niedziela, 26 października 2014

I Love Purple, klipsy

Kolejne klipsy do mojej kolekcji, chociaż nie będę się bardzo zapierać, że ich nie oddam :) Mój zapał do pracy nadal nie rozgorzał, ale z całą pewnością ma się lepiej niż ostatnio, chcąc wykorzystać sprzyjające wiatry, "machnęłam" te małe ozdóbki. 
Bardzo lubię kolor fioletowy w każdej jego odmianie, dlatego ogromnie ucieszyłam się na wyzwanie Szuflady z tą barwą w roli głównej. Do tej pory zgłoszono wiele fantastycznych prac, ale i ja postanowiłam wtrącić swoje trzy grosze. Oto one.


Zdecydowanie "dyndajace" jednak w akceptowalny sposób, bo mało obciążający ucho :) Całość jest zadziwiająco lekka.


Na frędzelkach zawisły szklane listki i kropelki od Preciosy oraz kilka kryształków Fire Polish, które nawiązują do jesiennych deszczy i spadających liści. Trudno to dostrzec, ale użyłam kilku odcieni fioletu, wszystko jednak się "wymieszało" :)


W roli głównej wystąpiły pięknie opalizujące, kremowe pastylki masy perłowej.


Niełatwo oddać ten blask, tym bardziej, że od dawna nie było słońca nad moją okolicą :(


Tył podszyłam fioletowym Ultrasuede.


Klipsy mają około 6 cm długości wraz z frędzlami, nie są więc olbrzymami :)


I na "ludziu" :)


Do ich wykonania użyłam w przeważającej mierze koralików Toho w kolorze Metallic Amethyst Gun w kilku rozmiarach, ale posiłkowałam się też kolorem Transparent Med Amethyst i Gold Lustered Amethyst. Kryształki FP 3 mm również w kilku odcieniach, za Chiny nie pamiętam jakich :))


Mam nadzieję, że takie wydanie klipsów (które, tak na marginesie, można zaadaptować na kolczyki) przypadło Wam do gustu.

Dziękuję, że do mnie zaglądacie, komentujecie i dołączacie do grona obserwatorów, co cieszy mnie niesamowicie. Ostatnio brakuje mi czasu by odwdzięczyć się rewizytą, ale postaram się nadrobić zaległości.  Przepraszam również, że nie komentuję na blogach, na których można to robić tylko posiadając konto google plus, nie mam takiego konta i nie bardzo chcę mieć, więc tylko oglądam Wasze piękne prace.

Pozdrawiam ciepło!

poniedziałek, 20 października 2014

Call Of Blood, broszka

Mój zapał do pracy ewidentnie zdezerterował, najpewniej do ciepłych krajów, kto wie, może nawet poprosił o azyl bo nie ma zamiaru wracać do swojego oprawcy ;) Tak czy inaczej, nie chce mi się. Nic. W dodatku okrutnie. Niemniej jednak odczuwam dyskomfort z tego powodu i zmuszam się na wszelkie sposoby, dlatego sięgnęłam po środek zwykle sprawdzający się w sytuacjach permanentnej prokrastynacji - konkursy. Nic mnie tak nie mobilizuje jak goniące terminy, presja, współzawodnictwo i jasne, odgórne zasady, skutek lat szkolnego terroru ;))) Może i nie jest to zbyt prozdrowotne, ale działa. Tym razem w oko wpadło mi wyzwanie Art Piaskownicy i Kreatywnego Kufra, o tyle ciekawe, że nie sponsorowane, więc jedyne na co można liczyć to "uścisk dłoni prezesa" ;)


Wyzwanie dotyczy kolorów, a dokładnej czerni, szarości i bieli oraz jednego, innego dowolnego koloru, ja postawiłam na czerwień. Oto dość mroczna broszka na bogato. Przez tę intesywną barwę korala, kojarząca się co poniektórym z wampirami ;)


Do jej wykonania użyłam pastylki naturalnego korala i trzech białych pereł słodkowodnych, które tchnęły życie w tę czarną otchłań.


Są wodne skarby, nie mogło więc zabraknąć "wodorostów" :) Tym razem frędzelki przybrały formę dwukolorowych listków, jest ich sporo, ale przynajmniej jest co głaskać ;)


Koraliki to Toho w kolorach Opaque Jet, Opaque Frosted Jet i Metallic Hematite, wszystkie w rozmiarze 11o i 15o oraz Treasure 12o.


Tył podszyty czarną, naturalną skórą, zapięcie z zabezpieczeniem w kolorze srebra. Ozdoba jest spora, jak na mnie, ma w najszerszych miejscach około 6 cm na 4,8 cm. 

Broszka bardzo efektownie wygląda w zestawieniu z szalami, jest na tyle duża, że z łatwością chwyci grubą dzianinę.


Na "ludziu" też wygląda niezgorzej. Tak, mam na sobie dres ;)


Kolejną jej zaletą jest to, że może stać się naszyjnikiem, wystarczy odpowiedni nośnik (w tym wypadku sznur szydełkowo koralikowy z piętnastek, pożyczony z innego naszyjnika), który należy umieścić pod zapięciem i gotowe.


***

A na koniec coś miłego, otóż tydzień temu Ranya wyróżniła mnie nagrodą Liebster Award, za "dobrze wykonana robotę". 


Beatko, bardzo Ci dziękuję za to wyróżnienie i miłe słowa :* Z przyjemnością odpowiem na pytania, które zadałaś mi w ramach tej zabawy:

1. Kiedy byłam mała chciałam zostać... Najprawdopodobniej dorosłą, dzieci czasami mają dziwne pomysły. Podobnie jak większość małych dziewczynek chciałam też być taka jak mamusia.
2. Gdybym mogła jeszcze raz wybrać szkołę... Pewnie nie wybierałabym ponownie, bo na edukację wczesnoszkolną nie ma się większego wpływu, trzeba chodzić i nie ma zmiłuj, co do kolejnych etapów edukacji to chyba dobrze wybrałam za pierwszym razem ;)
3. Mój żywioł to... ostatnio jestem mało żywiołowa ;)
4. Praca znaczy dla mnie... jeśli jest jednocześnie pasją to znaczy bardzo wiele, jeśli jest wykonywana z obowiązku, to jest marnowaniem czasu, ale wiadomo, z czegoś trzeba żyć i mieć na koraliki.
5. Weekend jest po to, by... ładować akumulatory na cały tydzień.
6. Moje blogowe znajomości pomagają mi w... zdobywaniu wiedzy, uczeniu się nowych rzeczy i spędzaniu miło czasu z niezwykłymi ludźmi.
7. Gdybym miała tylko jedną godzinę na przygotowanie prezentu urodzinowego... zależy dla kogo ten prezent, każdy ma przecież inne oczekiwania a w dawaniu prezentów chodzi o to, by zrobić komuś miłą niespodziankę. 
8. Moja druga połówka o moim hobby... Wspiera i rozumie, a czasami nawet daje drobne na koraliki ;)
9. Przeczytałam, czytam, chcę przeczytać ...zasadzie to zdanie trafnie określa mój podgląd na książki :)
10. W lodówce muszę mieć... światłożeby widzieć gdzie leżą kabanosy ;))
11. Boję się, że... przestaną produkować koraliki ;))

Przewertowałam swój blog w poszukiwaniu zeszłorocznych wyróżnień i zauważyłam, że nominowałam już sporo osób to Liebstera, w związku z tym, jeśli się nie pogniewacie, tym razem nie nominuję nikogo.

Pozdrawiam ciepło ;)

poniedziałek, 13 października 2014

Nietypowy post misiowy i wyróżnienie

Czasy gdy bawiłam się lalkami odeszły bezpowrotnie, niekiedy tylko towarzyszę zabawom zaprzyjaźnionych i spokrewnionych małolat. Przyznam szczerze, że nie ogarniam za bardzo tych dzisiejszych zabawek, ale miś, miś to co innego :) Misie kochają wszyscy, nie spotkałam się jeszcze z człowiekiem, który gardziłby misiem. Prawdę mówiąc, do niedawna nie miałam nawet pojęcia, że mój mąż tak bardzo je kocha, a dokładniej tego jednego  :) 
Od kiedy nauczyłam się operować szydełkiem, zawsze coś dziergałam. Okres misiowy był jednym z dłuższych w mojej "karierze" i nie wiedząc czemu, zarzuciłam go kilka lat temu. Zatem ta przytulanka jest zdecydowanie początkiem kolejnej serii, bo już wiem, że miśków będzie więcej.


Odrobinę wypadłam z obiegu, dlatego przewertowałam cały internet w celu znalezienia inspiracji, odkryłam jedynie, że misie nie zmieniły się ani trochę. Jako, że nigdy nie posiłkowałam się żadną instrukcją, ani niczyim pomysłem, to i tym razem poszłam na żywioł. Miś to krucha istota, wypadałoby aby był unikalny, nie śmiałabym kalać jego delikatnego jestestwa jakimś klonem. Miś jest jeden, drugi taki sam nie ma racji bytu :)


Do jego wykonania użyłam zachomikowanej włóczki akrylowej Kotek, w kolorze jasnego brązu. Lubię nią pracować, zwłaszcza robiąc szale i czapki, ale jak widać do misiów też się nadaje.


Oczy i nosek są plastikowe, kupione wielki temu bez większego celu, teraz się przydały. Nie była to więc przeinwestowana złotówka ;)
Niech was nie zwiedzie ta smutna minka, tak misie cieszą się z wygranej naszej drużyny w meczu z Niemcami ;)


Pluszak wypełniony jest poliestrową watoliną z firmy Rayher, pierwszy raz używałam takiego specyfiku i jestem zachwycona! Bardzo to wydajne i niesamowicie lekkie, miś jest sprężysty i trzyma formę, a nawet z odrobiną pomocy potrafi stać. Jeśli macie inne propozycje na misiowe "flaki", to dajcie znać, chętnie się czegoś nauczę od fachowców.


Zabawka ma około 25 cm wysokości i może ruszać nogami, z czego jestem niesamowicie dumna, bo chociaż pewnie to znany trik, doszłam do niego sama. Na razie działa.


Wybaczcie jakość, ale to mój pierwszy w życiu gif.

Kończyny są lekko profilowane, to znaczy, mają zarys kolan i łokci, dzięki czemu miś jest bardziej "ludzki" lub cytując klasyka, miś na skalę naszych możliwości ;)


Jest i misiowe wdzianko, które robiłam dłużej niż samą zabawkę, no ale jak się chce mieć raglanowe rękawy, których nie umie się robić, to tak potem jest:)


Misia zrobiłam z myślą o synku koleżanki, ale mój mąż nie chciał go oddać, dlatego ten egzemplarz zostaje z nami, a ja dziergam kolejnego. Poza tym, to spojrzenie trapisty-fatalisty, mogłoby trochę przygnębić małego chłopczyka i wyrósłby jeszcze z niego jakiś emo :P


Miś często oddaje się zadumie, wybaczcie więc mu tę nagłą zmianę humoru...

*** 
A na koniec podwójne blogowe wyróżnienie, które dostałam od dwóch utalentowanych dziewczyn z pasją, Asi z Różanego Kącika i Olgi z Paciorkowca. Obu artystkom ogromnie dziękuję za miłe słowa o mnie oraz wytypowanie mnie do tej zabawy.




Ażeby ktoś nie pomyślał, że to tak tylko same zaszczyty, przejdę do obowiązków i odpowiem na zadane pytania.

1. Nad czym obecnie pracuję?

Jak zawsze ciągnę kilka srok za ogon, bo inaczej już chyba nie umiem ;) Mam więc na warsztacie naszyjnik, bransoletkę, dwie inne niedokończone bransoletki, kolczyki i przynajmniej trzy następne pomysły oraz ze dwie mgliste wizję kolejnych prac. No i jak zawsze, pracuję nad dyscypliną, systematycznością i nie wydawaniem pieniędzy na kolejne koraliki. Gdybym robiła to zawodowo, właśnie wyleciałabym z roboty ;)

2. Czym moja praca różni się od innych?

Właściwie to nie mam pewności czy w ogóle różni się od pracy innych, bo trudno poznać absolutnie wszystkich lub chociaż większość twórców. Gdyby pytanie brzmiało "czym moje prace różnią się od innych?" mogłabym powiedzieć, że nieuchwytną i nie pozwalającą się zdefiniować cząsteczką mnie samej. Używam tych samych materiałów co wszyscy, korzystam z tych samych technik i robię te same rzeczy, a jednak wyglądają one inaczej niż tamte. Hm, pewnie robię coś źle ;)

3. Dlaczego tworzę i piszę bloga?

Pytać dlaczego tworzę jest jak zastanawiać się czy trawa jest zielona. Tworzę bo jestem typem twórcy, wytwarzam bo czuję wewnętrzny imperatyw, zawsze tak było i nigdy nie zastanawiałam się dlaczego. Po prostu wolę upiec placek niż go kupić, zacerować coś niż wyrzucić, zagrać w planszówkę niż grę komputerową, zająć się koralikami niż plotkami. Myślę, że tworzenie pozwala mi się czuć bardziej "tu i teraz", pełniej i efektywniej. W pewnym stopniu, w ten właśnie sposób, kompensuję otoczeniu mój introwertyzm. Blog jest tego dopełnieniem, zwykle pozwalam się zdominować w rozmowie, a tu mogę "nawijać" do bólu ;)) Mam też możliwość pokazania swoich prac osobom, które podzielają moje zainteresowania, nauczyć się czegoś, wymienić doświadczeniami i poznać nietuzinkowych ludzi. Blogowanie to jeden z lepszych wynalazków XXI wieku, krążą legendy, że można na tym zarabiać ;)

4. Jak wygląda mój proces tworzenia?

Ponoć zanim świat został stworzony, uporządkowany i ułożony, wszędzie panował chaos. Jeśli chcecie zobaczyć jak było przed stworzeniem świata, wystarczy zobaczyć jak pracuję, chaos wszędzie i jedna wielka prazupa. Jestem człowiekiem wręcz pedantycznym, lubię gdy wszystko jest na swoim miejscu i mogę to znaleźć nawet po ciemku, ale gdy zaczynam "tworzyć" wychodzi ze mnie Mr Hyde. Pot, łzy i ofiary w ludziach, a koralik ściele się gęsto. Ale gdy "dzieło" jest skończone (czytaj; po kilku pruciach nareszcie wygląda jak chciałam), ogarnia mnie spokój i przepełnia satysfakcja. Wiem, że PMS można też leczyć farmakologicznie, ale ja wolę koraliki ;)

Zgodnie z regułami zabawy, przekazuję pałeczkę trzem kolejnym, moim zdaniem bardzo kreatywnym, osobom. To naprawdę trudne zadanie, bo takich osób jest zdecydowanie więcej niż trzy, ale dura lex, sed lex.


1. Agata z AgaSutasz
2. Sylwia z Uroczyska Luny
3, Nina z Lore Art

Dziewczyny, Wasza kreatywność wykracza daleko poza blogowe ramy, nie tylko robicie przepiękną biżuterię, ale też tworzycie inne inspirujące projekty. Podziwiam Was za to i zawsze gorąco kibicuję. Będzie mi miło przeczytać Wasze odpowiedzi na 4 powyższe pytania, o ile już na nie nie odpowiadałyście :) Rzecz jasna nie czujcie się przymuszone, a zaproszone.

Dostałam też jeszcze jedno blogowe wyróżnienie, ale może o nim następnym razem, dla zachowania równowagi:)

Pozdrawiam wszystkich jesiennie :)

niedziela, 5 października 2014

Jak wkleić bazę do kolczyka w technice haftu koralikowego?

Rzecz wydawałoby się banalna, ale tylko z pozoru. Przyznam szczerze, że zawsze wolałam doczepić element do bigla i w ten sposób uzyskać miłe dyndadełko, ale nie każdy lubi jak mu się coś "telepie" po czerepie ;) 

Na przykładzie kolczyków z poprzedniego posta, pokażę krok po kroku, jak estetycznie i co najważniejsze stabilnie, zainstalować wklejany bigiel. Nie wymaga to posiadania wybitnych umiejętności, ani "wypasionych" narzędzi. Jedyne czego dodatkowo będziecie potrzebować, oprócz wspomnianego bigla lub sztyftu, to klej i kawałek tektury. Pozostałe materiały, to standardowy zestaw, jakiego każda z Was używa szyjąc z koralików. 

Optymistycznie zakładam, że haft koralikowy nie jest Wam obcy ;) W każdym razie wymagane jest posiadanie gotowego elementu koralikowego, odpowiednio dociętego i przygotowanego do przyszycia "plecków". Reszta to:

  1. Skórka, Alkantara lub cokolwiek czym podszywacie swoje prace (u mnie Ultrasuede)
  2. Klej jakiego zwykle używać w swojej pracy (u mnie klej do drewna, prezent od stolarza:))
  3. Igła do koralików
  4. Nici do koralików
  5. Koraliki do przyszycia tyłu
  6. Małe nożyczki (ostre)
  7. Metalowe sztyfty lub inne bazy do wklejania 
  8. Cienka tektura, na przykład z kartonika po lekach lub wizytówka
  9. Długopis lub ołówek
  10. Klamerki do bielizny

kliknij w zdjęcie by je powiększyć
Pierwszym krokiem jest obrysowanie wyhaftowanego elementu na kawałku tektury. Kartonik musi być odpowiedniej grubości, tektura falista jest zdecydowanie za gruba, a blok techniczny zbyt wiotki. W tym względzie jestem pro-eko i używam tego co mam w domu, idealne są pudełka po lekach, bieliźnie, wkładkach, metki od ubrań i wizytówki.

Dlaczego tektura, a nie plastik lub gruba folia? Bo papier lepiej współpracuje z klejami, których używam. Po wyschnięciu tworzy się mocna, gładka i trwała spoina.


Odrysowany kształt zmniejszamy o około 3 mm (kropkowana linia) i wycinamy. Nie trzeba tu wielkiej precyzji, jak coś się krzywo przytnie, zawsze można poprawić.


Tektura powinna być mniejsza z jednego ważnego powodu - miejsce na szew! Przeszycie na raz podkładu, skórki i tektury nie sprawi kłopotu tylko Chuckowi Norrisowi :) Ponadto tak docięty kartonik ułatwi szycie prowadząc igłę we właściwe miejsce, szwy będą dużo równiejsze.


Czas na przymiarki. Przyłóżcie bigiel w miejscu, które najbardziej wam pasuje i zaznaczcie na kartoniku, nie bójcie się długopisu, wszystko i tak się zakryje :)


Ja wybrałam sam szczyt kolczyka. Teraz w miejscu kropeczek trzeba zrobić małe otworki, przez które przejdzie sztyft, można to zrobić igłą, nożyczkami lub dłutkiem. Nie polecam robić tego metalową bazą kolczyka, można ją zniszczyć pod naporem siły.


Czas na klejenie i rozwiązanie tajemnicy, do czego potrzebne są klamerki :) Odrobinę kleju nałóżcie pomiędzy blaszkę bazy i tekturkę i całkiem sporo - na podkład, czyli tył wyhaftowanego elementu.


Tekturę wraz ze sztyftem (i klejem) przyłóżcie do reszty kolczyka. Przypnijcie klamerką i poczekajcie aż klej zwiąże. W tym momencie nie warto się spieszyć, im lepiej klej chwyci, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że w czasie dalszej "obróbki" coś się przesunie lub odpadnie. 

Moja rada:
  1. Jeśli boicie się pokaleczyć koraliki, zasłońcie je kawałkiem filcu i wtedy chwyćcie klamerką.
  2. Jeśli nie wiecie jakiego kleju użyć, sięgnijcie po bezpieczną opcję, czyli gęsty wikol albo butapren, w pracy z papierem, filcem oraz skórą sprawdzają się na medal.


Kolejnym etapem, jest  przyklejenie skórki, lub innego wybranego przez Was tworzywa. Jeśli nie wiecie co będzie do tego najlepsze, odsyłam do mojego artykułu o materiałach wykończeniowych.

Wytnijcie mały, trochę większy od kolczyka, kawałeczek materiału i zróbcie w nim dziurkę na bigiel, jak na zdjęciu powyżej.


Posmarujcie tył kolczyka klejem, omijając krawędzie. Zaschnięty klej trudno przebić igłą, a przecież czeka Was jeszcze obszywanie brzegów koralikami.


Załóżcie skórkę na bigiel, dociśnijcie mocno wszystkie elementy, najlepiej klamerką i czekajcie, aż klej zwiąże. Przestrzeń między skórką a klamerką zabezpieczyłam filcem, żeby nie zrobiły się wgniecenia od zacisków.


Po wyschnięciu kleju, gdy jest pewność, że nic się nie przesunie, trzeba odciąć nadmiar skórki, równo z brzegiem klejonego elementu. Teraz możecie obszyć kolczyk koralikami według uznania. 
Na tym jednak kończą się moje podpowiedzi. Może w przyszłości zrobię serie lekcji o haftowaniu koralikami, na razie jednak muszę zregenerować ścięgno w nadgarstku.


Jeśli moje podpowiedzi okazały się przydatne i chcecie w przyszłości kolejnych porad tego typu, dajcie znać w komentarzu. Jeżeli macie inne patenty na wklejanie sztyftów, podzielcie się nimi. Na każdy komentarz postaram się odpowiedzieć.

Pozdrawiam ciepło!

Nie zgadzam się na rozpowszechnianie tego artykułu bez podania autora i linku do lokalizacji na moim blogu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...