W zasadzie już jesień, chociaż liście jeszcze zielone, ale z rana zimno i już zdecydowanie nie wakacyjnie. Osobiście uwielbiam tę porę roku. Należę do grona dziwaków, którzy nie przepadają za latem, za to w chłodniejsze miesiące mogą podbijać świat. Poza tym bardzo lubię to, co oferuje wrześniowy warzywniak, ze szczególnym uwzględnieniem dyni.
Dlatego ta inspiracja do konkursu Royal Stone Kalendarz 2020 wywołała u mnie ogromny uśmiech.
Niemniej wcale nie miałam zamiaru brać w niej udziału. Nie czułam się w tym czasie najlepiej. Łokieć bardzo mi dokuczał, z drugiej strony pomyślałam, że to mimo wszystko oklepany motyw i nie stworzę nic oryginalnego więc why bother.
Tydzień przed terminem składania zgłoszeń jednak wzięłam się za szycie. I tak powstały te maleństwa, które nadal uważam, nie są wielce odkrywcze, ale za to jesienne do granic. A co może lepiej zainaugurować jesień od dyniowego seciku? ;)
Pomarańcz, którego tu nie brakuje, przełamałam odrobiną fioletu. Koraliki to miszmasz wszystkiego co miałam. A że forma jest niewielka, obszyłam je przezroczystymi piętnastkami od Toho, używając nici monofilowej, bo jej nie widać.
Przy tak małej formie problemem było wyszycie konturów. Koraliki okazały się zbyt toporne, a z bajorkiem się jeszcze nie zaprzyjaźniłam. Postanowiłam więc sięgnąć po kordonek i posłużyć się tradycyjnym haftem, o którym mam mgliste pojęcie.
Dosłownie uczyłam się w trakcie szycia, a o mojej ignorancji niech świadczy fakt, że użyłam cienkiego lnianego kordonka, który kompletnie nie nadaje się do haftowania. Jest nierówny i nie współpracuje, ale jakoś go zmusiłam.
Całość podszyłam pomarańczowym Ultrasuede.
Żałuję, że nie miałam bardziej soczystego odcienia w zasobach.
Kolczyki są maleńkie. W najszerszych miejscach mają 2,8 cm na 3,3 cm i ważą około 2,7 grama każdy. Szyłam je synchronicznie, raz kawałek jednego, potem drugiego, by były równe, jak tylko się da. W tej technice i przy tak małej formie, to dość problematyczna sprawa.
Tu na męskiej dłoni. Mąż zawsze chętny do pomocy.
Element przypinki jest tylko nieznacznie większy od kolczykowego i ma 3,2 cm na 3,6 cm w najszerszych miejscach (ze szpilką 7,4 cm) i waży około 4,5 grama.
Ze sztyftami z kaktusowego kompletu.
I z całą dotychczasową konkursową ferajną.
Na koniec na żeńskim ludziu. Mina ma w dobitny, acz kulturalny sposób zakomunikować, że dynie są moje i nie jestem skłonna rozstawać się z nimi, przynajmniej na razie.
Jeśli macie ochotę, możecie do czwartku zagłosować na moją pracę w albumie konkursowym --> klik
***
Jeśli macie ochotę, możecie do czwartku zagłosować na moją pracę w albumie konkursowym --> klik
Pozdrawiam już jesiennie!
Dyńki są śliczne i bardzo urocze, trzymam kciuki :) Zachwyciło mnie to zdjęcie z jesiennym liściem - no po prostu kwintesencja jesieni :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aniu <3
UsuńBrawo, biegnę głosować.
OdpowiedzUsuńBasiu, bardzo, bardzo dziękuję <3
UsuńOd razu wiedziałam, że to Twoje dzieło, jak tylko dopadłam album konkursowy. :D
OdpowiedzUsuńWyszły idealnie, co byś nie mówiła. Też bym na Twoim miejscu nie mogła się z nimi rozstać. Są cudne. Ale i liść wspaniały - super do nich pasuje!
Dzięki, Asiu. Jednak nie odważyłabym się nosić ich w komplecie ;) Chyba wyszłabym na dziwaczkę.
UsuńŚliczne są te Twoje dyńki Asiu :) I ja też nie przepadam za latem ;)
OdpowiedzUsuńMiło wiedzieć, że nie jestem sama ;) Zdecydowanie wolę chłodniejsze klimaty, podobnie jak moje serce i stawy ;)
UsuńJa też jestem takim dziwakiem, lubię jesień, a jeszcze bardziej śnieżną zimę:) Cudny ten Twój komplecik, dyńki jak malowane, cudowne i przeurocze :)
OdpowiedzUsuńZimą boję się tylko, żeby nie wywrócić się na śliskim, a tak, to uwielbiam!
UsuńMoim zdaniem ten kordonek dodaje takiego rustykalnego szlifu! :) Małe, ale boskie <3
OdpowiedzUsuńA wiesz, też mi to przyszło do głowy, niemniej bardzo lubię taką surowość, a tu po prostu nie mogło być inaczej. Jestem pewna, że jeszcze sięgnę po kordonek.
UsuńCudowne rzeczy tworzysz!
OdpowiedzUsuńWow! Mega z Ciebie zdolniacha, też kocham kolorową, niecodzienną biżuterią. Ostatnio często wybieram kolczyki z chwostami. Są piękne! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDawno nie oglądałam koralikowych prac. Pani prace są przepiękne. Jeśli Pani się zgodzi spróbuję wyszyć bransoletkę z makami. to też moje ulubionekwiaty.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz. W kwestii bransoletki - myślę, że własne projekty to ważna rzecz w rękodziele, wzorowanie się na kimś jest pomoce w nauce, ale kopiowanie nie. Jestem ciekawa jak podejdziesz do tematu maków, bo to wdzięczny motyw. Powodzenia.
Usuń