Półtora roku temu zrobiłam dość obszerny przegląd nici do haftu koralikowego, dostępnych wówczas na naszym rynku. Parokrotnie uzupełniałam tekst o to, co w międzyczasie już można było u nas kupić, ale kwestię żyłek potraktowałam po macoszemu. Zapowiedziałam wówczas, że zanim się wypowiem, przeprowadzę własne testy ich przydatności w szyciu koralikami.
Nie ulega wątpliwości, że żyłki wydają się idealne do wszelkich plecionek, bo większość z nich jest przezroczysta, a przez to niewidoczna w robótce. Pomijając kwestię plątania się, bo i to można jakoś obejść, na przykład woskując włókno, to produkt ten wydaje się nie mieć wad. Sama chętnie nimi szyłam do czasu, aż w świat poszła fama, że żyłki po pewnym czasie ulegają biodegradacji.
Żadna szanującą się beadingerka nie chce okryć się złą sławą przez biżuterię, która rozpada się na klientce. Nigdy nie należałam do osób, które wierzą plotkom czy przyjmują bezrefleksyjnie negatywne opinie innych osób, nawet nie udostępniam facebookowych apeli o pomoc, zanim nie sprawdzę ich prawdziwości. W kwestii żyłek nie było inaczej, owszem przyjęłam do wiadomości, że mogą okazać się nietrwałe, ale wolałam przekonać się o tym na własnej skórze.
O co tak naprawdę chodzi? Tak zwane żyłki to grupa włókien polimerowych, a dokładnie polietylen, zwany też linką wędkarską. Linki do wędkowania można podzielić na wersje jednolite, z pojedynczego włókna, czyli mono i plecionki. Na wszystkie zaś mówimy żyłki, pewnie potocznie, nie zmienia to faktu, że FireLine czy WildFire i inne linki zaadaptowane do beadingu, pierwotnie były materiałami wędkarskimi. Taka ciekawostka.
Niektóre z tych tworzyw mogą okazać się niestabilne w wysokich temperaturach, szczególnie te gorszej jakości. Producenci wychodząc naprzeciw użytkownikom, zwłaszcza wędkarzom, wypuszczają na rynek tworzywa odporne na promienie UV, działanie słonej wody czy mrozu. Produkty te z roku na rok są coraz lepsze gatunkowo i warto szukać takich właśnie nowinek.
Swoje pierwsze prace szyłam wyłącznie żyłkami, wybierałam te cienkie, około 0,16 mm średnicy, by swobodnie przychodziły przez cienkie ucho igły do beadingu, powiem szczerze, że dobrze mi się nimi pracowało.
Jedna z takich prac, którą nie wiedzieć czemu uznałam wówczas za ósmy cud świata ;) przysłużyła się nauce. Broszka w całości szyta jest przezroczystą żyłką Crocodile 0,16 mm firmy Jaxon. Technika, w jakiej została wykonana to haft koralikowy, a użyte koraliki pochodzą od japońskiego producenta - Toho.
Broszka została wystawiona na działanie wysokich i niskich temperatur oraz promieniowanie UV.
Broszka została wystawiona na działanie wysokich i niskich temperatur oraz promieniowanie UV.
CEL TESTU
Ustalenie, czy żyłka wędkarska wykorzystana do przyszycia szklanych koralików, w biżuterii wykonanej techniką haftu koralikowego, nie ulegnie rozpadowi pod wpływem działania wybranych warunków atmosferycznych, czyli zmianom temperatur oraz promieniowaniu słonecznemu. Są to czynniki, jakim zwykle podlega biżuteria podczas noszenia. Z testu wykluczone zostały inne warunki atmosferyczne jak opady atmosferyczne, wiatr oraz wpływ czynników chemicznych.
WARUNKI W JAKICH PRZEPROWADZONO TEST
czas: 18 miesięcy
warunki zewnętrzne: granitowy parapet zewnętrzny okna wychodzącego na południe.
temperatura minimalna: -15 st C.
temperatura maksymalna: 38 st C.
wilgotność: trudno powiedzieć, bo w pochmurne, wietrzne czy deszczowe dni nie wystawiałam broszki na zewnątrz w obawie przed jej zniszczeniem.
warunki wewnętrzne: drewniany parapet w pokoju od strony południowej.
temperatura minimalna w pomieszczeniu: 17 st C.
temperatura maksymalna w pomieszczeniu: 32 st C.
wilgotność w pomieszczeniu: 48-80 %
Za pomiary odpowiedzialne są moje termometry - elektroniczny pokojowy z funkcją badania wilgotności i zewnętrzny, standardowy rtęciowy, więc należy brać na nie poprawkę. Tak czy inaczej, nagrzany słońcem parapet jest dużo gorętszy, niż wskazuje termometr, to samo tyczy się mroźnych dni. W ostatnich miesiącach broszka częściej była w pomieszczeniu, wystawiana jedynie na promieniowanie słoneczne. Starałam się jednak wynosić ją na zewnątrz podczas przymrozków i latem, gdy nie padało.
WYNIKI TESTU
Nadal uważam, że 18 miesięcy to za mało, by uzyskać miarodajne wyniki, niemniej jednak nie zaobserwowałam żadnych zmian w trwałości szwów. Co kilka tygodni czyściłam broszkę z kurzu, delikatną i suchą ścierką z mikrofibry, dużym zaskoczeniem jest, że nic nie wyblakło, a ozdoba nie straciła fasonu. W tym czasie podważałam paznokciem koraliki, by sprawdzić mocowanie, nic się nie poluzowało, nie odpadło, ani na takie się nie zapowiada.
18 miesięcy zmiennych warunków pogodowych, sporego nasłonecznienia (okno od południa) i wahań temperatury, nie wyrządziło broszce żadnych szkód. Koraliki przyszyte żyłką nie odpadły, a szwy nie zmieniły wyglądu. Nie zaobserwowałam żadnych oznak kruszenia się żyłki. Nie wiem, jak będzie za rok czy dwa, ale na razie uważam szycie żyłką za bezpieczne.
Tymczasem odkładam brochę na parapet i obserwuję. Jak coś się zmieni, dam znać :)
Świetny tekst o przeprowadzeniu testu w trudnych warunkach Wspomnianym Krokodylem szyję już 4 rok - nic mi się nie urwało, nie odpadło, ani nie uległo biodegradacji. Chyba, że koraliki miały jakieś ostre krawędzie, ale na tym poległa by i linka jubilerska, i nić. Faktem jest, że stosowanie żyłek premium wydłuża życie naszym pracom.
OdpowiedzUsuńJa jej używam, jeżeli potrzebuję sztywniejszego szwu, nici są "lejące" i trzeba nimi przejść przez koralik ze 3 razy żeby konstrukcja się usztywniła. Żyłka załatwia sprawę za pierwszym razem :)
UsuńAsiu, jak zwykle chylę czoła :)
OdpowiedzUsuńDzięki Asi. Jak wróci słońce, dokończę też serię tutorialową :)
UsuńWow! świetny test. Mnie przekonałby do żyłek wędkarskich :)
OdpowiedzUsuńJa i tak częściej używam nici, ale pikotki tylko żyłką.
UsuńSuper tekst!
OdpowiedzUsuńSuper test ja od dawna szyję żyłkami głównie prace sutaszowe do beadingu w 90% wybieram nici. Ale może i tu teraz częściej sięgnę po żyłkę. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńDo sutaszu są super, bo niewidoczne. Ja też chętniej wybieram nici, ale żyłka jest tania i ogólnodostępna, bez obaw można jej używać w koralikach.
UsuńSuper sprawa brawo za cierpliwość :) często używam żyłki do pracy z koralikami a widząc efekt twojego testu jestem spokojniejsza o przyszłość moich prac :) dziekuje bardzo za każdy twoj poradnik ;) zawsze nauczy pokaże coś nowego :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAleż proszę :)
UsuńPoddałam pracę szytą żyłką, takim "zagrożeniom" na jakie jest narażona noszona biżuteria. Myślę, że tu nic więcej nie trzeba, jak ktoś o nią dba i "tylko" nosi, nic złego nie powinno się stać.
W każdym razie temperatury i promieniowanie słoneczne jej nie zmogły. Nie wiem jak z wodą czy chemikaliami, ale kurczę, kto by tak maltretował biżuterię:)
OdpowiedzUsuńAsia super tekst:)
OdpowiedzUsuńDzięki. Osobiście nie znam nikogo, komu by się rozpadła praca szyta żyłką, a ciągle o tym mówią.
UsuńPodziwiam Twoje poświęcenie dla sprawy :)
OdpowiedzUsuńJeżeli to jest żyłka na krokodyle, to raczej długo pociągnie.
Koralikami nie da się uśpić czujności naukowca :)
UsuńHaha, raczej na mniejszego stwora, ale dzięki niej to on długo nie pociągnie ;)
Wyniki Twojego testu potwierdzają moje doświadczenia. Po 2 latach moje kolczyki z obszytych toho rivolek trzymaja się jak zaraz po uszyciu. A cienka żyłka - 0,12 - 0,14 umożliwia kilkukrotne przejście nawet przez koraliki 15/0 co świetnie usztywnia konstrukcję.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze takich cienkich, 0,16 w zupełności zaspokaja moje potrzeby, poza tym tej żyłki jest niesamowicie dużo na nawoju, trudno mi ją skończyć ;) Masz rację, super usztywnia, co przydaje się w oplataniu kamieni.
UsuńTest zaskakujący, dobrze jest dowiedzieć się że żyłka na której pracuję jest tak wytrzymała.Przydał by się jeszcze test na zrywanie:)
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne, wytrzymała 18 miesięcy ;) Mam nadzieję, że wytrzyma jeszcze bardzo długo!
UsuńPamiętam pierwszy raz kiedy wspominałaś o teście i bardzo byłam ciekawa kiedy pojawią się jego wyniki, cały czas mi to siedziało gdzieś z tyłu głowy :-) Jako, że sama zdecydowanie wolę żyłkę od nici, to chyba mogę już odetchnąć z ulgą :-)
OdpowiedzUsuńA ja sądziłam, że wszyscy o tym zapomnieli ;) Ja nie mogłam, choćby dlatego, że codziennie widzę tę brochę jak odsłaniam rano okno :)
UsuńUwielbiam Twoje testy i porady "zza kulis", zawsze się czegoś ciekawego dowiem :) Mam w rodzinie wędkarzy, muszę ich podpytać o żyłki :P ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno Ci coś podpowiedzą, chociaż jak ja pierwszy raz weszłam do wędkarskiego i powiedziałam o co mi chodzi, to pan zdębiał ;)
UsuńBardzo fajny test :) Od dawna zastanawiam się nad żyłkami czy są trwałe , czy warto ich używać i jakiej firmy :) Do tej pory używałam nici ale może warto to zmienić :) Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńJa nici raczej nie zastąpię żyłką, za bardzo je lubię, ale są sytuacje, gdy potrzebuję niewidocznego szwu, albo większej sztywności w robótce, wtedy sięgam po żyłkę.
Usuń