Myślicie pewnie, że się ździebko odkleiłam od rzeczywistości, prezentując w środku lata, w rekordowe upały, coś tak mrocznego, ciężkiego, i z miłościwie panującą porą roku nie mającego nic wspólnego. Możecie spekulować, że to kwestia mojego nastroju, depresji nawet, lub odbicie czarnej duszy mojej. Ha! Otóż nie, jestem po prostu bardzo praktycznym człowiekiem i w związku z tym, zrobiłam sobie praktyczną kolię, bo będzie mi pasować do wszystkiego, a szczególnie do mnie samej.
Jak już kiedyś zdradziłam, załamana kolorystka lat temu kilka, nie mogąc określić pasującej do mnie palety, orzekła, że jedynym kolorem, w którym mi dobrze, jest czarny. Niestety miała rację, co nie znaczy, że nie noszę innych kolorów, noszę, ale źle w nich wyglądam. Przyszedł więc czas na czarny biżut, odkładany w nieskończoność, bo haft czarnymi koralikami to mordęga dla wzroku. Ale nadarzyła się okazja*, to się zmobilizowałam do pracy, przynajmniej miałam dobre światło :)
To bardzo prosty projekt bazujący zaledwie na dwóch kolorach, z widoczną gołym okiem przewagą czerni.
Całą "magię" tworzy nieduża łezka labradorytu, który pomimo wad i uszczerbków (za to miał rewelacyjną cenę), jest jednym z ładniejszych jakie widziałam.
Niesamowicie płonie. Oprawiłam go więc na tyle skromnie na ile pozwoliła mi moja srocza natura ;) W bezpośrednim sąsiedztwie umieściłam czarne kryształki przeróżnej maści, oraz kuleczki hematytu.
Kryształki zamknęłam w kształt, który jeśli się dobrze przyjrzycie, przypomina oko albo łódkę.
Tył podkleiłam naturalną skórą z metalicznym efektem.
Na zapięcie wybrałam prosty patent, czyli zapięcie toggle z koralików, zastanawiam się jednak nad wymianą go na magnetyczne, łatwiejsze w obsłudze.
Koraliki jakich użyłam to Toho round 11o w kolorach Opaque Jet i Gold Lustered Dark Chocolate Bronze. Przy wykończeniu brzegów zamieniłam je na rozmiar 15o. Koraliki naszywałam ściegiem lazy stitch.
zdecydowanie bad hair day |
Głównym powodem, dla którego nie pokazuje się tu w roli modelki, jest brak umiejętności w robieniu sobie selfików, oraz samokrytycyzm. Jednak to zdjęcie dostało znak Husband Approved, więc jest i debiut ;) Jaki "ludź" by nie był, kolia z pewnością lepiej prezentuje się na nim, niż na ekspozytorze.
*Kolię wykonałam anonimowo (taka formuła by nie było wiadomo na kogo się głosuje) na wyzwanie grupy Beading & Embroidery, wszystkie prace były wyjątkowe, ale moja zwyciężyła :) Nie muszę chyba mówić jak się cieszę, wystarczy spojrzeć na zdjęcie wyżej ;)
*Kolię wykonałam anonimowo (taka formuła by nie było wiadomo na kogo się głosuje) na wyzwanie grupy Beading & Embroidery, wszystkie prace były wyjątkowe, ale moja zwyciężyła :) Nie muszę chyba mówić jak się cieszę, wystarczy spojrzeć na zdjęcie wyżej ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Kolia jest śliczna! Labradoryt prezentuje się świetnie, bardzo ładny kształt naszyjnika. Fajnie, że mogę zerknąć na Twoje zdjęcie, rzeczywiście dobrze Ci w czerni. Z tymi zdjęciami na "ludziu" jest problem, bo ciężko jest zrobić dobre selfie, jakkolwiek pięknym by się nie było :). A jeszcze przy okazji by biżuteria była w kadrze i też dobrze się prezentowała...
OdpowiedzUsuńOtóż to, zrobiłam z 50 zdjęć, a na połowie prawie mnie nie widać o koli nie wspominając, niestety mój mąż kompletnie nie potrafi robić zdjęć, wybitny antytalent, więc ćwiczę się w selfikach. I muszę przyznać sprawiedliwość tym wszystkim celebrytom, kurcze, to strasznie męczące i trudne zajęcie ;)
UsuńJak miło Cię zobaczyć tak twarzą w twarz :) Faktycznie, bardzo dobrze Ci w tej czerni i jak tak się przyglądam, to wydaje mi się, że w fioletach i takiej leśnej zieleni też byłoby nieźle :) Ale wracając - kolia jest po prostu zjawiskowa, a z tym labkiem to już w ogóle... cudo, cudo i jeszcze raz cudo :) Gratuluję wygranej, zdecydowanie zasłużone 1 miejsce :-)
OdpowiedzUsuńW makijażu mam więcej odwagi na takie konfrontacje ;)
UsuńFiolet też lubię, ale nie każdy odcień dobrze się komponuje z moim odcieniem skóry, po prostu wyglądam jak truposz ;)
Kolia jest przepiękna i bardzo Ci pasuje :) Sama uwielbiam czerń, zostało mi jeszcze z czasów, gdy byłam "straszną metalówą" (muzykę metalową kocham nadal, chociaż szafę przewietrzyłam ;) ) i uważam, że pasuje każdemu i na każdą okazję. Patrząc na ekspozytor, wydawało mi się, że kolia jest nieco większa, dlatego tak przydatne są zdjęcia na "ludziu" ;) Przyznam, że nie wiem, czy sama bym taką nosiła, wydaje mi się być bardzo wysoko na szyi, a akurat taką biżuterię średnio kocham ;) Ale Tobie w niej ślicznie!
OdpowiedzUsuńI, oczywiście, gratuluję wygranej!
Haha, też miałam ten etap, 35 stopni w cieniu, a ja w glanach i spódnicy do ziemi, oczywiście czarnej. Co prawda nie słuchałam metalu, bardziej depeszów, ale miałam takich znajomych ;)
UsuńEkspozytory, zwłaszcza te tanie, a ja taki mam, niestety są małe. Myślałam o kupnie dużego, w rozmiarze człowieka, ale nie miałabym gdzie tego trzymać.
Kolia faktycznie jest przy szyi, ale ja takie lubię ;) a druga sprawa, nie mam łabędziej szyi ;)
I jeszcze do tego skórzana kurtka... to były czasy! ;) No to dla każdego coś miłego ;) Ja przy szyi tylko golfy, cała reszta mnie gryzie i drapie, dlatego wszelka biżuteria musi nieco wisieć. Ot, taki kaprys, ale może się odmieni ;)
UsuńGratuluję zwycięstwa i wcale się nie dziwię bo kolia jest cudowna - świetnie w niej wyglądasz ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Edyta :)
UsuńAsiu, gratuluję wygranej! Kolia jest nieziemska, kosmiczna wręcz - przypomina mi ciemne niebo rozświetlone gwiazdami, a ten labradoryt niczym księżyc (co z tego że nie okrągły!) rozświetlony... no cudnie jest... Jako wielbicielka czerni muszę przyznać, że i w moim przypadku pora roku nie ma znaczenia :-)
OdpowiedzUsuńSelfik bardzo udany :-). Husband Approved - dobre!
Faktem jest, że na ekspozytorze kolia wydaje się dużo większa, więc pokazywanie na ludziu daje lepszy ogląd - spokojnie nawet na co dzień można założyć.
Pozdrawiam :-)
No ba, czarny to klasyka, żadna pora roku tego nie zmieni ;) chociaż już mniej jej noszę, bo ja na czarno, mąż na czarno, ciągle pytają kto umarł ;)
UsuńEkspozytory są przydatne, ale przekłamują rozmiar, chociaż tak właśnie moja kolia wyglądałaby na dwuletnim dziecku ;) to też jakaś informacja.
Gratuluję wygranej :) Po raz kolejny wpadam depresję patrząc na Twoje prace, ale nie z powodu tej wszechobecnej czerni, tylko normalnej ludzkiej zazdrości :P Powinnam sobie sypialnie wytapetować Twoimi pracami w ramach motywacji :)
OdpowiedzUsuńO matko, nie rób tego, szkoda ścian ;) W sypialni lepiej mieć zdjęcia owieczek, zachodu słońca nad morzem, albo seksownego modela ;) Mam nadzieje, że mój mąż nie czyta komentarzy, wściekłby się o te owieczki ;)
UsuńGratuluję wygranej!!! Kolia piękna!!! Miło Cię poznać:):) Ps, uśmiech masz cudny :)
OdpowiedzUsuńMi też miło ;)
UsuńHaha, całe życie tak się uśmiecham, pomimo krzywych zębów :)
Asiu, kolia jest obłędnie piękna i prezentujesz się w niej zjawiskowo :)
OdpowiedzUsuńGratuluję Ci serdecznie zwycięstwa - niech dobra passa trwa :)
Pozdrawiam ciepło :)
Teraz nawet prezentuje się lepiej, bo kolia po kilku noszeniach dopasowała się do ciała i leży jak powinna.
UsuńTeż pozdrawiam :)
Piękna kolia i równie piękne i ponadczasowe kolory. Labradoryty mają to do siebie, że im skromniejsza kolorystycznie oprawa, tym błyszczą najpiękniej. Gratuluję wygranej i ... do twarzy Ci w tej kolii. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMasz rację, naprawdę łatwo popsuć labradoryt zbyt bogatą oprawą, albo za dużą ilością kolorów, to kapryśny kamień.
UsuńJest cudna i już...
OdpowiedzUsuńprzecudny labradoryt na świetnym ludziu
OdpowiedzUsuńLudź dziękuje ;)
UsuńAsiu, dla mnie czerń zawsze, wszędzie i w każdej ilości ;) Cudowny naszyjnik wyszedł spod Twoich zdolnych rąk dlatego z całego serca gratuluję Ci wygranej. Brawo!
OdpowiedzUsuńI powiem Ci, że częściej powinnaś się pokazywać, bo patrząc na Twój uśmiech od razu człowiek się szerzej uśmiecha :).
No i na sam koniec powiem, że masz piękny makijaż i wyglądasz całościowo przepięknie ;)
Black rulez :)
UsuńKasiu, bo ja się tylko szczere szczerzę :) Cieszę się, że Ci się mój makijaż podoba, bo prawdę mówiąc nie do końca umiem go robić, uczę się z youtuba, to naprawdę trudna i ulotna sztuka. Wielki szacun dla dziewczyn, które potrafią się ładnie umalować!
Jak fajnie Cię widzieć!!!!!:-D W kolii wyglądasz cudownie- pasuje do Ciebie! Super, że mężul zaakceptował, bo sama kolia, choć cudowna, nie prezentowałaby się tak wspaniale jak na modelce! Buziaki!
OdpowiedzUsuńTaki mały coming out ;)
UsuńApproval męża musiał być, bo przecież nie pokarzę się ludziom jeśli źle wyglądam ;)
Śliczna kolia na ślicznej modelce :) no udało sie mężowi uchwycić czar i urok kolii. Mnie czerń tez odpowiada dobra do wszystkiego a tak ślicznie zaprezentowana uuuuuu ja też taka chcę :) pozdrawiam cieplutko ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Marzenko ;) Zdjęcie robiłam ja, nie mąż, on tylko wybrał, które mogę pokazać :)
UsuńJaka śliczna!
OdpowiedzUsuńJak ja lubię oglądać Twoje prace!
A jak ja lubię czytać takie deklaracje! :))
UsuńNo łał ! Proszę wybaczyć lapidarny komentarz, a zwłaszcza "no"oraz "łał", które do wyszukanych słów nie należą, ale to właśnie się rzekło zobaczywszy to cudo :) Przy okazji zachodzę w głowę jak można nazwać "lazy stitch" coś tak pracochłonnego jak naszywanie niezliczonej ilości koralików...
OdpowiedzUsuńNo kochana, teraz to ja nie zasnę po takiej porcji, może i lapidarnych, ale jakże wymownych stwierdzeń, a pora późna :)
UsuńHa, też zachodzę w głowę o co chodzi z tymi nazwami ściegów, bo nawet nie da się ich życiowo przetłumaczyć na nasze.
Jest przepiękna, gratuluję i dzieła i nagrody :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńjest naprawdę przepiękna:))
OdpowiedzUsuńPiękna praca, szczerze podziwiam Twój talent, gratulacje :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńGratulacje :-)
OdpowiedzUsuńSzczęka opada znów. Ty to masz dar do łączenia i wymyslania i popatrz: znów niesforny kamień oprawiłaś tak że wygląda cacy. Bardzo, bardzo praktyczne, nawet dla mnie hihi
Kamień nie dość, że miał uszczerbek, to nie trzymał poziomu i musiałam go z jednej strony podkleić, myślę, że to był największy wyczyn w całej tej pracy. A z wymyślaniem wcale tak lekko nie jest, staram się robić coś czego jeszcze nie było, ale jak się okazuje było już prawie wszystko :)
UsuńPiękny biżut :) i faktycznie do Ciebie pasuje!
OdpowiedzUsuńGratuluję też zasłużonej wygranej!!!!
Zastanawia mnie tylko nazwa ściegu, którym wyszyłaś tą kolę. Czy to naprawdę jest "lazy stitch"? Strasznie podoba mi się ten ścieg, którego użyłaś, ale jedyny LS, jaki znam, to ten stosowany przez rdzennych Indian i wygląda zgoła inaczej: http://dragonflydezignz.50megs.com/Ancient-Voices/plains1.htm
Plis, zaspokój moją ciekawość :))) i jak masz jakiś tutek na temat ściegu, który stosujesz - podeślij proszę :)
sorki, bo widzę, że link nie działa :))
Usuńhttp://www.webpages.uidaho.edu/~rfrey/329beadcrow.htm
Aga, bo jaki "lazy" taki "stitch" :) nie wiedziałam nawet, że te indiańskie mają jakąś fachową nazwę. Lazy Stitch to po prostu naszywanie koralików pojedynczo, lub innej dowolnej ilości, w miejsca jakie ci pasuje, bez większej filozofii, byleby się ładnie układały. Pierwszy raz spotkałam się z nazwą w książce Sherry Serafini, i tam też pokrótce zostało to wytłumaczone. Potem u Jamie Cloud Eakin. Tu możesz obejrzeć, na końcu strony próbki ze szwami i ich nazwami:
Usuńhttp://www.beadinggem.com/2012/05/book-review-dimensional-bead-embroidery.html
Polski tutek był w magazynie Beading Polska październik/listopad 2014, tam nazwany był ściegiem chaotycznym.
Ja myślę, że nawet nie trzeba znać tego ściegu by nim szyć, bo jest bardzo intuicyjny, sama musisz wyczuć gdzie wbić igłę, żeby koraliki ładnie leżały.
Dzięki Asia! Skarbnica wiedzy z Ciebie :) Będę musiała się w najbliższym czasie zmierzyć z tym tematem ;)
UsuńCudowny naszyjnik, rzeczywiście bardzo uniwersalny, kamyk oprawiłaś perfekcyjnie, nie odbierając mu nic z jego uroku:) Gratulacje zwycięstwa:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, zawsze mam strach, że nie uwydatnię odpowiednio kamienia, zwłaszcza jesli jest on głównym bohaterem.
UsuńŁączę się z Tobą w uwielbieniu dla czerni - przez cały rok, latem też! :-) Kolia jest prześliczna, labradoryt jest naprawdę niesamowity, nie można od niego oczu oderwać! Zdecydowanie należało Ci się wyróżnienie, gratuluję :-) A pomysł z magnetycznym zapięciem wart jest rozważenia...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam Cię do udziału w mojej rocznicowej zabawie! :-)
Hahaha, spokojnie mogłabym chodzić w habicie :)
UsuńZapięcie już wymieniłam, zdecydowanie wolę udogodnienia, wszelkie :)
Kolia jest piękna! Ja właśnie wykończyłam malutki labradoryt, też w głównie czerni, bo się bałam, że go "zagłuszę" kolorami ;) Ale gdzie mi tam do Twojej kolii! Gratuluję wygranej :)
OdpowiedzUsuńCzerń i labradoryty zdecydowanie się lubią, może to i odrobinę zachowawcze, ale jakie piękne!
UsuńPo pierwsze - gratulacje! Po drugie - piękna kolia. A po trzecie - ta kolorystka nie miała racji. Z takim uśmiechem zawsze będziesz dobrze wyglądała, bez względu na kolor :)
OdpowiedzUsuńKolorystka, chociaż było to ładne parę lat temu to pamiętam, była tak przejęta, że żadna z tych chust nie pasuje, że aż nie umiała sklecić zdania ;) No cóż, zdarzają się takie trudne sprawy i w końcu na taką trafiła, ale spokojnie inne kolory też noszę, na złość kolorystce :)))
UsuńO jaka piękna praca mi umknęła. Internet do mnie zagląda od czasu do czasu i jak jest to nie wiem od czego zacząć, gdzie najpierw zaglądać. Kolia bardzo zgrabnie skrojona - świetnie leży. Haft, wzór, kolory - nic już tu nie dodam. Piękna praca.
OdpowiedzUsuńTeż tak mam z internetem, a czasami po prostu nie widzę powiadomienia o postach znajomych, tak czy inaczej robię potem rundki objazdowe po blogach i podziwiam.
UsuńI dzięki za tyle komplementów :))