczerze mówiąc, do dziś nie doszłam do tego, co tak naprawdę sprzedawane jest pod nazwą Supersuede. Wydałam ostatnio trochę grosza, próbując dociec prawdy i kupiłam coś, co nazywało się Alkantara w sklepie koralikowym, a także w hurtowni tkanin szczycącej się tym, że importuje z Włoch oraz arkusz Supersuede w ulubionym sklepiku. Moja konsternacja pogłębiła się tylko, bo wszystkie materiały wyglądały identycznie! Żadnej różnicy, zero. Czymkolwiek jednak jest to, co możemy nabyć w sklepach, świetnie nadaje się do haftu koralikowego.


Za arkusz formatu A4 zapłacimy około 4 złote, do wyboru mamy dość szeroką gamę kolorystyczną, co czyni ten produkt bardzo atrakcyjnym. Jedynym minusem jest strzępienie, najbardziej siepie się spodnia strona. Pamiętajcie więc by zawsze ciąć bardzo ostrymi nożyczkami, co przynajmniej chwilowo rozwiąże problem. Zawsze wyszywajcie na fragmencie większym niż obszar pokrywany koralikami, by móc gotowy haft przyciąć na świeżo, pozbywając się wszystkich wystrzępionych części.


Robótkę warto usztywnić tekturą, zanim zaczniecie doszywać tył, superseuede bowiem jest zbyt wiotki, by utrzymać niezmienioną formę po obciążeniu go kamieniami i koralikami. Jeśli tego nie zrobicie, powstałe "budy" będą widoczne pod skórką, czy dermą, którymi wykończycie "plecki".

Poniżej jeden z pięknych medalionów Rudej z bloga Rudziaszkowo, wyhaftowany na supersuede. Zdjęcie opublikowane za zgodą autorki.



SKÓRA NATURALNA

Pisząc pierwszą część poradnika, miałam dość ograniczoną wiedzę empiryczną na temat naturalnych skór. Szukając wymarzonych cienkich skórek, dokonałam wielu chybionych zakupów, pomnażając swój stan posiadania o egzemplarze absolutnie nienadające się do haftu. Na szczęście udało mi się trafić na przepiękne, cieniutkie skórki kozie i owcze prosto z Włoch, z których najcieńsza ma zaledwie 0,4 mm grubości. Igła wchodzi w nie jak w masło!


Jeśli nie chcecie, by spod koralików wychodziły kłaczki, lub zależy wam na nadaniu pracy odrobiny ekskluzywności, wyhaftujcie swoją biżuterię na naturalnej skórze. Zawsze wybierajcie tę najcieńszą i najbardziej miękką.


Pamiętajcie, że to naturalny surowiec, więc należy obchodzić się z nim delikatnie. Zawsze tnijcie ostrymi nożyczkami oraz używajcie ostrej, cienkiej i najlepiej krótkiej igły. Ja szyłam długą, która trafiła na naturalne zgrubienie w strukturze skórki, nie wytrzymała nacisku i pękła z trzaskiem. Ponadto zawsze utrzymujcie ręce i miejsce pracy w czystości, bo zabrudzenie będzie trudno usunąć z tak delikatnej materii.


Trudno mi powiedzieć, jaka jest średnia cena naturalnej skóry, bo każdy sprzedający ustala ją indywidualnie w zależności od wielu czynników, takich jak jej grubość, rodzaj, miejsce pochodzenia, gatunek, sposób wykończenia lub własne widzimisię (na takich też trafiłam). Za jeden nieregularny kawałek około 40 cm na 65 cm, cienkiej skóry ze skazami (nie przeszkadzają mi, bo nie jest mi potrzebny lity arkusz) zapłaciłam około 18 zł, a nie jestem pewna, czy będę w stanie wykorzystać to w tym życiu:)

INNE MATERIAŁY

Tak jak na początku wspomniałam, teoretycznie można wykonać biżuterię w technice haftu koralikowego niemal na każdym podłożu. Od tego, jak skomponujecie swoje dzieło, zależeć będzie jego efekt końcowy, nie bójcie się więc eksperymentować. Do najbardziej nietypowych materiałów, o jakich słyszałam lub po jakie sama sięgnęłam, zaliczyć mogę:

1. Futro z długim włosiem

Możecie do tego celu wykorzystać zarówno naturalne, jak i sztuczne futro, najważniejsze by współpracowało z igłą. Ta broszka wykonana jest ze sztucznego włosia, które szyło się zupełnie bezproblemowo.


2. Futerko z króciutkim włosiem

Zalecenia jak powyżej, z tą różnicą, że nie trzeba karczować włosia pod kaboszon. Niektóre surowce tego typu mają tendencję do "linienia", sprawdzajcie to przed przystąpieniem do pracy, nikt nie lubi łysych broszek:)


3. Dżins

Dżins, a także każda inna grubsza tkanina to bardzo wdzięczne podłoże do naszywania wszelakich aplikacji, może się oczywiście strzępić, ale to niewielka cena za oryginalność waszych prac.


4. Aksamit

Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest wykorzystanie aksamitu, który, choć wygląda pięknie, to okrutnie się strzępi. Ja haftowałam na nim tylko raz, na mojej studniówkowej sukience, aplikacja była prosta, ale pięknie ożywiła czarną kreację. Ostatnio jednak pojawiły się w sprzedaży szerokie taśmy z tego materiału, idealnie wręcz nadające się do wyhaftowania bransoletek, chociaż pomysł nie jest nowy. Szczególnie popularne były w epoce wiktoriańskiej. Możecie o tym poczytać tu.

5. Kanwa

Wyszywanie koralikami na kanwie przypomina haft krzyżykowy, wymaga zatem opanowania zupełnie innej techniki. Zachęcam jednak do spróbowania, bo efekty są fantastyczne. Poniżej praca Silver Aguti wykonana właśnie na kanwie. Naszyjnik nosi nazwę Paź Królowej. Zdjęcie opublikowane za zgodą autorki.



6. Flizelina

Flizelina jest dość cienka i wiotka, ale jeśli sprasujemy ze sobą kilka jej warstw, stanie się bardzo fajnym podłożem do haftu koralikowego. Słyszałam o tym "patencie" od koleżanek, ale sama nie próbowałam, pomysł wydaje się jednak wart sprawdzenia.

7. Sztuczna skórka

Ekoskórka, podobnie jak wiele tu omawianych materiałów, najczęściej wykorzystywana jest do wykańczania tyłów prac w technice haftu koralikowego, ale tak samo, jak powyżej wspomniane, nadaje się do tego, by na niej wyszywać. Wszystko zależy jednak od jej jakości, gdy jest bardzo cienka lub po prostu gorszego sortu, może się przedzierać w miejscach wbicia igły. Nie skreślajcie jej jednak, bo potrafi nadać biżuterii niepowtarzalnego charakteru.
***
Mam nadzieję, że te porady okazały się  pomocne, szczególnie dla tych z was, którzy dopiero chwytacie za igłę. Jeśli macie własne spostrzeżenia na temat podkładów do haftu koralikowego, podzielcie się nimi w komentarzu, może warto o nie wzbogacić ten tekst. Pisząc poprzedni post (o materiałach wykończeniowych), nie byłam świadoma wielu rzeczy, o których dowiedziałam się dopiero od was, zapewne uzupełnię go o kilka istotnych kwestii :)

Pozdrawiam serdecznie:)

Pozostałe części poradnika:

1. Przegląd materiałów wykończeniowych.
2. Czym haftować koralikami czyli o niciach i igłach.
3.  Czym kleić? Przegląd klejów do haftu koralikowego

Nie zgadzam się na rozpowszechnianie tego artykułu bez podania autora i linku do lokalizacji na moim blogu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...