Święta, święta i po świętach. To chyba najczęściej czytane, i wypowiadane, zdanie ostatnich dni, ale ile w nim prawdy! ;) Próbowałam zmusić się do robienia czegoś konstruktywnego w czasie świąt, ale uległam tradycji i tylko obżerałam się, i oglądałam telewizję. Teraz trawi mnie poczucie winy i uwiera gumka w spodniach, dlatego odetchnęłam z ulgą, że ten czas już minął. Bardzo się cieszę z rodzinnych spotkań, pięknych prezentów i z tego, że wreszcie zwrócił się koszt abonamentu za tv, ale czas wrócić do normalności, lekkostrawnej diety i koralików.
Dwa ostatnie anioły nie załapały się na publikację przed świętami, dlatego przedstawiam je teraz.
Pierwszy jest połączeniem pereł, białych (Opaque Lustered White) i kremowych (Opaque Navajo White) koralików oraz odrobiny srebra (toho Nickel).
Tył podszyłam bielutkim Ultrasuede.
Anioł mieści się w dłoni, pojęcia nie mam jak wygląda na choince bo chwilowo na żadnej nie wisi.
Drugi mieni się złotem i hematytowymi gwiazdkami.
Użyłam tu tych samych koralików od Toho, jednak zamiast srebra sięgnęłam po kolor Antique Bronze.
Wykorzystałam też resztę hematytowych gwiazdek.
To koniec anielskiego cyklu przynajmniej na rok. Teraz pewnie zacznę robić ozdoby Wielkanocne, żeby zdążyć na czas ;)
A Wy jeśli chcecie jeszcze, lub już, zrobić biżuterię dla Waszych drzewek, klamek lub innych ulubionych miejsc w domu, odsyłam do tutorialu na serduszkową, migocząca zawieszkę --> KLIK
Pozdrawiam poświątecznie!