sobota, 28 maja 2016

Lady B., broszka

Od dawna chodził za mną jakiś owad, na szczęście, od kiedy mam w oknach moskitiery, nie było to żywe stworzenie. Dwa lata temu zmajstrowałam żuka i chociaż bardzo spodobała mi się praca nad nim, na tym poprzestałam. Czasami tak mam. Ostatnio jednak pogoda jest tak cudna, że nie chce mi się szyć kolejnego naszyjnika, wolałam wykonać coś mniej oczywistego i zabawnego. Padło na biedronkę, bo gdybym miała (pod przymusem oczywiście) wybrać owada, którego boję się najmniej, byłaby to właśnie biedronka. 


Ta  biedronka jest jednocześnie pierwszą moją pracą wykonaną haftem koralikowym 3D. Dodatkowo ma ruchome skrzydełka, więc może powinnam go nazwać 3D mobile :) Żuk posiadał element tej techniki, ale zbyt skromny na to, bym mogła go potraktować poważnie. Coś czuję, że będzie zazdrosny. 

Na  moim fanpage'u zamieściłam zdjęcie z powstawania pracy, zanim jeszcze zaczęła przypominać cokolwiek. Oprócz przezabawnych i bardzo kreatywnych komentarzy czytelników, znajdziecie tam szczegółowy ogląd na sprawę. Skrzydełka są wypukłe, ale same się nie rwą do lotu, podparłam je do zdjęcia szpilkami.


Resztę Lady B. stanowi szkło fusingowe z pracowni Apandany. Szkiełko miało odpowiedni kształt, ale jego kolor raczej nie występuje u tego typu chrabąszczy, no cóż, kto powiedział, że to zwykły owad. 


Co prawda starałam się nadać jej pozory normalności, ale koraliki wymagają ustępstw.

Zasadniczo to broszka, więc musi spełniać swoją funkcję.


No dobrze, czasami może być czymś innym :)


Próbowałam zrobić moim owadom wspólną fotkę, ale żuk nie chciał współpracować. Wolał leżeć i zbijać się z koleżanki. Dlatego na koniec mam dla was krótką opowieść z życia wędrującej biedronki :)





...i poszła w siną dal.

Animacja traci na jakości jeśli jest większa, więc wybaczcie.

Biedronkę zgłaszam do wyzwania szuflady - OWADY


Dajcie znać, co myślicie o tego typu stworach, czy nadają się na biżuterię? A może sami kiedyś takie poczyniliście? Czy chcielibyście jeszcze kiedyś zobaczyć u mnie coś podobnego?

Pozdrawiam ciepło :)


poniedziałek, 23 maja 2016

Barroco, kolia

Ostatni raz o epokach uczyłam się w szkole, czyli w zeszłym wieku, jakby na to nie patrzeć. Trochę wody upłynęło i sporo wiedzy wyparowało. Musiałam się doszkolić i spędzić przed komputerem kilka godzin, by nadrobić zaległości. Poskładałam te wszystkie informacje w całość i wyszła mi taka oto wizja baroku, a dokładniej jego schyłku, bo jak się okazuje, zeszło na nią szmat czasu i trochę inaczej wyglądała na początku i zupełnie odmiennie pod koniec. Mam na myśli epokę, nie kolię, tę akurat zrobiłam relatywnie szybko ;)


U mnie przeważa rokoko, jest mniej kolorowo, pastelowo nawet - zwłaszcza  w perłach. Prawdę mówiąc pierwotny projekt był bardziej wypasiony, ale musiałam poskromić żądze i trochę go ułagodzić. Skupiłam się więc na tym, że ma być element zaskoczenia, zabawa linią, wrażenie ruchu i przepych. A potem okazało się, że zrobić temu barokowi zdjęcie, graniczy z cudem. Jakbym się nie starała, to albo kolory przekłamane, albo brak ostrości.


Pragnę zaznaczyć, że przy całym moim zamiłowaniu do bardzo "bogatych" prac, tę nazwałabym przesadzoną. Gdyby nie konwencja konkursu, na który ją wykonałam i temat, którego dotyczy, taka kompozycja nigdy by nie powstała. Nie marzę bynajmniej by ją spruć, ale złoto ze srebrem i metalikami plus kryształki i perły, to o jeden koralik za daleko... dlatego uważam, że to musi być kwintesencja baroku! 

Świeci się jak psu... oczy, jak mawia klasyk i dokładnie tak samo było w XVII wieku i okolicach. Na wytwory ówczesnej sztuki wylewano wiadra z pomyjami i krzywiono się z niesmakiem. Barroco to perła o nieregularnym kształcie, czyli wybryk natury, bezwartościowy koszmarek, odpad. To XX wiek wypromował barok, jako nurt warty uwagi i naśladowania, wcześniej starano się o nim zapomnieć.


Tej pracy z pewnością tak szybko nie zapomnę ;) 

Czas na garść szczegółów. Uszycie kolii zajęło mi około 55 godzin.


Zużyłam 3 sznury (40 cm każdy) pereł hodowlanych, 11 kryształków rivoli, 30 gramów koralików Toho w kilku rozmiarach i kolorach; Metallic Hematite, Nickel i Antique Bronze.


A gdy już była prawie gotowa, podszyłam ją skórą naturalną, potem tylko doczepiłam zapięcie i małą perełkę i gotowa. 


Postanowiłam nawet zapozować sama sobie. Na Marię Antoninę się nie zrobiłam, chociaż miałam w planach :) Z pewnością kolia dużo lepiej prezentuje się na człowieku (jednak to może być zasługa wygniecionej koszulki), niż leżąc płasko, myślę że przy odpowiedniej oprawie nada się do noszenia.


Jeśli macie taką ochotę, to możecie dać jej lajka na stronie konkursowej Royal Stone --> KLIK, w albumie znajdziecie mnóstwo pięknych prac, w tym jeszcze jedną moją, ale o niej następnym razem.


Spieszę też wyjaśnić jedną kwestię konkursową w tej edycji kalendarza. Chociaż każdemu tematowi konkursu towarzyszy piękną grafika, to nie jest ona inspiracją, tak jak to miało miejsce w poprzednich latach, jest nią temat, w tym przypadku "bogactwo baroku". Brak konieczności sugerowania się kolorystyką, czy przedmiotami widocznymi na zdjęciu, daje większą wolność w tworzeniu, ale jest też przedmiotem nieporozumień, przez co wiele prac dostaje mniej głosów publiczności. Po prostu nie kierujcie się zdjęciem z okładki albumu i zagłosujecie na pracę, która wam się najbardziej podoba. 

Pozdrawiam serdecznie!



poniedziałek, 16 maja 2016

Sparkling Ruby, kolczyki

Te kolczyki to jeden z najprzyjemniejszych projektów, jakie zrobiłam, a powtarzanie go w nieskończoność, w przeciwieństwie do innych prac, nie kończy się bólem mózgu, prawdę mówiąc w ogóle nie trzeba go włączać do pracy :) To typowe samograje, które sprawdzają się w każdej sytuacji, zwłaszcza okolicznościowo prezentowej.

Rubinowe iskierki sprezentowałam swojej koleżance w okazji jej 30 urodzin, do kompletu wykonałam bransoletkę, ale nie zrobiłam jej zdjęcia. No ale tak to jest, jak się robi prezent godzinę przed wyjściem z domu ;)


Na blogu prezentowałam już trzy podobne propozycje kolczyków (klik, klik, klik), te z trójkątnymi kryształkami doczekały się nawet rekordowej ilości naśladowców ;)

Recepta zawsze jest taka sama, Miyuki Tarnished Silver, Toho 15o Nickel, drobne łańcuszki, mały kryształek i fasetowany kaboszon.

Fasetowane szkiełko ma owalny, łatwy do oplecenia kształt, jest też bardzo lekkie, co w kwestii kolczyków nie jest bez znaczenia.

Z tego, co mi wiadomo, kolczyki bardzo się spodobały, co mnie tylko motywuje, żeby zrobić kolejne :)

Czy też macie takie projekty, które robicie niemal seryjnie, bo bardzo podobają się waszym bliskim lub klientkom? Muszę przyznać, że moja biżuteria trafia głównie do rodziny i znajomych i to przeważnie w formie prezentu :) 

Pozdrawiam majowo!

środa, 4 maja 2016

Phoenix, wisiorek

Chyba każdy, kto kiedykolwiek sklecił coś własnymi palcami (a zwłaszcza ten, co robi to nałogowo), ma w swojej szafie mniej udaną pracę (żeby nie powiedzieć trupa). Ja mam takich na kopy, zwykle je doszczętnie pruję lub przerabiam, a jak nie mam na nie pomysłu, to leżą i czekają na zmiłowanie. Tak było z pewnym wisiorkiem. Kupiłam szkiełko, które niesamowicie mi się podobało (ósmy cud świata, dopóki nie odkryłam kamieni ozdobnych), doczepiłam krawatkę, zawiesiłam na rzemyku i szczęście moje nie miało granic. W końcu jednak dorosłam i dotarło do mnie, że to żadne Haute Couture, a co najwyżej parafialny odpust i przestałam nosić.

Też tak macie, że nosicie coś z dumą, aż do was dociera, że to wcale nie jest ładne? Ja tak miałam z fryzurą w podstawówce, ale zobaczyłam się na zdjęciu (wtedy nie było cyfrówek, na odbitkę trzeba było czekać) i czar prysł. No więc identycznie było z tym wisiorkiem, tyle tylko, że ja nie lubię marnotrawstwa, dziś nie nazywa się tego sknerstwem a proeko, więc mam dodatkową motywację (społecznie akceptowalną) do nadawania drugiego życia starym rzeczom.


Mam tę bolesną dla mej kobiecej natury świadomość, że może nadejść taki dzień, w którym dojdę do wniosku, że i ta wersja wisiorka niekoniecznie współgra z moim aktualnym wyczuciem piękna, no cóż, bywa ;) Na razie podoba mi się bardzo. Poniżej możecie sami ocenić stan "sprzed" i "po".



Rzemyk był tak wysłużony, że nie nadawał się do recyklingu, podobnie krawatka, nowe życie dostało tylko szkiełko. To dość duży fasetowany kryształ w kolorze smoky, nadal ma w sobie to coś, dlatego oplotłam go koralikami, by móc nadal nosić.


Użyłam głównie koralików Toho w kilku rozmiarach, w kolorze Jet i Nickel oraz całkiem sporej ilości pereł, hematytów i fasetowanych kryształków.


Nie mogło zabraknąć chwosta, oplotłam go jednak nieco inaczej niż poprzednie (klik, klik, klik). Postawiłam na prosty, acz improwizowany wzór, który współgra z kwadratowym szlifem na krysztale.





Wisior sam w sobie jest na tyle strojny, mimo stonowanych kolorów, że nie wymaga wielu dodatkowych ozdób. Łańcuch jest długi, dlatego najchętniej zakładam go do swetrów lub a la hipisowskich bluzek.


Można go też podwójnie zamotać i nosić pod szyją, co widach niżej ;)

Hm, ciekawe czy się wystarczająco błyszczę?  :)

PYTANIE

Mam do was pytanie, czy podobają wam się tak duże zdjęcia, ewentualnie pomagają (lub nie) w odbiorze? Zmieniłam również czcionkę na blogu jakiś czas temu na odrobinę większą i prostszą, jest ona ułatwieniem dla mnie samej, bo szybko mi się męczą oczy. Jeśli macie potrzebę by była jeszcze większa, wystarczy wcisnąć CTRL +. To najzwyczajniejszy w świecie Arial, lecz wciąż szukam czegoś "bardziej".

Staram się, by blog był przyjaźniejszy dla odbiorcy, nie mam oczywiście zamiaru robić zeń klona setek innych stron rodem z poradnika blogowania ;)
Dajcie mi proszę znać mailowo lub w komentarzu czy format zdjęć wam odpowiada (dla porównania sprawdźcie poprzednie posty z mniejszymi grafikami), a jeśli macie jakieś inne uwagi lub pytania, to też śmiało piszcie.

Pozdrawiam!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...