Tak naprawdę chciałam pokazać co innego zamiast drugiej broszki z rzędu, ale aparat zastrajkował akurat w czasie, gdy miałam idealną pogodę na obpstrykanie moich nowych prac. Co się odwlecze to nie uciecze, a dziś będzie prosto, bez wielkich emocji, za to na czasie.
Gdy robi się zimno na dworze, zaczynam wyjątkowo doceniać moc małych ozdób. Zwłaszcza wszelkich przypinek. Trudno paradować w okazałej kolii, gdy trzeba się opatulić szalem, ale nieduża broszka nie tylko nie będzie przeszkadzała pod kolejnymi warstwami ubioru, ale też doda strojowi odrobiny nonszalancji.
Robiąc tę broszkę, zabrałam się do pracy z zupełnie innej strony, trudniejszej, muszę dodać. Otóż pastylkę masy perłowej, zupełnie nietypowo, najpierw nakleiłam na bazę, a dopiero potem zadecydowałam, że sięgnę po haft koralikowy. To był na tamtą chwilę, najlepszy pomysł na uratowanie nieudanego beadingu, bo monetka siedziała tak mocno w bazie, że za Chiny nie mogłam jej zdemontować.
Oplotłam ją w najprostszy sposób, wybierają do tego koraliki w kolorze Metallic Iris Brown, oraz pojedyncze w odcieniach fioletu i zieleni, by podkreślić barwy kaboszonu.
Sięgnęłam też po 3 mm kuleczki barwionych hematytów, oraz fasetowanych granatów.
Tył podkleiłam naturalną skórą z metalicznym połyskiem.
Broszka, chociaż bardzo błyszcząca, ma raczej stonowane barwy, dlatego uznałam, że absolutnym musem, jest pomalowanie sobie ust na jakiś żywy kolor ;)
Ważne jest też to, na jakim tle ją wyeksponować, mnie jakoś najbardziej pasuje fiolet. Zadziwiające, jak zyskuje z pozoru nijaka biżuteria, gdy nosi się ją z odpowiednimi kolorami.
***
Z małych ogłoszeń; chciałam zakomunikować, że blogowy licznik zbliża się do 300 tys, co mnie niezmiernie cieszy. Chciałabym też aby i inni się z tego cieszyli, dlatego dla pierwszej osoby, która w odpowiednim czasie przyśle mi na mail print screen z właśnie taką liczbą na ekranie, przygotowałam wielką porcję przydasi i mały upominek biżuteryjny. Przydasie to nieużywane półfabrykaty do wyrobu biżuterii, głównie tzw. składaków oraz szklane koraliki, które kupiłam wielki temu. Jeśli więcej niż jedna osoba złapie mój licznik na liczbie 300 tys, o jej szczęściu zadecyduje czas, jaki pokazuje zegar nad licznikiem. Jednym słowem, kto pierwszy ten lepszy. Na maile ze zgłoszeniami czekam do następnego dnia po przekroczeniu wspomnianego stanu licznika, a nuż widelec komuś w ten dzień nie będzie działał mail, dlatego poczekam ;)
***
Zapraszam też wszystkich do lektury drugiej części mojego testu klejów dla sklepu royal-stone.pl
Ta oraz poprzednia część mojej wnikliwej analizy, publikowane są na blogu Royal Stone, byłam dla tych klejów bezlitosna ;)
------------------------------
Pozdrawiam ciepło!
Śliczna! Na zdjęciu na Tobie bardzo ładnie odbija światło. Ładnie też wygląda błyszczący tył. Lubię takie prace w neutralnych kolorach, pasują do prawie wszystkiego.
OdpowiedzUsuńTa masa perłowa błyszczy się jak szalona, ale za każdym razem na inny kolor, lubię takie kaboszony. No i fakt, w zasadzie do wszystkiego się sprawdza :)
UsuńProsta, klasyczna, ale jaka piękna :) No i zdecydowanie jak najbardziej na czasie (u nas od rana sypie śnieg i ani myśli przestać), a w połączeniu z fioletem jeszcze zyskuje na urodzie :)
OdpowiedzUsuńA u nas widoki wciąż jesienne, tylko zimnica niesamowita. Wychodziłam tylko do samochodu i z powrotem i gdyby nie czapka zamarzłabym w połowie drogi :)
UsuńAsiu, wiesz, że taki mały drobiazg potrafi ucieszyć i poprawić humor. Zwłaszcza tak ładny jak ta broszka :). Jeśli chodzi o mnie, to broszek nigdy nie za dużo. Idę pisać posta z broszką w roli głównej oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńTo my się Kasiu idealnie rozumiemy :) A za mną ostatnio chodzi jakiś pierścionek, co prawda z rękawiczkami może się nie spasować, ale kto by o tym myślał :)
UsuńŚliczniasta ta broszka, podoba mi się ogromnie, może dlatego, że uwielbiam brązy :) I nie byłabym sobą, gdybym nie spytała, co to za szminka, bo kolor ma obłędny? :D
OdpowiedzUsuńDziękuję piękniaście ;)
UsuńTo wegańska pomadka od Lavery, chyba odcień fuksja, ale usta najpierw pomalowałam bordową kredką, więc kolor mam ciemniejszy niż bym uzyskała samą szminką.
Klasycznie, prosto i w przepięknych kolorach. Lubię tak!
OdpowiedzUsuńProsto i na temat :) Tylko murków nie miałam w okolicy ;)
Usuńjest cudowna! :)
OdpowiedzUsuńhttp://lamodalena.blogspot.com/
Dziękuję! :)
UsuńMała ale jaka piękna :)
OdpowiedzUsuńBo małe zwykle jest piękne :)
Usuńmyślę, że nawet kawałek węgla umiałabyś zamienić w prawdziwe cacuszko ;)
OdpowiedzUsuńale to oczko jest po prostu bajeczne, uwielbiam takie! gdzie ten kaboszonik zdobyłaś? ;>
Albo w kawał.... brykietu ;) Nie będę się z tym mierzyć, pozostanę przy sprawdzonych materiałach :)
UsuńKaboszon dostałam w prezencie.
Cudny drobiazg, ja właśnie w takich gustuję - nie noszę migoczących, jaskrawych itp.
OdpowiedzUsuńWspaniale wyeksponowany
Pozdrawiam serdecznie
U mnie zależy od humoru, ostatnio mam większą ochotę właśnie ta takie małe, niepozorne :)
UsuńOoo właśnie takie lubię, cała w moim stylu i jakby Ci się znudziła mocno chętnie się nią zaopiekuję ;) A poważnie .. piękna broszka i właścicielka też niczego sobie :)
OdpowiedzUsuńTo będę wiedziała do kogo się odezwać ;)
UsuńBroszka taka jak lubię. Super. Na szpilce bardzo funkcjonalna, bo można nią spiąć np. bolerko. No właśnie, lecę robić broszkę do bolerka. Eureka! Mnie jak widać trzeba powtarzać.
OdpowiedzUsuńHaha, a ja czasami na coś patrzę i nadal nie czaję bazy :)
UsuńAsiu, może i prosta ta broszka, ale niezmiernie przykuwa wzrok i dodaje uroku zarówno odzieży, jak i człowiekowi :) Jednym słowem to właśnie ta kropka nad "i" ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No i o to chodzi w biżuterii ;)
UsuńPrześliczny drobiazg :)
OdpowiedzUsuńDzięki Beata :)
UsuńUrocza broszka:)
OdpowiedzUsuńŚliczna!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńTa broszka wygląda dla mnie jak tytułowe gwiezdne wrota z serialu :D I bardzo mi się, również z tego powodu, podoba.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł! Ja cały rok muszę mieć jakąś biżutkę, nawet zimą:-)
OdpowiedzUsuń