Nie jestem wybitnie romantyczna, ani specjalnie podekscytowana wizją zbliżających się obchodów święta miłości. W ogóle nie jaram się Walentynkami i to nie dlatego, że to kolejne zwycięstwo komercji nad piękną ideą, ale dlatego że termin Dnia Zakochanych jest kompletnie z choinki. Toż to środek zimy i nie wiem jak Wy, ale ja zimą nie mam chęci na zaloty, cieknie mi z nosa, zimno mi w stopy i nie czuję się specjalnie atrakcyjna z bladą cerą, w klapniętych włosach pod czapką, w rozciągniętym swetrze i ocieplanych gaciach.
Panowie też łatwo nie mają, luba oczekuje kwiatów a dostępne są tylko szklarniowe róże. Nie mam nic do róż, to piękne kwiaty, ale jednak z lekka oklepane a i można źle zrozumieć intencje adoratora, stokrotki nie raz bywają bardziej na miejscu. Gdyby Walentynki wypadały w maju lub czerwcu można by poszaleć z outfitem, zarzucić filuternie rozwianym ciepłą bryzą włosem, pójść na lody bez obawy przeziębienia migdałków, liczyć na to, że absztyfikant złoży nam u stóp naręcze bzów, a co bardziej narwany nawet nenufary :)
Panowie też łatwo nie mają, luba oczekuje kwiatów a dostępne są tylko szklarniowe róże. Nie mam nic do róż, to piękne kwiaty, ale jednak z lekka oklepane a i można źle zrozumieć intencje adoratora, stokrotki nie raz bywają bardziej na miejscu. Gdyby Walentynki wypadały w maju lub czerwcu można by poszaleć z outfitem, zarzucić filuternie rozwianym ciepłą bryzą włosem, pójść na lody bez obawy przeziębienia migdałków, liczyć na to, że absztyfikant złoży nam u stóp naręcze bzów, a co bardziej narwany nawet nenufary :)
Daleka jestem od wygłaszania sądów typu "kochać trzeba cały rok, a nie w jakieś sztuczne święto", matkę też się kocha zawsze, a jednak nikomu nie przyszło do głowy zbojkotować jej dzień. Jednakże z lutowym terminem jakoś mi nie w smak, a z nachalnym nagabywaniem z wystaw sklepowych ideologicznie nie po drodze. Chęciami i światopoglądem bliżej mi do Nocy Kupały, ale żebyście nie myśleli, że mam serce z kamienia, przygotowałam mały symbol miłości na 14 lutego.
To jedyne serce made of stone jakie posiadam :) Chyba nazwy nie muszę bardzo tłumaczyć, dodam tylko, że kontrkandydatka autorstwa mojego męża brzmiała "kamienny szlak do zastawki" :)
Bez wątpienia kamienna sieczka labradorytu gra tu pierwsze skrzypce.
Zaczęłam je szyć razem z ozdobami choinkowymi więc dawno, ale nie miałam koncepcji do czego wykorzystać bo użyte materiały nie pasowały mi do światecznej konwencji.
Za to jako broszka sprawuje się znakomicie, fajnie wygląda zarówno z lekką bluzką jak i grubym szalem.
Do jej wykonania użyłam koralików Toho w kilku rozmiarach i kolorach: Nickel, Gold Lustered Montana Blue, Bronze i Gold Lustered Chocolate Bronze oraz białych szklanych perełek i kryształka rivoli w dymnym kolorze.
Ozdoba raczej nie mała jak na broszkę, ale...
... to nie tylko broszka! Posiada bowiem dodatkową opcję na wyposażeniu...
... dynks adaptacyjny :) Pomysł nasunął się sam, chociaż wnosząc po jego prostej konstrukcji, nie sądzę że mnie pierwszej. Obok zapięcia broszkowego wszyłam koralikowe loopy do przewlekania przez nie rzemienia lub innego cienkiego nośnika.
Chciałam dodać jakieś reprezentatywne zdjęcie na ludziu, ale ludź okazał się być bardzo niereprezentatywny. Zobaczyć jednak można jak ozdoba sprawuje się w roli naszyjnika.
Na koniec pochwalę się niespodzianym wyróżnieniem w candy u Natalii. Natalia nagrodziła mnie ślicznymi, malutkimi kolczykami, oczywiście w niebieskim kolorze. Kochana przeogromnie Ci dziękuję!
I to by było na tyle, wszystkim amatorom Walentynek życzę wielu romantycznych chwil a reszcie też ;)
Pozdrawiam wszystkich <3 !
Przepiękne i jako broszka i jako wisior a alternatywna nazwa już absolutnie powaliła mnie na kolana :-D Mam zbieżny pogląd co do Walentynek. Kalesony na dupce, chlapa za oknem i zapchane zatoki nie sprzyjają romantycznej atmosferze. Wiwat Noc Kupały! :)
OdpowiedzUsuńGdy byłam jeszcze podlotkiem, jakby nie było w zeszłym wieku, poszłam na randkę walentynkową ubrana jak na bal i niestety skończyło się zapaleniem oskrzeli, tak wiec never again. ;)
Usuńbroszka śliczna!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję, cieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńPrześliczne serduszko, kolory prześliczne, a dynks adaptacyjny to genialny pomysł! Świetnie wygląda podwieszona pod kątem. A Twój mąż wyróżnia się kreatywnością :)
OdpowiedzUsuńMęża to mam wybitnie złotoustego ;) niektóre jego pomysły nie nadają się do cytowana, ale część z nich przemycam ;)
UsuńBroszka robi wrażenie! :) Trochę się zgadzam co do Walentynek, chociaż ja się staram jednak jakoś poszaleć, bo np. wspólne wyjście na lodowisko też może być romantyczne! :) Po prostu lubię wyzwania, a stworzyć romantyczny nastrój w lutym to właśnie dobre wyzwanie... :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Lodowisko to świetny sposób na randkę, chociaż ja raczej z tych co wolą spacery w ciepłe wieczory :)
UsuńPiękna!!! Podoba mi się opcja z wisiorem.
OdpowiedzUsuńWidzę, że Twój mąż ma podobne poczucie humoru do mojego ;) Pomysł na nazwę powalający na kolana ;)
Przychylam się do Twojej opinii, co do walentynek. Memu sercu zdecydowanie bliższa jest Noc Kupały!!!
Pozdrawiam ciepło :)
Mąż z poczuciem humoru to skarb, nie ma chyba gorszego chłopa od ponuraka :) Kupała może i pogańska, ale za to wielowiekową tradycją i obfitująca w wiele możliwości :))
UsuńSerduszka śliczne, zwłaszcza te choinkowe;)
OdpowiedzUsuńKolczyki dostałaś cuuudne:)
Aniu, bardzo Ci dziękuję za miłe słowa!
UsuńSerduszko - bardzo w stylu bluefairy. Świetne kolory. Chyba wolę je w wersji naszyjnikowej. Walentynki ... cóż ... przywędrowały do nas, zadomowiły się, są i już i nic się nie poradzi na to, że sklepy chcą również z takiej okazji trochę nas skubnąć. Lepsze walentynki od Hallowee'n - brrrrrr.
OdpowiedzUsuńŚliczny trafił Ci się cukieras.
Dawno nie sięgałam po sieczkę, więc była okazja. Też częściej je noszę na szyi bo jak na broszkę jest spore, chociaż na sweterku wygląda idealnie!
UsuńWalentynki wbrew pozorom są świętem z tradycjami i piękną chrześcijańską historią w tle, niestety komercja je spaskudziła.
Świetne serducho - jak ja kocham tę Twoją sieczkę! Co do Walentynek to kompletnie ich nie czuję i zgadzam się z każdym słowem, które na ten temat napisałaś. A kolczyki piękne dostałaś - to też moje ulubione kolory :)
OdpowiedzUsuńZaniedbałam ostatnio tę sieczkę, muszę częściej po nią sięgać. Na szczęście mój ślubny też jest nie czuły na Walentynki więc dobraliśmy się idealnie, ale gdyby mu się odmieniło to bym z nim świętowała, wiadomo jak się kogoś kocha to mu się sprawia przyjemność :)
UsuńHehe, mi też daleko do całego tego serduszkowego szaleństwa, ale muszę przyznać, że te Twoje, choinkowe i to dzisiejsze, kamienne, są najbardziej urokliwymi serduszkami jakie ostatnio widziałam:) Strasznie mi się podobają, a już najbardziej podoba mi się alternatywna nazwa broszki autorstwa Twojego męża:D Ciesze się, że kolczyki się spodobały:)
OdpowiedzUsuńKusiło mnie na takie anatomiczne, może jak się bardziej podciągnę w technice to się wezmę :) Mój mąż to jest "miszcz" alternatyw :))
UsuńKolczyki śliczne, w dodatku w złotym woreczku, jak skarb :))
Śliczne serduszka, świetna robota pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :)
UsuńPowiem krótko i na temat - kocham twoje broszki wszystkie bez wyjątku :)
OdpowiedzUsuńa ja kocham tych co kochają moje broszki :))) bo jak tu nie kochać broszek!
UsuńSieczka jak zwykle po mistrzowsku wkomponowana! Cudny brocho-wisior.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Na szczęście miałam sporo tych kamyczków i mogłam wybrać odpowiednie kolorki tak by wyszło cieniowanie. Nie zawsze się udaje.
UsuńSerducho jest przepiękne, choc najbardziej to podkradła bym to w kolorze fuksji!
OdpowiedzUsuńHehe to już podkradzione :)))
UsuńJa się też nie jaram.
OdpowiedzUsuńTeż wolę swojską Noc Kupały! :-)
Twoje serca klejnotowe są śliczne! :-)
Klejnotowe, to fajna nazwa :)) A to dzisiejsze to nawet kamlotowe :)
UsuńNoc Kupały rulez :))
Ujęła mnie w Twoim sercu z kamienia materialna różnorodność. Wszystko zgodnie z tematem, ale w bardzo urozmaicony sposób. I jakże wielofunkcyjna jest ta broszka. Zdolność i talent! Pięknie wygląda.
OdpowiedzUsuńSerca to bardzo skomplikowane organy, zatem różnorodność musiała być :)
UsuńŚwietne serducho, bardzo przemawia do mnie kolorystyka :) I chyba częściej nosiłabym na szyi, ten dynks to super rozwiązanie :)
OdpowiedzUsuńA Walentynki to w ogóle spływają po mnie jak po kaczce, w tym roku nawet pluszowo-serduszkowy kicz w galeriach przestał mi przeszkadzać :)))
Dynks się przydaje, też często z niego korzystam. A kolorystykę podyktowała sieczka, ta jednak bardzo mi przypadła do gustu.
UsuńŚliczne twoje serducho a ,raczej "kamienny szlak do zastawki" hahaha super :)
OdpowiedzUsuńTeraz to już chyba na zawsze zostanie kamiennym szlakiem do zastawki:))
Usuńpiękna broszko - wisiorek! :)
OdpowiedzUsuńhttp://lamodalena.blogspot.com
Asiu, moje serce bije mocniej do tej broszki :)
OdpowiedzUsuńAle chyba Twoje nie ma zastawki, takiej sztucznej :) ? Bo to bicie byłoby złym objawem.
UsuńAsiu, serducho piękne! Ale nazwa - wybacz, ale nazwa nadana przez Twojego Męża wygrywa. To nawet brzmi niesamowicie współczesno-artystycznie, nadaje się nawet do londyńskiego Tate Modern :D
OdpowiedzUsuńTak podejrzewałam, że zdeklasuje moją. Konkurencja mi pod nosem rośnie ;)
UsuńKomercja niestety dopada wszystkie okazje - nie tylko walentynki. Taki już świat, że każdy chce zarobić;) Widać to nawet w gronie Rękodzielników, którzy już z zapałem oferują ozdoby na Wielkanoc:D A same walentynki, jako wypaczona idea nie przemawiają do mnie zupełnie.... Wzmożone bicie serca wywołuje u mnie ostatnio wizja zakupu nowych koralików:D (taką nową dostawę, to nawet jako walentynkę przyjmę;)) Sercowa broszka świetna - nazwa zabójcza, a na dokładkę nie wiem dlaczego, ale jakoś tak mi się skojarzyło dziwnie.... kiedyś jak zalotnika chciało się "zniechęcić", to mu czarnej polewki michę dawano - a teraz zamiast takiej polewki, żeby było bardziej trendy i nowocześnie - kamienne serducho;). Taki wymowny znak - masz serce z kamienia draniu:D
OdpowiedzUsuńO tak, już widziałam Wielkanocne ozdoby, teraz zaczynam się martwić, że nie zdążę z moimi :)
UsuńSerce dobrze Ci się skojarzyło, moje jest adekwatne do mojego stosunku do Walentynek ;)
Ja też raczej mało walentynkowa jestem ;) Ozdoba rzeczywiście świetna w obu wariantach, a nazwa wymyślona przez Twojego małżonka przyprawia człeka o szeroki uśmiech :D
OdpowiedzUsuńHaha, bo on już taki mistrz czarnego humoru jest :) Ja przywykłam, ale dobrze że i innym się podoba.
UsuńGdyby nie komentarz Twojego męża, to chyba przegapiłabym ten "szlak":) A broszka śliczna!!! Niesamowicie podoba mi się ten koralikowy "bałaganik", który daje taki rewelacyjny efekt!
OdpowiedzUsuńBałaganik musi być, jak to na szlaku :)
UsuńNa szczęście nad kwestią Walentynek zastanawiam się nie muszę! W tym dniu szanowny mój małżonek ma urodziny, więc mamy powód do świętowania tak czy siak :-)
OdpowiedzUsuńSerducha z kamienia chyba nie masz, ale zaczynam się zastanawiać czy w ogóle jeszcze je masz, bo moje spostrzeżenie jest takie, że we wszystko co robisz wkładasz kawał serca - więc nie wiem czy Ci coś zostało :-)
Broszki Twoje kocham, ale to już mówiłam wiele, wiele razy!
A to sobie dzień wybrał na narodziny ;) Mój ma trzy dni później więc też jestem w fazie okołoimprezowej.
UsuńMoje serce jest samonaprawialne, ile bym nie oddała, tyle odrasta :)
chwytają za serce te serduszka:) romantycznie:):)
OdpowiedzUsuńSerducho jest śliczne w obu wersjach :) Jak zawsze podziwiam Twój talent :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, ja też nie przepadam za tym świętem, a z komercji z nim związanej kocham jedynie kulki Rafaello, którymi zostałam obdarowana przez lubego. Ale serducho z kamienia jest prześliczne, więc dobrze, że są te Walentynki :) A labradoryt podobno wspomaga kreatywność u artystów :)
OdpowiedzUsuńTo są dopiero serca- trwałe i cudne!
OdpowiedzUsuńPięęęeekne:)
OdpowiedzUsuńWidząc pierwszy raz to cudo na FB nie mogłam się nazachwycać a, ponieważ dopiero dzisiaj udało mi się dotrzeć do Ciebie tutaj to nazachwycam się jeszcze raz: ACHHHH, OCHHHH, ECCCHHH!!!
OdpowiedzUsuńNo brak mi słów Asiu, piękne serducha, po prostu cudowne.
Serce jest egzotyczne i tak bardzo w Twoim stylu. :)
OdpowiedzUsuńAle efekt! Śliczne te serduszka.
OdpowiedzUsuń