Czasy gdy bawiłam się lalkami odeszły bezpowrotnie, niekiedy tylko towarzyszę zabawom zaprzyjaźnionych i spokrewnionych małolat. Przyznam szczerze, że nie ogarniam za bardzo tych dzisiejszych zabawek, ale miś, miś to co innego :) Misie kochają wszyscy, nie spotkałam się jeszcze z człowiekiem, który gardziłby misiem. Prawdę mówiąc, do niedawna nie miałam nawet pojęcia, że mój mąż tak bardzo je kocha, a dokładniej tego jednego :)
Od kiedy nauczyłam się operować szydełkiem, zawsze coś dziergałam. Okres misiowy był jednym z dłuższych w mojej "karierze" i nie wiedząc czemu, zarzuciłam go kilka lat temu. Zatem ta przytulanka jest zdecydowanie początkiem kolejnej serii, bo już wiem, że miśków będzie więcej.
Odrobinę wypadłam z obiegu, dlatego przewertowałam cały internet w celu znalezienia inspiracji, odkryłam jedynie, że misie nie zmieniły się ani trochę. Jako, że nigdy nie posiłkowałam się żadną instrukcją, ani niczyim pomysłem, to i tym razem poszłam na żywioł. Miś to krucha istota, wypadałoby aby był unikalny, nie śmiałabym kalać jego delikatnego jestestwa jakimś klonem. Miś jest jeden, drugi taki sam nie ma racji bytu :)
Do jego wykonania użyłam zachomikowanej włóczki akrylowej Kotek, w kolorze jasnego brązu. Lubię nią pracować, zwłaszcza robiąc szale i czapki, ale jak widać do misiów też się nadaje.
Oczy i nosek są plastikowe, kupione wielki temu bez większego celu, teraz się przydały. Nie była to więc przeinwestowana złotówka ;)
Niech was nie zwiedzie ta smutna minka, tak misie cieszą się z wygranej naszej drużyny w meczu z Niemcami ;)
Niech was nie zwiedzie ta smutna minka, tak misie cieszą się z wygranej naszej drużyny w meczu z Niemcami ;)
Pluszak wypełniony jest poliestrową watoliną z firmy Rayher, pierwszy raz używałam takiego specyfiku i jestem zachwycona! Bardzo to wydajne i niesamowicie lekkie, miś jest sprężysty i trzyma formę, a nawet z odrobiną pomocy potrafi stać. Jeśli macie inne propozycje na misiowe "flaki", to dajcie znać, chętnie się czegoś nauczę od fachowców.
Zabawka ma około 25 cm wysokości i może ruszać nogami, z czego jestem niesamowicie dumna, bo chociaż pewnie to znany trik, doszłam do niego sama. Na razie działa.
Wybaczcie jakość, ale to mój pierwszy w życiu gif.
Jest i misiowe wdzianko, które robiłam dłużej niż samą zabawkę, no ale jak się chce mieć raglanowe rękawy, których nie umie się robić, to tak potem jest:)
Misia zrobiłam z myślą o synku koleżanki, ale mój mąż nie chciał go oddać, dlatego ten egzemplarz zostaje z nami, a ja dziergam kolejnego. Poza tym, to spojrzenie trapisty-fatalisty, mogłoby trochę przygnębić małego chłopczyka i wyrósłby jeszcze z niego jakiś emo :P
Miś często oddaje się zadumie, wybaczcie więc mu tę nagłą zmianę humoru...
***
A na koniec podwójne blogowe wyróżnienie, które dostałam od dwóch utalentowanych dziewczyn z pasją, Asi z Różanego Kącika i Olgi z Paciorkowca. Obu artystkom ogromnie dziękuję za miłe słowa o mnie oraz wytypowanie mnie do tej zabawy.
Ażeby ktoś nie pomyślał, że to tak tylko same zaszczyty, przejdę do obowiązków i odpowiem na zadane pytania.
1. Nad czym obecnie pracuję?
Jak zawsze ciągnę kilka srok za ogon, bo inaczej już chyba nie umiem ;) Mam więc na warsztacie naszyjnik, bransoletkę, dwie inne niedokończone bransoletki, kolczyki i przynajmniej trzy następne pomysły oraz ze dwie mgliste wizję kolejnych prac. No i jak zawsze, pracuję nad dyscypliną, systematycznością i nie wydawaniem pieniędzy na kolejne koraliki. Gdybym robiła to zawodowo, właśnie wyleciałabym z roboty ;)
2. Czym moja praca różni się od innych?
Właściwie to nie mam pewności czy w ogóle różni się od pracy innych, bo trudno poznać absolutnie wszystkich lub chociaż większość twórców. Gdyby pytanie brzmiało "czym moje prace różnią się od innych?" mogłabym powiedzieć, że nieuchwytną i nie pozwalającą się zdefiniować cząsteczką mnie samej. Używam tych samych materiałów co wszyscy, korzystam z tych samych technik i robię te same rzeczy, a jednak wyglądają one inaczej niż tamte. Hm, pewnie robię coś źle ;)
3. Dlaczego tworzę i piszę bloga?
Pytać dlaczego tworzę jest jak zastanawiać się czy trawa jest zielona. Tworzę bo jestem typem twórcy, wytwarzam bo czuję wewnętrzny imperatyw, zawsze tak było i nigdy nie zastanawiałam się dlaczego. Po prostu wolę upiec placek niż go kupić, zacerować coś niż wyrzucić, zagrać w planszówkę niż grę komputerową, zająć się koralikami niż plotkami. Myślę, że tworzenie pozwala mi się czuć bardziej "tu i teraz", pełniej i efektywniej. W pewnym stopniu, w ten właśnie sposób, kompensuję otoczeniu mój introwertyzm. Blog jest tego dopełnieniem, zwykle pozwalam się zdominować w rozmowie, a tu mogę "nawijać" do bólu ;)) Mam też możliwość pokazania swoich prac osobom, które podzielają moje zainteresowania, nauczyć się czegoś, wymienić doświadczeniami i poznać nietuzinkowych ludzi. Blogowanie to jeden z lepszych wynalazków XXI wieku, krążą legendy, że można na tym zarabiać ;)
4. Jak wygląda mój proces tworzenia?
Ponoć zanim świat został stworzony, uporządkowany i ułożony, wszędzie panował chaos. Jeśli chcecie zobaczyć jak było przed stworzeniem świata, wystarczy zobaczyć jak pracuję, chaos wszędzie i jedna wielka prazupa. Jestem człowiekiem wręcz pedantycznym, lubię gdy wszystko jest na swoim miejscu i mogę to znaleźć nawet po ciemku, ale gdy zaczynam "tworzyć" wychodzi ze mnie Mr Hyde. Pot, łzy i ofiary w ludziach, a koralik ściele się gęsto. Ale gdy "dzieło" jest skończone (czytaj; po kilku pruciach nareszcie wygląda jak chciałam), ogarnia mnie spokój i przepełnia satysfakcja. Wiem, że PMS można też leczyć farmakologicznie, ale ja wolę koraliki ;)
Zgodnie z regułami zabawy, przekazuję pałeczkę trzem kolejnym, moim zdaniem bardzo kreatywnym, osobom. To naprawdę trudne zadanie, bo takich osób jest zdecydowanie więcej niż trzy, ale dura lex, sed lex.
1. Nad czym obecnie pracuję?
Jak zawsze ciągnę kilka srok za ogon, bo inaczej już chyba nie umiem ;) Mam więc na warsztacie naszyjnik, bransoletkę, dwie inne niedokończone bransoletki, kolczyki i przynajmniej trzy następne pomysły oraz ze dwie mgliste wizję kolejnych prac. No i jak zawsze, pracuję nad dyscypliną, systematycznością i nie wydawaniem pieniędzy na kolejne koraliki. Gdybym robiła to zawodowo, właśnie wyleciałabym z roboty ;)
2. Czym moja praca różni się od innych?
Właściwie to nie mam pewności czy w ogóle różni się od pracy innych, bo trudno poznać absolutnie wszystkich lub chociaż większość twórców. Gdyby pytanie brzmiało "czym moje prace różnią się od innych?" mogłabym powiedzieć, że nieuchwytną i nie pozwalającą się zdefiniować cząsteczką mnie samej. Używam tych samych materiałów co wszyscy, korzystam z tych samych technik i robię te same rzeczy, a jednak wyglądają one inaczej niż tamte. Hm, pewnie robię coś źle ;)
3. Dlaczego tworzę i piszę bloga?
Pytać dlaczego tworzę jest jak zastanawiać się czy trawa jest zielona. Tworzę bo jestem typem twórcy, wytwarzam bo czuję wewnętrzny imperatyw, zawsze tak było i nigdy nie zastanawiałam się dlaczego. Po prostu wolę upiec placek niż go kupić, zacerować coś niż wyrzucić, zagrać w planszówkę niż grę komputerową, zająć się koralikami niż plotkami. Myślę, że tworzenie pozwala mi się czuć bardziej "tu i teraz", pełniej i efektywniej. W pewnym stopniu, w ten właśnie sposób, kompensuję otoczeniu mój introwertyzm. Blog jest tego dopełnieniem, zwykle pozwalam się zdominować w rozmowie, a tu mogę "nawijać" do bólu ;)) Mam też możliwość pokazania swoich prac osobom, które podzielają moje zainteresowania, nauczyć się czegoś, wymienić doświadczeniami i poznać nietuzinkowych ludzi. Blogowanie to jeden z lepszych wynalazków XXI wieku, krążą legendy, że można na tym zarabiać ;)
4. Jak wygląda mój proces tworzenia?
Ponoć zanim świat został stworzony, uporządkowany i ułożony, wszędzie panował chaos. Jeśli chcecie zobaczyć jak było przed stworzeniem świata, wystarczy zobaczyć jak pracuję, chaos wszędzie i jedna wielka prazupa. Jestem człowiekiem wręcz pedantycznym, lubię gdy wszystko jest na swoim miejscu i mogę to znaleźć nawet po ciemku, ale gdy zaczynam "tworzyć" wychodzi ze mnie Mr Hyde. Pot, łzy i ofiary w ludziach, a koralik ściele się gęsto. Ale gdy "dzieło" jest skończone (czytaj; po kilku pruciach nareszcie wygląda jak chciałam), ogarnia mnie spokój i przepełnia satysfakcja. Wiem, że PMS można też leczyć farmakologicznie, ale ja wolę koraliki ;)
Zgodnie z regułami zabawy, przekazuję pałeczkę trzem kolejnym, moim zdaniem bardzo kreatywnym, osobom. To naprawdę trudne zadanie, bo takich osób jest zdecydowanie więcej niż trzy, ale dura lex, sed lex.
1. Agata z AgaSutasz
2. Sylwia z Uroczyska Luny
3, Nina z Lore Art
Dziewczyny, Wasza kreatywność wykracza daleko poza blogowe ramy, nie tylko robicie przepiękną biżuterię, ale też tworzycie inne inspirujące projekty. Podziwiam Was za to i zawsze gorąco kibicuję. Będzie mi miło przeczytać Wasze odpowiedzi na 4 powyższe pytania, o ile już na nie nie odpowiadałyście :) Rzecz jasna nie czujcie się przymuszone, a zaproszone.
Dostałam też jeszcze jedno blogowe wyróżnienie, ale może o nim następnym razem, dla zachowania równowagi:)
Pozdrawiam wszystkich jesiennie :)
Zajrzałam z ciekawości, bo uwielbiam miśki :) Pamiętam jak sama kiedyś uszyłam misiaczka-przytulaczka rozmiarów chyba z 15cm (albo mniej) dla mojego ówczesnego chłopaka ;) Pamiętam tez, że zrobiłam go chyba na przekór wszystkim, a głównie mojej mamie, która patrząc na to za co się zabieram nie wierzyła, że uda mi się skończyć. Od tamtej pory nic już jej nie dziwi ;p;p
OdpowiedzUsuńTwój misiek jest przeuroczy - ma takie smutne kłapouszkowe spojrzenie, że aż chce się go wyściskać...nie wspomnę o precyzji wykonania ;) a pomysł z dodaniem GIF'a jak najbardziej na plus :):)
Czytam sobie dalej, a tu kolejna miła niespodzianka :) Dziękuję pięknie za wyróżnienie :) Zastanowię się nad odpowiedziami i może jeszcze dziś wieczorem umieszczę je na blogu. Pozdrawiam :)
Ja zrobiłam sobie kiedyś takiego tyciego, jako breloczek i ktoś mi zajumał ;( Widać ładny musiał być. A na tego misia to teściowa zareagowała miną pełną konsternacji, pewnie pomyślała, że mi odwala ;)
UsuńO tak, miś bierze wszystkich na to żebracze spojrzenie ;)
Gratuluję pomysłu - "sentymentalnego" misia - jest śliczny, ale też gorąco gratuluję wyróżnienia - jestem pod wrażeniem tego jak piszesz, co piszesz ale przede wszystkim tego co tworzysz. Miło gościć na Twoim blogu.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Ewelina
Miś nostalgiczny, jesienny. Latem trzeba go będzie chować do szafy, żeby nie psuł atmosfery swoim smętactwem ;)
UsuńWpadaj częściej :)
Zaskoczyłaś mnie tym miśkiem :) Ale jest świetny, bardzo mi się podoba zarówno on sam, jak i sweterek :) A do tego ma ruchome nóżki, już w ogóle kosmos i dla mnie czarna magia - podziwiam :)
OdpowiedzUsuńGratuluję podwójnego wyróżnienia :)
Sweterek napsuł mi trochę krwi, to jest już trzeci, poprzednie były kompletnymi niewypałami.
UsuńDzięki ;)
A mnie nie zaskoczyłaś... spodziewałam się takiego słodziaka, jest absolutnie doskonały! Sama bym go adoptowała, no, ale ona ma już rodzinkę... Przyodziewek równie udany, choć ja bym mu jeszcze jakie porcięta udziergała, bo jakże tak przez świat z gołymi czterema literami iść... ;-)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i raz jeszcze podziwiam
Dziękuję za wiarę we mnie ;)))
UsuńPrawdę mówiąc było już kilka prób kidnapingu albo raczej misiapingu, ale odbiliśmy go ;)) Porcięta pewnie kiedyś zrobię, bo tak trochę zadem świeci, ale na razie mi się po prostu nie chce :)
Jest cudny! Wcale się nie dziwię, że mąż nie chciał go oddać :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, jak zrobiłaś ruchome nóżki :)
Są połączone sznurkiem, niestety trochę się wyciągnął i nóżki są ciut luźne, będę musiała to poprawić.
UsuńTe oczy... i ten brzusio :) Boski jest po prostu♥
OdpowiedzUsuńW swoim dorobku mam jednego misia wydzierganego na drutach (jeszcze w podstawówce), ale do twojego przystojniaka się nie umywa :)
Ja w podstawówce robiłam sobie na drutach lalki, miały złączone nogi i ręce, takie lalki-tuby, uwielbiałam je. Najfajniejsze były w nich włosy i możliwość plecenia im warkoczy.
UsuńPrzysiadłam z wrażenia!!! Asiu, tego się nie spodziewałam! To znaczy byłam pewna, że wiesz co robić z szydełkiem, ale żeby tak miśkiem po oczach, żeby mnie zazdrość zżarła, że Ty masz a ja nie?! Swoją drogą, ja mam na tapecie pingwina :-)
OdpowiedzUsuńMisio jest przesłodki, i pięknie potrafi kibicować i ruszać łapkami. Ja się nie dziwię, że został z Wami, sama bym go nie oddała! Sweterka też!
I gratuluję wyróżnień! Teraz to bym Ci jeszcze dała nagrodę za "zaskoczenie" :-)
Pozdrowionka (dla misia też)!
W takim razie doczekać się nie mogę Twojego pingwina! Szydełko bardzo lubię, mam jeszcze takie prlowskie, solidne i naprawdę fajnie się nimi robi. Za to za drutami nie przepadam, ręce mnie zawsze od nich bolą.
UsuńMiś nie ma wyjścia, musi być kibicem bo mąż też nim jest, spojrzenie smętne też ma po nowym właścicielu, muszę sobie zrobić jakiegoś uśmiechniętego misia dla siebie, dla równowagi :)
Nagrodę już jedną od Ciebie mam ;) ale o niej w kolejnym poście :)
O ja Cie!!! Jaki melancholijny słodziak :) Dlaczego szydełkiem umiem tylko łańcuszek, słupki, półsłupki i bransoletki??? Ponoć moje umiejętności są wystarczające w temacie, ale jakoś nic z tego nie wychodzi :) Zazdraszczam okrutnie :)
OdpowiedzUsuńDzięki Asiu, że pociągnęłaś zabawę dalej :)
Pozdrawiam
P.S. Ja do wypychania swoich szyciowych maskotek używałam wypełnienia antyalergicznego, coś takiego jak do poduszek - tanie to to i miękkie :)
To wypełnienie też strasznie drogie nie było, ale chętnie wypróbuje inne opcje, dla porównania.
UsuńJa pamiętam jak się uczyłam na szydełku, strasznie mi się te łańcuszki podobały, aż udziergałam jeden z całego motka ;)) Nie pamiętam co się z nim potem stało, pewnie mama spruła i coś z tego odzysku zrobiła.
Coś jest w tym misu, co go wyróżnia...Jest jakis taki niesamowity, jakby żył :-) Sweterek- uroczy. Cudeńko!
OdpowiedzUsuńMój mąż też mówi, że taki żywy jakiś :)) więc coś musi w tym być ;)
UsuńPrzeprzyjemny zwierzak. :) Popełniłam w przeszłości kilka miśków szydełkiem i tak jakoś po zobaczeniu Twojego zebrało mi się na wspominki. :)
OdpowiedzUsuńMisiowe wspominki zawsze są fajne ;))
UsuńNie wiedziałam, że masz misiową przeszłość ;) Ten, którego teraz stworzyłaś jest rewelacyjny! Ma osobowość :) Wygląda na lekko zmęczonego życiem i stoicko znoszącego najdziksze nawet zabawy dzieciaków ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Moja przeszłość skrywa jeszcze wiele tajemnic ;)) "Zmęczony życiem" to bardzo trafne określenie, ale dzieci na szczęście nie garną się do zabaw nim bo "ciocia, on jest smutny", za to wszyscy go głaszczą, aż się dziwię, że jeszcze nie dostał imienia ;)
UsuńNiesamowity miś! Kiedy przeglądałam blogi i go zobaczyłam, a potem zdałam sobie sprawę że to Twoje, to oniemiałam z wrażenia. A sweterek! Jesteś nie -sa-mo- wicie zdolna. Ciekawie jest też poczytać o Twoim tworzeniu. Napisz kiedyś o zakupach koralikowych, chętnie napiszę obszerny komentarz :-) , aneks do posta.
OdpowiedzUsuńWzięłam wszystkich z zaskoczenia, każdy spodziewał się co najmniej broszki, a tu bum! :)))
UsuńZakupy koralikowe to temat rzeka, z meandrami i wybojami czasami, byłoby o czym pisać, tylko nie wiem czy dałoby się to czytać ;))
Tak dobrze piszesz, że wszyscy chętnie by poczytali :-) cokolwiek. A zakupy koralikowe lubię prawie tak jak tworzenie...
UsuńAsiu, misiu jest boski a spojrzenie ma niczym mój kocur - taka obojętność wobec świata (to mimo i za to własnie mego kota pokochałam), Sweterek boski, ale te zdjęcia z gołą klatą też niczego sobie :) Czekam na kolejne!!!
OdpowiedzUsuńO tak, spojrzenie pełne pogardliwej obojętności połączone z bólem egzystencjalnym steranego życiem stworzenia zbyt mądrego by zadawać się byle kim ;) Dla kotów typowe ;))
UsuńCo za słodziak i to spojrzenie... :) Lubię misiaki, w szczególnie właśnie takie robione na szydełku, są takie urocze:)
OdpowiedzUsuńI każdy inny, nie to co te z taśmy, chociaż nawet takie made in china są słodkie ;)
UsuńChyba nie znam nikogo, kto nie lubiłby misia. Zwłaszcza takiego misia-tulisia :) Dla mnie jest ekstra. Myślę, że on wcale nie siedzi taki zadumany, tylko wypatruje przez okno swojej misi. Asiu, myślę, że jak w Waszym domu pojawi się misia, to uszczęśliwisz nie tylko tego jegomościa o spojrzeniu trapisty, ale również Twoją drugą połówkę. No jedynie dla Ciebie może to być konkurencja, bo w końcu misia to też kobieta ;)
OdpowiedzUsuńZ pewnością za czymś tęskni, pewnie za Hieronimem, naszą atrapą wrony, która odstrasza wróble z tarasu, akurat stał na parapecie ;)) Ale całkiem możliwe, że o kobietę chodzi ;))
UsuńCo do konkurencji, dopóki mój mąż "leci" na misie, nie martwię się o zdrady, co jedynie o jego kondycję psychiczną :P
Super misiu :) Ten sweterek idealnie do niego pasuje!
OdpowiedzUsuńA na "flaki" polecam jeszcze kulkę silikonową, taką jak do poduszek. Jest mięciutka, sprężysta i idealnie się nadaje do wszelkich przytulańców!
Dzięki za podpowiedź, też zastanawiałam się nad tą kulką, ale nie byłam pewna, czy nada się do maskotek.
Usuńmis jest fantastyczny,! jak Tyś go zrobiła ??? niesamowite, jesteś bardzo zdolna ; też bym chciała takiego misia ;)
OdpowiedzUsuńhttp://lamodalena.blogspot.com/
Dziękuję, trochę wprawy w szydełku i gotowe, w sumie nie ma wielkiej filozofii w takiej pracy, trzeba tylko mieć ogólne pojęcie o technice :)
UsuńBardzo poważny Pan Miś :) Piękne wykonanie, a sweterek pierwsza klasa. Jeśli chodzi o jego mordkę, to jestem pod wrażeniem. Miś z mimiką twarzy. I te uszka! Fantastyczna robótka ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję wyróżnienia. Dobry opis procesu tworzenia :D
Miś ma "starą duszę", pewnie dlatego, że ze starej włóczki zrobiony, w sensie dawno temu kupionej. Misiowa mordka ponoć przypomina chiwawę
UsuńOpis procesu tworzenia to szczera prawda ;)
Miś się nie zadumał tylko chciał zaprezentować te słodkie łatki na łokciach. Boskie są jak i cały misiek. W zasadzie to mnie nie zaskoczyłaś tą pracą. A pierogi umiesz lepić? :)). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA łatki faktycznie są fajne, ze skóry, tylko jakoś nie pomyślałam żeby im fajniejsze foto zrobić :)
UsuńPewnie, że umiem, ale przyznam szczerze, że nie jest to moja ulubiona czynność a w okolicy mamy sklep gdzie sprzedają naprawdę pyszne pierogi!
Zakochałam się normalnie :-D Misio cudny :-D Oczy świetne, sweterek rewelacyjny :-) Koniecznie musi być więcej misiów :-)
OdpowiedzUsuńDzięki Izabelo :) Normalnie puchnę od tych komplementów, jak balon :)))
UsuńCudny jest! :-)
OdpowiedzUsuńMiś łapiący za tyle serc :)))
UsuńWspaniały miś! Po prostu podziwiam ;) Perfekcja!
OdpowiedzUsuńPorządny misiek z tego miśka. Poważny, stateczny nie jakieś fiu-bździu z głupawym uśmieszkiem. Ten misiek wie czego chce, jest tu i teraz na miejscu, zastanawia się, nie pędzi nigdzie, nie popędza też nikogo... Tak, to jest misiek, w którego oczach można zobaczyć myśli... Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńMisiek jest prześliczny :-)
OdpowiedzUsuńAleż MISIEK z tego Miśka! Tylko Go tulić i miziać! :))) Super!
OdpowiedzUsuńStanowczo prosimy więcej misiów ! Ten egzemplarz jest fantastyczny, a jakie ma oczka z powiekami, no cudny poprostu :)
OdpowiedzUsuńKobieta wielu talentów... i następny się właśnie ujawnił ;) Nie dziwię się mężowi, że zapałał miłością do misia skoro tak uroczo kibicuje naszej drużynie i jeszcze potrafi nóżkami machać ;)
OdpowiedzUsuńMisiów wprawdzie nie robiłam, ale szyłam lniane serducha i do ich wypełnienia używałam waty perlonowej... pewnie do misiów też się nadaje :) Można ją kupić w sklepie zoologicznym. Jest stosowana w akwariach jako wkład filtracyjny, a co za tym idzie można moczyć, więc miś ma możliwość bezkarnego zażywania kąpieli ;)))
Nie robisz źle, masz swój jedyny, niepowtarzalny styl i możesz być z tego dumna...
OdpowiedzUsuńAsiu , MISIACZEK jest kochany :) Nie mogę od niego oderwać wzroku , wszystko jest dopracowane do granic możliwości :) Jest FANTASTYCZNY !!!
OdpowiedzUsuńpo pierwsze primo miś jest BOSKI!!! I nie dziwię się mężowi, że nie chciał go oddać :) po drugie ja wiedziałam, że jesteś osobą po prostu jedyną w swoim rodzaju :) i że masz złote ręce nie tylko do tworzenia cudnej biżuterii, a po trzecie no kurka ale numer jestem DUMNA I ZASZCZYCONA że wybrałaś moją skromną osobę do nominacji wśród tylu przecież innych utalentowanych i kreatywnych kobiet, które blogują i zajmują się rękodziełem :) dziękuję Asiu :*
OdpowiedzUsuńSłodziak:))
OdpowiedzUsuńMisiu jest Super:)
OdpowiedzUsuń