Gdyby moja prababcia żyła, miałaby dziś 120 lat, zmarła w wieku 88, co i tak jest pięknym wiekiem. Jak nie trudno policzyć, przeżyła kilka wojen i zawirowań historycznych. Zbliżała się już do 40 i jako kobieta niezamężna pomagała rodzicom, aż na prośbę siostry pojechała do Francji, by pomóc jej przy dzieciach, a wróciła z własnym, i z mężem, żeby nie było :) Mój pradziadek był polakiem urodzonym na emigracji i chyba oboje z prababką nie spodziewali się, że los postawi ich na swojej drodze, zwłaszcza że dzieliło ich wszystko, łącznie z wiekiem. Tak czy inaczej, po narodzinach mojej babci, prababka zapragnęła wrócić do ojczyzny, zbliżała się wojna, a ona nie chciała zostawiać najbliższych. Pradziadek całe życie wypominał jej tę nostalgię, bo patrząc na zmiany ustrojowe, Polska nie była przyjaznym krajem, zdecydowanie lepiej żyłoby im się za granicą.
Moja prababka była skromną kobietą, nigdy nie chciała niczego dla siebie, zawsze poświęcała się innym, najpierw rodzicom, potem córce a na końcu wnukom i przez krótką chwilę w ostatnich latach, prawnukom. Nie mam więc po niej wielu pamiątek, oprócz zdjęć, drugiego imienia, kilku dzbanków i guzika. Nie pamiętam, jak guzik trafił w moje ręce, najprawdopodobniej dała mi go do zabawy, niemniej jednak wiem, że należał do niej. Służył staremu płaszczowi i wraz z pozostałymi guzikami nadawał mu charakteru, bo guzik jest piękny. Szklany, ręcznie szlifowany, piękna robota. Po wielu latach dojrzałam do tego, by tchnąć weń nowe życie, został broszką :)
Przed metamorfozą nie wyglądał zbyt zachęcająco, bo odrobinę się sponiewierał pośród innych bibelotów.
Szkło w wielu miejscach się wyszczerbiło, pozbawiając guzik wartości użytkowych, ale dla mnie to nadal prawdziwy skarb.
Podkleiłam go filcem i zaczęłam obszywać. Wybrałam czerń i srebro, bo chcę nim spinać swetry, zależało mi, by był w miarę neutralny i pasował do wszystkiego.
Zdecydowałam się na koraliki od Toho, round i treasure w kolorach Opaque Jet, Frosted Jet i Nickel oraz kryształki Fire Polish Jet, Matte Jet i Hematite.
Tył podszyłam naturalną skórą i zamontowałam zapięcie z ogranicznikiem, żeby go nie zgubić.
I dla kontrastu na nieco innym tle, kiepsko robi się fotki przy tak mizernym świetle:(
A Wy macie jakieś skarby, które doczekały się drugiego życia? Co sądzicie o takim wykorzystaniu pamiątek po bliskich?
***
Na koniec pochwalę się przepięknym naszyjnikiem, który dostałam jakiś czas temu od Magdy z MaManii w ramach Candy. Magdzie już dziękowałam, a teraz chwalę się Wam:)
Pozdrawiam wszystkich ciepło!
Piękny guzik z piękną historią - mieć coś takiego to skarb :) Jego oprawa była genialnym pomysłem i jako broszka na pewno będzie się dobrze spisywać :) Też mam gdzieś różne pierdółki (w tym guziki) po przodkach, ale jeszcze nie dojrzałam do takich poczynań :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, aż żałuję, że nie mam więcej takich pamiątek po przodkach, głupio było sępić od nich za życia, a gdy odeszli zawsze znajdował się ktoś kto wszystko wyrzucał. W każdym razie ja miałam takiego pecha.
UsuńJestem ciekawa co zrobisz ze swoimi "pierdółkami", jak już się zdecydujesz :)
Historia urzekająca i piękna jak "nowe życie guzika". Warto wiedzieć skąd jesteśmy - to pomaga określić dokąd zmierzamy. Noś z dumą. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO tak, ja bardzo lubię takie rodzinne historie, prowadzę też drzewo genealogiczne mojej rodziny, udało mi się nawet znaleźć krewnego w Australii, chwilę korespondowaliśmy i opowiedział mi kilka innych historyjek. Super sprawa!
UsuńBardzo ciekawe muszą być takie historie rodzinne, słyszane od kogoś, kogo nie spotyka się od dzieciństwa - takie nowe światło.
UsuńWiele razy nadawałam drugie życie różnym pamiątkom po przodkach... z lnu który tkała moja babcia na ścierki dziergałam serwetki richelieu - uwielbiam te wszystkie skazy na tkaninie... z wielu broszek i naszyjników powstawały nowe prace biżuteryjne. A ten guzik, który oprawiłaś jest naprawdę wzruszający... i piękny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Rewelacja, kiedyś to były tkaniny nie to co teraz. A moja wspomniana prababka po powrocie do Polski pracowała w roszarni, to tak apropos Twojego lnu:)
UsuńNiestety ani prababcia, ani jej córka - moja babcia, nie nosiły biżuterii, z ozdóbek po nich mam jedynie ten guzik.
Piękna broszka z historią :) To bardzo dobry pomysł, tak tchnąć nowe życie w stary przedmiot. Też mam takie pamiątki, jestem bardzo sentymentalna więc nie wyrzucam starych drobiazgów, czy to po przodkach czy to jakieś nieduże przedmioty, które przypominają mi o miejscach, w których byłam, czy wydarzeniach z przeszłości... I niektóre przerobiłam na sentymentalne ozdoby. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOj, ja też jestem z tych sentymentalnych do tego zbieracz (ale zbieractwo mam po pradziadku), czasami jest to problematyczne, bo taki bagaż namacalnych wspomnień trzeba gdzieś przechowywać :))
Usuńpiękny przedmiot powstał z tej historii : ) i chyba nie ma lepszego sposobu na 'spożytkowanie' pamiątek niż ofiarowanie im nowego życia, sprawienie, że staną się przedmiotem podziwu i westchnień a przy tym świetnym pretekstem to opowiedzenia ich historii. good job!
OdpowiedzUsuńZawsze można je schować do pudełka i przeglądać w chwilach nostalgii, ale ja ten guziol dość często macam więc jako broszka będzie lepiej wykorzystany :)
UsuńBardzo to wszystko piękne.
OdpowiedzUsuńPiękna broszka i piękna historia:) Mojej prababci nie ma juz 19 lat, niedługo skonczylaby 110:)
OdpowiedzUsuńMój pradziadek (mąż bohaterki posta) był rocznik 1905 i nie żyje od 19 lat, ale historia!
UsuńPiękna broszka, myślę, że Prababcia byłaby dumna! Pięknie o niej opowiadasz! Ja też lubię używać i ożywiać stare przedmioty, nie lubię kiedy tylko leżą w szufladzie :)
OdpowiedzUsuńPrababcia Kasia była tytanem pracy, więc pewnie doceniłaby trud, a ja i tak lubię ją wspominać bo była naprawdę dobrym człowiekiem. Nie znam żadnej rodzinnej historii stawiającej jej w złym świetle, szkoda, że niewiele po sobie zostawiła.
UsuńGuzik jest niezwykle oryginalny i w dodatku z taką historią! Podoba mi się oprawa, którą dla niego wybrałaś, jest taka w sam raz - szalenie elegancka, ale jednocześnie skromna, bo w końcu najważniejszy jest guzik! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNiektórzy maja guzik z pętelką, a ja mam guzik z historią :)
UsuńCieszę się, że efekt mojej pracy przypadł Ci do gustu.
Piękny i oryginalny guzik, sprawił że broszka wygląda cudownie!;)
OdpowiedzUsuńA naszyjnik jest wspaniały, nie dziwię Ci się że jesteś zadowolona!;)
Naszyjnik jest fantastyczny, mam szczęście, że go dostałam!
UsuńDziękuję za miłe słowa o broszce :)
Joasiu, te nasze prababcie to potrafią o sobie przypominać :-).
OdpowiedzUsuńKiedy napisałaś, że Twoja miałaby 120 lat, od razu pomyślałam o swojej - 113 lat :-)
Świetna historia! A niektórzy myślą, że guzik to guzik... a guzik! też może mieć swoją historię. Fantastycznie go wykorzystałaś - w nowym wcieleniu wygląda świetnie!
Żebyś wiedziała :) Moja prababka późno została matką, w normalnych warunkach pewnie byłaby praprababcią :) albo gdyby nie pojechała do tej Francji (a ponoć bardzo nie chciała) to nigdy by nią nie została, ergo mnie też by nie było, tylko ten guzik :))
UsuńCzasami nawet nie pomyślimy ile zawdzięczamy naszym przodkom i chociażby z tego powodu nigdy nie wolno o nich zapominać.
Świetny pomysł miałaś oprawiając ten guzik. Wspomnienie o jego właścicielce powróciło i ożyło i teraz będzie z Tobą blisko codziennie w miarę używania broszki. Pięknie go ozdobiłaś, po swojemu :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jak piszesz :)
Usuńpiękna historia:) wspaniałe jest to że tak zwykłą rzecz i jeszcze zniszczoną potrafiłaś tak pieknie przemienić a jeszcze piekniejszy jest Twój stosunek do niej:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, a prababcię pamiętam jak przez mgłę, ale opowieści znam od mamy więc takie pamiątki są dla mnie niemal jak relikwie.
UsuńPiękna metamorfoza, świetny sposób na zachowanie pamiątek na dłużej:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJestem jak najbardziej za! Recykling i sztuka użytkowa.
OdpowiedzUsuńLubię historię prawdziwych ludzi. Kiedyś zastanawiałam się nad tym, że gdyby nie czasami nieprzemyślane decyzje moich przodków, nie byłoby mnie na świecie. Jesteśmy dziećmi przypadku, biorąc pod uwagę burzliwość historii.
To prawda, życie to jeden wielki chaos, gdzie jeden czyn wyzwala lawinę zdarzeń, kalkulowanie wszystkiego w takim kontekście nie ma sensu. Carpe Diem :) Dobrze, że ta babcia pojechała do siostry, to musiał być akt wielkiej odwagi zwłaszcza, że nigdy nie wyjeżdżała z domu i nie znała języków :)
UsuńAsiu, co za fantastyczna opowieść kryje się w tym niezwykłym guziku! Taka broszka to prawdziwy skarb :) Piękna i elegancka, a przy tym wzruszająca i przywołująca wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńTeraz to będzie broszka z historią w tle, jak mi ją ktoś kiedyś zajuma to ukatrupię :)))
UsuńAsiu, stworzyłaś piękną broszkę, z niezwykłą historią w tle. Bardzo mi się podoba. Dzięki temu taki z pozoru zwyczajny guzik, który był skarbem dla małej dziewczynki, stał się niezwykłym przedmiotem dla dorosłej kobiety :)
OdpowiedzUsuńJako dziewczynka dostałam po mojej babci korale, które niestety dziś są zbyt, krótkie żeby je nosić... (kilka razy zerwały się...) Ale ja jeszcze, cały czas dojrzewam do nowej oprawy...
Pozdrawiam ciepło :)
Koniecznie musisz im nadać nowy wymiar i użytkowy i sentymentalny, wtedy zyskają kolejną historię dla następnych pokoleń. To miłe jest mieć przynajmniej jedną rzecz po kimś, która może nie kosztuje wiele, ale ma ogromną wartość. Bardzo mnie smuci, gdy ludzie bez mrugnięcia pozbywają się rzeczy należących do zmarłych, to tak jakby uśmiercić kogoś po raz kolejny.
UsuńPiękna historia i piękne wykorzystanie niby zwykłego guzika, ale jak niezwykłego ze względu na pamięć o prababci:) Piękny z niego zrobiłaś użytek, dostał nowe życie i częściej będziesz miała go przy sobie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Tak sobie myślę, że ludzie i zdarzenia sprawiają, że rzeczy zwykłe stają się niezwykłe :) Bardzo dziękuję za miłe słowa.
UsuńTo bardzo dobry sposób uwieczniania,w ten sposób wspomnienie po prababci masz niejako na wyciągnięcie ręki. :) Sądzę, że spodobałoby się jej to.
OdpowiedzUsuńOtóż to, teraz będę go mogła brać ze sobą, gdzie tylko zechcę :)
UsuńJak widać z wszystkiego można zrobić użytek wystarczy tylko mieć zmysł rękodzielnika który Ty napewno masz. Twoje prace są zawsze staranne i świetnie skomponowane. Jak dla mnie bomba :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTego typu recykling bardzo mi się spodobał :)
UsuńDziękuję Ci za tak miłą opinię!
Asiu, a to drugie imię to...?
OdpowiedzUsuńFantastycznie zagospodarowałaś tę cenną pamiątkę! Pilnuj jej jak oka w głowie!
Katarzyna :) Mama wzięła je na bierzmowanie a mi dała na drugie, prababcia była jej ukochaną babcią, głównie dlatego, że pomagała w jej wychowaniu. Jej druga babcia też była wyjątkową osobą, ale nie mam po niej absolutnie żadnej pamiątki poza charakterkiem, tak mówią :)))
UsuńBroszki będę pilnować, to mój wielki skarb.
Piękna historia i jej owoc! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło, że Ci się spodobała :)
UsuńNiesamowita historia i piękny owoc Twojej pracy - masz teraz jeszcze piękniejszą pamiątkę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
To prawda, mam teraz coś bardzo wyjątkowego :)
UsuńFantástico me parece una idea genial.Te he nominado para el reto en Facebbok si lo deseas visita mi página .
OdpowiedzUsuńNoelia
Gracias por la nominación. ¿Me puede dar un enlace a su página web?
UsuńWiesz Asiu, myślę, że nie jedna osoba po prostu wyrzuciłaby tak sponiewierany guzik do śmieci. Ty dałaś mu drugie życie i myślę, że będzie ono jeszcze bardzooooo długie i trwałe. Guzik przerodził się w prześliczną i cenną broszkę.
OdpowiedzUsuńJa też mam trochę takich pamiątek rodzinnych, nie zawsze w idealnym stanie, ale dla mnie są to najcenniejsze skarby i nigdy w życiu bym się ich nie pozbyła. Cieszę się, że dałaś szansę swojemu guziczkowi, przeobrażając go w jeszcze cenniejszą pamiątkę :)
Niestety i tak się stało, brat mamy zlikwidował dom po dziadkach, w dosłownym tego słowa znaczeniu, wyrzucając wszystkie ruchomości do śmieci. Myślałam, że mi serce pęknie, zwłaszcza, że nic mi nie powiedział. Dlatego te nie liczne pamiątki mają dla mnie aż takie znaczenie. Przypomniało mi się że mam jeszcze chustę i fartuszek :) ale ta odrobina wspomnień jest w tej chwili cenniejsza od diamentów. Tak czy inaczej pilnuję jak oka w głowie, bo jestem jedyna taka sentymentalna w rodzinie, dla nich to po prostu bibelot. Kurcze chyba sobie sejf kupię :))
UsuńDziękuję Kasiu, za wszystkie miłe słowa!
Wyszła Ci naprawdę piękna broszka! nadałaś temu guzikowi nowe życie i dzięki temu może przetrwa kolejne lata, a kiedyś być może Twoje prawnuki napiszą o nim podobną historię uwzględniając ową metamorfozę :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję i oby tak się stało, mam nadzieję, że jesteś jasnowidzem :)))
UsuńGuzik posłuży jeszcze długie lata i na pewno dopiszesz dalszą część jego historii, kto wie może przekazując dalej :)
OdpowiedzUsuńSuper idea, mnie się bardzo podoba :)
UsuńWiesz dziewczyny wszystko juz napisały więc ja podziwiam guziczek broszkę z historią w tle :) U mnie takich pamiątek nie ma jedyna to delikatny złoty pierścionek z koszyczkiem który juz troche lat ma :) Cudowny pomysł robi sie ciepło na sercu kiedy ktoś dba o historię swojej rodziny :) Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie spodziewałam się tylu pozytywnych reakcji! To strasznie miłe :)
UsuńStare pierścionki są przepiękne, teraz takich się nie robi. Strzeż swojego jak oka w głowie.
Ach, to chyba najpiękniejsza biżuteryjna historia, jaką czytałam! Broszka tym bardziej nabiera wartości :)
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że każda rzecz ma swoja historię, za jedną stoi miska ryżu a za inną dziejowe zawirowania, gdyby tylko przedmioty umiały mówić.
UsuńAle piękny post... Jaka piękna historia! I opisałaś ją z taką niezwykłą wrażliwością :) ..aaaach. :))
OdpowiedzUsuńBroszka jest cudowna. Właśnie na taką oprawę zasługują wszystkie cenne skarby rodzinne, które już nieco straciły na swoim uroku.
Dziękuję za te piękne słowa, zawsze gdy dotykam jakiegoś starego przedmiotu mam przed oczami Japończyków parzących herbatę, jak oni pięknie obchodzą się z naczyniami! To tak apropos tego, że przedmioty mają dla mnie znaczenie :)
Usuń