Caprice była na mojej koralikowej liście zadań do wykonania od naprawdę dawna, niestety zawsze coś stawało na przeszkodzie bym wreszcie się za nią wzięła. Realizację tego projektu w głównej mierze wstrzymywał permanentny brak odpowiedniej ilości materiałów. Caprice jest niestety dość koralikożernym a przez to kosztownym przedsięwzięciem. W sukurs przyszło mi zamiłowanie do zbieractwa, otóż nagromadziłam przez lata tyle przeróżnych koralików, których nigdy do niczego nie użyłam, że chciałam je nawet oddać pierwszemu chętnemu, ale olśniło mnie, że do tej bransoletki będą pasowały jak ulał.
W oryginalnym projekcie autorstwa Anety Majewskiej z AMIRkoraliki, z którego korzystałam (KLIK), potrzeba około 400 kryształków Fire Polish i 20 g Toho 11o, ja skróciłam bransoletkę z 5 rzędów do 3, przez co użyłam nieco mniej materiałów. Bransoletka ma szerokość 2,5 cm oraz 18 cm długości.
Powody, dla których nie trzymałam się ściśle pierwotnego projektu były dwa; nie miałam 2 opakowań Toho w tym samym kolorze i bałam się, że tak szeroka bransoletka będzie za ciężka. Moja odchudzona wersja, prawdę mówiąc, bardzo mi się podoba.
Zdecydowałam się również na zamontowanie zapięcia, wybrałam jasno miedziane typu slide. Jego piękny kolor podkreślają koraliki FP w podobnej barwie.
Moja Caprice jest bardzo lekka i pięknie układa się na nadgarstku, nie wszystkie "kryształki" są bowiem szklane, część z nich to ultralekkie akryle. Przy wyborze alternatywnych koralików warto pamiętać o użyciu w miarę równych kształtów i rozmiarów, w przeciwnym razie bransoletka będzie nieforemna. Ja zdecydowałam się na kuleczki o średnicach 3 - 4,5 mm, krzywulce ala bicone i fire polish 4 mm. Siatkę wyplotłam z Toho 11o w kolorze Metallic Iris Purple.
Ta różnorodność materiałów (ametyst, złoty hematyt, szkło, kocie oko, plastik) sprawiła, że całość jest nieszablonowa, jednocześnie pozostanie przy spójnej gamie kolorystycznej (fiolet, niebieski, zieleń, złoto) nadało całości harmonii. Bransoletka tak mi się spodobała, że robię już kolejną :)
Przydługi wpis kończę częścią rozrywkową :)
Zela przyznała mi wyróżnienie Versatile Blogger Award, za co bardzo jej dziękuję. Tym razem zabawa polega na wyjawieniu 7 faktów na swój temat, których inni nie znają. Biorąc pod uwagę względną anonimowość blogowania, każdy fakt o mnie będzie nieznany ;) ale postaram się sprostać zadaniu.
- Nie cierpię gdy mówi się do mnie
Aśka, każde inne zdrobnienie od Joanny jestem w stanie przyjąć z uśmiechem
oprócz drażniącej moje nerwy "Aśki". Oczywiście bez przerwy
mówią do mnie Aśka, grrrr...
- Jestem niemal wszystko żerna, nie zjem jednak niczego w czym znajdę
włos, nawet własny.
- Uwielbiam czytać i kupować książki, moja biblioteka ma już ponad tysiąc pozycji (nie liczę książek męża), większość z nich przeczytałam.
- Mam dość specyficzne poczucie humoru, które z
konieczności poszanowania obowiązujących norm społecznych, zmuszona byłam
nieco utemperować. Kilkakrotnie zdarzyło mi się śmiertelnie obrazić
garstkę ludzi cierpiących na deficyt poznawczy w zakresie pojmowania
ironii oraz sarkazmu i musiałam ich później unikać. Jak się
okazało na dobre mi wyszło, bo naukowcy odkryli, że większość seryjnych
morderców to ludzie pozbawieni poczucia humoru.
- Dużo lepiej wychodzi mi
przelewanie myśli na papier niż mówienie, dlatego wolę pisać maile i smsy
niż odbierać telefony.
- Mam fotograficzną pamięć,
wystarczy, że skupię się nad czymś chwilę, a na pewno trafi to do mojej
"bazy danych" na zawsze :) pamiętam na przykład zawartość szaf i
półek z każdego miejsca w którym mieszkałam, gdzie coś stało i jak
wyglądało. Bardzo przydatna umiejętność w czasie nauki i gdy ma się
zapominalskiego męża:)
- Raz w życiu byłam u kolorystki,
która po pomizianiu mnie setką kolorowych chust, załamana doszła do
wniosku, że jedynym kolorem z całej palety, który pasuje do mnie wręcz
idealnie, jest czerń. Dziewczyna naprawdę bardzo się starała
zakwalifikować mój typ urody, do któregoś z obowiązujących typów według pór
roku, dlatego chcąc ją podnieść na duchu wypaliłam z głupia franc, że
bardzo mnie cieszy uzyskana właśnie pewność, że na moim pogrzebie nikt nie
będzie wyglądał lepiej ode mnie. Jej mina kazała mi ponad wszelką
wątpliwość uznać, że oto po raz kolejny spotkałam na swej drodze
jeszcze jednego seryjnego mordercę (patrz pkt 4).
Mam nadzieję, że po wyjawieniu tych ściśle tajnych informacji nadal mogę czuć się bezpieczna, a Wy z kolei nie uciekniecie stąd w popłochu:)
Oczywiście wyłamuję się z konwencji po raz kolejny i nie przekazuję pałeczki dalej, wiem bowiem, że nie każdy lubi tego typu blogowe zabawy, jeśli jest inaczej, czujcie się zaproszeni i wyjawcie 7 faktów o sobie na Waszych blogach.
Pozdrawiam ciepło.
Bransoletka świetna i pod względem kolorystycznym jak i wykonania.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przypadła Ci do gustu:) Również pozdrawiam.
UsuńOj bardzo mi się Kapryśna w Twoim wydaniu podoba. Super, że taka kolorowa, a przez to nietuzinkowa. Mnie również moje poczucie humoru wpędziło parę razy w sytuacje towarzysko nieciekawe, ale naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, że było to niemalże milczenie owiec!
OdpowiedzUsuńBardzo chciałam zrobić jednokolorową i wg wytycznych, ale przeraził mnie koszt. A tak, mam przynajmniej coś innego:) Kiedyś miałam bardziej cięty humor, ale niestety nie każdy chwyta w lot, czasami dla dobra ogółu trzeba się ugryźć w język:)
UsuńBransoletka jest przepiękna! Ja zrobiłam 3 ale absolutnie nie wiem dlaczego nie układają się tak jak powinny. Pomimo równych koralików jakieś takie są nieładne i nie trzymają się sztywno -czekają na rozprócie i sukcesywnie podbieram z nich koraliki więc nie wiem czy ich starczy na nową poprawioną. Sumując jestem pod wrażeniem jest boska! Przez ten koralikowy melanż niesamowicie zyskała. Co do reszty...wypowiedzi na blogu to....uwielbiam Cię kobieto...to byśmy się dogadały. Czuję Twój ból odnośnie pkt. 1 i 4. Mam podobny typ poczucia humoru...niestety tylko w domu z mężem możemy sobie pozwolić na wolność ironii - ludzie czasem jak nas słyszą mogliby pomyślec, że sie nie kochamy albo jesteśmy złośliwi i nie rozumieją naszych żartów. Cóż nie wszyscy muszą być idealni ;)
OdpowiedzUsuńMoja też nie ma tego charakterystycznego brzuszka, podejrzewam że dlatego, że ma mniej rządków, ale zauważyłam też, że im bardziej naciąga się nić/żyłkę podczas wszywania kryształków tym bardziej wtapiają się w siatkę i nadają półokrągły kształt całości.
UsuńCzyli jest ktoś jeszcze kto nie trawi "Aśki", Alleluja, a już myślałam, że ze mną coś nie tak. Pół biedy, jak ktoś nowy z tym wyskoczy, ale moja własna rodzina i osobiści znajomi też mnie dręczą, pewnie lubią mnie jak się jeżę :P A tym poczuciem humoru vel zgryźliwością aka czarnym humorem zawsze miałam pod górkę, do czasu aż poznałam podobnych sobie:))) Na szczęście i mój mąż dzieli ze mną subtelne złośliwości zwijając się ze śmiechu - w przeciwnym razie nie wyszłabym za niego. Poza tym wszystkie poprzednie kandydatki zdążył obrazić i tylko ja zostałam :P
Bransoletka bardzo intrygująca - ma swój charakter i szczerze mówiąc przekonuje mnie do caprice coraz bardziej :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię Twoje poczucie humoru :D
I sporo z punktów zgadza się i z moją osobą. Również nie przepadam za Aśką; nie bardzo toleruję Joasię, a mój mąż mówi do mnie Josia tudzież Maryśka (jest to podyktowane specyficznym humorem - patrz punkt 4)
Książki uwielbiam, choć aż tylu na pewno nie posiadam.
Przez telefon nie cierpię rozmawiać :)
Pozdrawiam ciepło i serdecznie, Asiu :)
Za "Joasią" też nie przepadam, nauczyciele tak mnie nazywali, mąż mówi do mnie "żono", albo w inny nieimienny sposób, podejrzewam, że nie pamięta jak mam na imię dlatego napisałam o tym na blogu, a że zagląda tu, to może sobie zakoduje :))) Książki to mój nałóg, jak pomyślę, że wydałam na nie niemal tyle co na koraliki to, aż się dziwię, że mamy jeszcze na chleb:) Pozdrawiam!
UsuńAsiu, bransoletka z pewnością jest wyjątkowa i tryskająca energią. Super wygląda taki koralikowy misz masz :) Jak dla mnie rewelka. Też nie znoszę jak ktoś do mnie mówi "Kaśka". Moja babcia mówiła, że "Kaśka w pegeerze jeździ na rowerze". A my jesteśmy fajne dziewczyny i nie zasługujemy na takie zgrubienia naszych imion, choć oczywiście nikomu za to głowy nie ukręcamy, bo mamy poczucie własnej wartości jak i humoru :D. No właśnie. O ile świat byłby lepszy gdyby ludzie się po prostu uśmiechali :) Aaaa i też jestem molem książkowym. Uwielbiam tradycyjne papierowe książki, ale niestety z braku miejsca zamieniam je coraz częściej na ebooki.
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu, cieszę się, że Ci się podoba:) Nigdy nie ogarniałam tej dziwnej maniery z "Aśką", "Baśką" czy "Kaśką", wydaje mi się, że świadczy ona o nastawieniu rozmówcy do nas. Jak coś przeskrobałam to mama mówiła do mnie per Joanno, jak ktoś miał do mnie sprawę do przymilał się "Joasią", ale ta "Aśka" jakaś taka złośliwa :p A co do poczucia humoru, byłoby mniej wojen gdyby niektórzy ludzie je mieli :)
UsuńPrzepiękna bransoletka. I fajnie jest Cię lepiej poznać! A od ludzi bez humoru staram się trzymac jak najdalej - zgadzam się że jest coś z nimi nie tak ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Marta, zdecydowanie staram się omijać ludzi bez poczucia humoru, jakiegokolwiek :)
UsuńO tak, takie kolorystyczno-fakturowe miszmasze to jest to!
OdpowiedzUsuńIronia i sarkazm kiedyś uratują świat, mówię Ci :) A kolorystka bez poczucia humoru jednak chyba minęła się z powołaniem...
Też lubię takie koralikowe mikstury. Kolorystka była przesympatyczna, ale na żartach nie znała się ani trochę, ja tam wolę śmiać się z rzeczy śmiertelnie poważnych niż być śmiertelnie poważna :))
UsuńPiekna jest,bo 'nienudna'.Te,ktore dotad widzialam byly w jednym kolorze krysztalkow,moze 'eleganckie',ale wzrokowo-'nudne'.Ta jest piekna-kolorowa i o wystarczajacej szerokosci.
OdpowiedzUsuń-Pozdrawiam serdecznie-
-Halinka-
Dziękuję Halinko, bardzo mi miło. Mnie się nawet podobają te monochromatyczne, bo ciekawie komponują się z ubiorem, ale lubię wyzwania i wszelkie przeróbki więc inna Caprice w moim wykonaniu nie wchodziła w rachubę. Pozdrawiam również :)
Usuńbransoletka jest przecudna! pięknie ją przerobiłaś! a fakty: 4 i 7 totalnie mnie powalił:P:D
OdpowiedzUsuńWszystkie fakty są autentyczne i pewnie gdyby nie moje specyficzne postrzeganie świata nie bawiłyby mnie tak bardzo, i Ciebie również :) Panią kolorystkę niestety nie specjalnie, no ale są ludzie, których śmieszą żarty Strasburgera i tacy, których bawi to, że Strasburger opowiada żarty:P
Usuń:) uwielbiam czytać Twoje posty, zawsze mam banana na twarzy! wynika to chyba z faktu, że sama jestem zbyt konkretna i nie potrafię "bić piany" na żaden temat najchętniej ograniczałabym się do "tak" i "nie"! No cóż ten krótki wstęp chyba wyjaśni dlaczego napiszę krótko o Twojej caprice - piękna :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam, gdy ktoś mówi, że uwielbia:))) cieszę się, że moje posty poprawiają humory:)
UsuńZwięzłość też bywa cnotą, ja bardzo cenię sobie konkretnych ludzi, mnie tej cechy brakuje i bywam na przykład nie zdecydowana, bardzo męcząca przypadłość, głównie innych :P
Przepiękna! Te kolory i kształty! Jesteś prawdziwą artystką, która prosty wzór może przerobić na arcydzieło!
OdpowiedzUsuńNo to się zarumieniłam:)
UsuńPunkty 3,5,6 - normalnie moja bratnia dusza :) Bransoletka świetna, kolorystycznie do wszystkiego pasuje :)
OdpowiedzUsuńHaha, dobrze wiedzieć, że ktoś też tak ma:)) Nie wiem jak Ty, ale niczego co wcześniej zakodowałam nie zapominam, czasami to z lekka męczące :)
UsuńWiem o czym mówisz. Ja w domu jestem traktowana jak podręczna baza danych :)
UsuńBransoletka jest świetna, kolorowa i taka energetyczna, rzeczywiście wygląda dobrze, w tej odchudzonej wersji.
OdpowiedzUsuńPS. przy ostatnim punkcie padłam, ale zamierzam wstać i mimo wszystko wpaść tu jeszcze :D
Dziękuję za miłą opinię, ja uwielbiam takie miksy faktur i kolorów, trochę to pstrokate, ale na pewno nie nudne:)
UsuńMam nadzieję, że nie potłukłaś się zanadto, nie mam ubezpieczenia i ewentualne odszkodowanie mogę wypłacić tylko w koralikach :P
Śliczna bransoletka, taka kolorowa, radosna, wiosenna i antydepresyjna :) Gratuluję stworzenia takiego dzieła :)
OdpowiedzUsuńCo do tajemniczych faktów - teraz tym bardziej nie ucieknę, bo też mam aspołeczne poczucie humoru i zdaję sobie sprawę, że pewnie kiedyś pójdę za nie do więzienia, albo chociaż zostanę wygnana poza granice osiedli ludzkich. Żywota dokonam w pustyni i w puszczy.
Telefony mogę odbierać, ale najlepiej wychodzą mi rozmowy w cztery oczy, bo widzę reakcję rozmówcy i np. wiem, kiedy powinnam wyłączyć poczucie humoru...
Zaprzyjaźnioną Joannę nazywam Asią lub Joasią, też nie lubię Aśki.
:)
Dziękuję za miłe słowa. A fakty mówią same za siebie :) trzeba mnie brać z dobrodziejstwem inwentarza albo wcale :P A tak serio, na ostrzejsze żarty pozwalam sobie jedynie w zaufanym gronie, bo kultura osobista przede wszystkim, i pewnie tylko dzięki temu jeszcze nie skazano mnie na banicję :))) Chociaż życie w jakiejś miłej samotni nie byłoby takie złe.
UsuńCo do imion, to mam zadziwiająco dużo Aś w gronie znajomych i mnogość form tego imienia naprawdę powala, najdziwniejsze to Asiek lub Asiaczek :P
Drugi dzień przyglądam sie Twojej bransoletce i już sobie myślałam, że coś ze mną nie tak, bo tu tyle ochów i achów, a mnie jakoś nie ruszyłą. Nagle zatrzymałam wzrok na trzecim zdjęciu, Coś mnie przyciągnęło i już wiem co! Lewa strona bransoletki! Wyglada jak witraż i ja chyba nosiłabym ją własnie tą stroną na zewnątrz. Pozdrawim cieplutko:)
OdpowiedzUsuńNa lewej stronie też da się ją nosić, obawiam się tylko, że będzie trochę gryzła. Żałuję niestety, że aparat nie radzi sobie z takimi formami (przynajmniej mój), bo oko widzi tę bransoletkę nieco bardziej "wielowymiarowo" przez co wiele zyskuje. Pozdrawiam również :)
UsuńBransoletka świetna, zawsze się bałam zabrać za Caprice bo właśnie taka koralikożerna istota, ale po Twojej zmieniłam nastawienie i chyba wyszperam jakieś zapomniane koraliki, co to każde z innej parafii były i spróbuję swoich sił :) Ta jest naprawdę cudna i się napatrzeć nie mogę :)
OdpowiedzUsuńZ tym poczuciem humoru mam tak samo, także w towarzystwie się ograniczam ;D a jak mam ochotę na dawkę ironii to odpalam sobie dr. Housa ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Housa uwielbiam, podejrzewam, że trudno żyłoby się z takim osobnikiem jeśli nie przejawia innych cech charakteru poza specyficznym poczuciem humoru, ale ogląda się go z zapartym tchem. Ja niedawno odkryłam serial Sherlock i też daje radę, zawsze jednak pozostaje nieśmiertelny Monty Pyton:) Pozdrawiam również:)
UsuńPS. Nie mogę doczekać się Twojej Caprice, trzymam kciuki!
Ale śliczna:)
OdpowiedzUsuńciesze się że kiedyś trafiłam na twój blog bo teraz mam ogromną przyjemność cieszyć oczy twoimi pięknymi pracami:) a bransoletka jest cudna dzięki temu wymieszaniu koralików:) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńSylwia, ta radość jest obopólna, też lubię zaglądać do twojego zakątka i cieszyć oczy. Również pozdrawiam:)
UsuńTrafiłam tu całkiem przypadkiem i po prostu mnie zachwyciły Twoje prace. Sama robię wiele rzeczy ale kolekcja koralików i żyłek czeka , czeka , czeka. Jakoś nie idzie mi ta technika gdy coś zacznę poplączę , pomieszam i rzucam w kąt. Jednak Twoje tutki i porady są świetne więc jest szansa , że znów odkurzę swoje koraliki. Twoje prace są cudne, cudne , cudne , Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWpadaj do mnie kiedy tylko przyjdzie Ci ochota, ja też postaram się często zaglądać do Twoich dekupażowych dzieł!
UsuńKaprycha wyszła nietuzinkowa! Mimo różnych koralików jest jednak spójna, a kolorystycznie to sama energia! Sama popełniłam jedną i nazwałam ją koralikożerną Panną Caprice i choć mam ochotę na kolejną, to się boję ;-).
OdpowiedzUsuńTwoje siedmiopunktowe wyznania nieźle mnie rozbawiły i aż żałuję, że nie znam Cię osobiście! Mnie też pasuje tylko czerń i żadna kolorystka tego nie zmieni!
Nawet nie była tak kapryśna jak o niej mówią:) ale niestety pochłania nieprzyzwoite ilości koralików. Hehe ja naprawdę w czerni wyglądam najlepiej i co do tego kolorystka miała rację, ale problem w tym, że lubię też inne kolory i chętnie je noszę, grunt żeby samemu czuć się dobrze! Pozdrawiam ciepło :)
UsuńTwoja wersja bransolety podoba mi się bardziej od tej w projekcie. Jest intrygująco nietypowa i ma w sobie "pasur" :) Za co się nie zabierzesz - zawsze wyjdzie Ci lepiej od pierwowzoru! :)) Zdolniacho!
OdpowiedzUsuńDziękuję, teraz nie wiem czy bransoletka będzie mi pasować do tej czerwieni na twarzy:)))
UsuńBransoleta jest niesamowita. Widzisz, ty to potrafisz zrobić COś nawet z resztek :)
OdpowiedzUsuńJestem dzieckiem PRLu, "coś z niczego" to moje drugie imię:)))
UsuńNo to może zacznę wreszcie czytać Twoje posty w całości, bo zazwyczaj rzucę okiem na początek, a potem hop do zdjęć i podziwiania. Za ładne robisz rzeczy, a ja cierpię na chroniczny brak czasu. Mam poczucie winy wobec mojego niespełna trzy i pół letniego rozrabiaki, że kradnę mu ten czas i poświęcam na blogi i koraliki. Koraliki nie uciekną, a te chwile z dzieckiem tak.
OdpowiedzUsuńSuper fajny pomysł na oklepaną deczko Caprice i na resztki koralików.
Hehe, wiem jak to jest, też czasami przeglądam zdjęcia a tekst po łebkach bo tak mało czasu a tyle do obejrzenia. Podziwiam Cie, że przy takim brzdącu w ogóle masz czas na cokolwiek poza synkiem, jesteś wielka!
UsuńPodejrzewam, że z koralików da się zrobić wszystko oprócz jedzenia :)
Ahaha, ostatni punkt ubawił mnie niezmiernie :) Dobrze, że w ogóle jakiś kolor Ci pasuje :)
OdpowiedzUsuńBransoletka piękna, kolorowa, ale jednocześnie taka.. stonowana.
Pozdrawiam,
Asia
Dzięki:) Z takimi predyspozycjami mogłam jeszcze zostać zakonnicą albo wampirem, niestety podejrzewam, że publika padłaby za śmiechu:))
UsuńPozdrawiam również:)
również pozdrawiam, świetny wpis zwłaszcza ten osobisty fragment . pozwolę sobie zostać tu na dłużej i dopisać do listy obserwowanych blogów.
UsuńPunkt 4 i 7 dobre! :)) Bransoletka niesamowita!
OdpowiedzUsuńPiękna bransoletka. Ostatnio bardzo zafascynowały mnie bransoletki koralikowe a na twoim blogu znajdę masę inspiracji. A co do poczucia humoru spodobała mi się końcówka 4-go punktu "większość seryjnych morderców to ludzie pozbawieni poczucia humoru" dobre.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marcinie, to jest fakt naukowy :))))
UsuńPiękna i jak się mieni !
OdpowiedzUsuń