Tytuł posta jest tendencyjny, przyznaję, ale trudno było mi się oprzeć, biorąc pod uwagę, że jest środek lata a drzewa oraz krzewy uginają się pod ciężarem owocowej soczystości :) Mam tylko nadzieję, że firma z Garwolina nie obrazi się za zwędzenie im nazwy mgiełki do ciała :P Broszka jest różowa, co bardzo zdziwiło mojego męża, który tak jak ja fanem tego koloru nie jest, przyzwyczaił się, że większość tego co robię powstaje na użytek własny i chyba wystraszył się, że będę ją nosić ;) Bazinga! Nie będę nosić, ale coś czuję, że długo u mnie miejsca nie zagrzeje ta malinowo-truskawkowo-wiśniowo-porzeczkowa ozdóbka:)
Pomysł na tę bajecznie barwioną pastylkę agatu miałam nieco inny, ale wyszło jak widzicie. Nie mały w tym udział miała miseczka owoców, którą właśnie pałaszowałam.
Nie wyobrażam sobie lata bez owoców, lub chociaż sorbetu owocowego. Na szczęście nie jestem słodkolubna i nie ruszają mnie torty, placki czy drożdżówki, ale salaterką malin nie pogardzę :) Akurat wybrałam sobie tę wyjątkowo nieprzyjazną porę roku na odchudzanie, wszyscy kuszą owocami, ale w deserach, koktajlach, pod bitą śmietaną i w innym złu posypanym cukrem, więc całkiem możliwe, że ta broszka jest wynikiem mojej frustracji ;)
Ale do rzeczy zanim w kogoś rzucę tortem:)) pastylkę agatu obszyłam koralikami Toho w dwóch rozmiarach i kolorach Inside Color Lustered Black Diamond Pink Lined, Gold Lustered Rasberry, Ceylon Smoke, Ceylon Impatiens Pink, Copper Lined Alabaster, Gold Lustered Orion oraz Transparent Light French Rose.
Dodałam sieczkę z różowego kwarcu oraz kilka kuleczek barwionego jadeitu oraz kryształków Fire Polish 3 mm w szarym i różowym odcieniu.
Tył podszyłam Ultrasuede w kolorze bardzo intensywnego różu, zamontowałam zapięcie z "bezpiecznikiem", by się samo nie rozpinało i gotowe. Broszka ma w najszerszych miejscach 4,7 cm na 3,6 cm.
Mam nadzieję, że rozbudziłam w was apetyt na zdrową, owocową przekąskę.
Dziękuję, że do mnie zaglądacie, dołączacie do grona obserwatorów a czasami komentujecie, każdy ślad waszej obecności jest dla mnie niezwykle miły.
Pozdrawiam owocowo!
Rzeczywiście kolorki soczyście owocowe. Nie wiem dlaczego, ale ja ostatnio popełniłam aż dwie pary różowych kolczyków. Pewne dostałam udaru ;) Ale poważnie: bardzo ładnie prezentuje się agat w środku i całość jest naprawdę urocza i elegancka.
OdpowiedzUsuńHehehe, udar to dobre wytłumaczenie :) Ja przyznaję, że uwielbiam amarantowy i wszelkie ciemne nasycone róże typu malina,, przy czym zacięcie twierdzę, że to nie róże:)))
UsuńBardzo udane połączenie kolorów, naprawdę nie rozumiem, jak można nie lubić danego koloru i jednocześnie tak pięknie go eksponować w pracach. :)
OdpowiedzUsuńTo jest sprawa dla Archiwum X, podejrzewam, że w pewnym momencie przestaję być sobą :)))
Usuńsuper kolorki!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńŚwietna!!! A kolorki też fajne, takie soczyste, owocowe :)
OdpowiedzUsuńTaka soczystość w sezonie to jest to :)
UsuńGenialna! Nie przepadam za różowym - bo jest to dla mnie kolor trywialny i przesłodzony. Nie wiem, jak Ty to robisz, ale róż w Twoim wydaniu - jest jednocześnie romantyczny i z "jajem". Nie ma w sobie krztyny lukru, którego tak nie trawię w tym odcieniu. Broszka jest świetna :)))
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię, "lukrowanego" różu, nazywanego przeze mnie "majtkowym", chyba mam jakiś uraz z dzieciństwa, ale te ciemniejsze odmiany różowości są całkiem, całkiem :)
UsuńPoza tym znam wiele osób, które kochają się w tym "majtkowym", dla niektórych z nich jestem w stanie przejść katusze i uszyć coś według zaleceń:)
Twoje broszki niezmiennie mnie zachwycają ... Cud malinka :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję malinowo :)))
UsuńCudownie wiśniowo-malinowa brocha, jak sorbet :-) Kiedyś różu zupełnie nie lubiłam, teraz jest mi raczej obojętny (ale w pracach i tak jakoś obchodzę go bokiem), więc tym bardziej podziwiam jak genialnie wyszła broszka. A pastylka agatu po prostu piękna! Ciekawa jestem pierwotnego pomysłu, ale teraz mimo wszystko po prostu nie widzę jej w innym ubranku :)
OdpowiedzUsuńJa tez powoli wchodzę w fazę względnej tolerancji różu w otoczeniu, niestety mój mąż ma na niego prawie alergię:)
UsuńPierwotnie miała być otoczona koralikami w fioletach i hematycie, ale dałam się ponieść chwili różowości:))
a ja z kolei uwielbiam wszystko, co słodkie :D a torty uwielbiam zarówno robić, jak i jeść :D
OdpowiedzUsuńTwoja broszka wygląda "smakowicie", hehe :) ja nic do różowego nie mam, uwielbiam wszystkie kolory - nie lubię, jak jest monotonnie ;)
Zazdroszczę Ci, ja ze słodyczy zawsze wolałam śledzia :)) ale piec uwielbiam, na szczęście mam w domu słodkożercę i nic się nie marnuje:)
Usuńsplagiatowałaś nazwę ode mnie! że o pewnej firmie nie wspomnę :P nie wiem, jak oni, ale ja, ze względu na swoje dobre serce i naszą koralikową znajomość, po sądach Cię ciągać nie będę ;) też troszkę się zdziwiłam widząc u Ciebie wściekle różową broszkę :D ale dzięki dodatkowi szarości, myślę, że nawet różo-sceptycy byliby w stanie ją nosić ;))
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę z Twojego dobrego serca, w przeciwnym razie blogowy świat znów pogrążyłby się w mgle, przepraszam - mgiełce absurdu :)))))
UsuńOwocowe mgiełki bywają tylko różowe, nie miałam wyboru:))
A ja kocham takie barwy i biżuterię i... słodycze!!!!!!
OdpowiedzUsuńBo Tobie jest we wszystkim ładnie:)))
UsuńJak dla mnie,jest śliczna! Podziwiam Twoje prace i kreatywność :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Agnieszko:)))
UsuńNie, ona nie jest różowa... to zdecydowanie kolor malinowy ;-), ociekająca sokiem kwarcowej sieczki - baaardzo apetyczna...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Też tak myślę;) to kolory owocowych serc :)
Usuńbosko wygląda taka, moje ulubione kolory :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobają :)
UsuńRzeczywiście ma smaczny wygląd. Dla mnie to sorbet arbuzowy. A poza tym bardzo mi się podoba różowy i chętnie bym taką brosię nosiła.
OdpowiedzUsuńNo jak mogłam nie wspomnieć o arbuzach. Uwielbiam arbuzy!
UsuńA ja lubię róż, zwłaszcza w takim wydaniu. Broszka jest tak malinowa, że sama bym ją schrupała. Chyba Asiu, narobiłam Ci smaku moim koktajlem owocowym, skoro sięgnęłaś po malinki i arbuza ;). Bardzo mi się podoba. Cudowne, smakowite kolory i jak zwykle perfekcyjne wykonanie :)
OdpowiedzUsuńA co do odchudzania, to pomimo tego, że wcinam owoce i to bez zbędnych dodatków typu bita śmietana, to i tak jakoś mizerny efekt... Trzeba by może Chodakowską zaangażować ;)
Ewidentnie:) Wcinam owoce ze smakiem, ale nie przesadzam z ilością, bo niektóre potrafią pójść w boczki:) A wtedy to i Chodakowska nie pomoże :))
UsuńMnie tam róż nie przeszkadza, a w niektórych przypadkach nawet go lubię :)
OdpowiedzUsuńDzisiejsza Twoja broszka to słodka malinka, a te owoce uwielbiam ponad wszystko, więc chyba nie muszę nic więcej dodawać :)
Nic dodać, nic ująć Asiu :)))
UsuńI ja nie przepadam za różowym, ale ta broszka zdecydowanie ma w sobie to "coś" wygląda bardzo smakowicie i soczyście, aż chciałoby się ją schrupać i to bez bitej śmietany:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że byłby to wyjątkowo ciężkostrawny posiłek:)))
UsuńAsiu , smakowita ta Twoja "brosia", na czasie tyle teraz owoców :)
OdpowiedzUsuńJa lubię róż więc dla mnie jest śliczna :)
Pozdrawiam i życzę "owocnego " odchudzania ;)
Dziękuję Kasiu, odchudzania nie lubię, robię to dla zdrowia, na szczęście tę gorycz osładzają mi owoce właśnie:)
UsuńJa należę do gatunku " niecierpek różowy", ale ta owocowo zakręcona broszka wygląda świetnie:) Wakacyjnie, kolorowo i wesoło - tak być powinno. A co do odchudzania i ćwiczeń - to droga przez mękę przy której wszelki róż się chowa:D
OdpowiedzUsuńPrawda to, prawda, czasami przeżywam katusze, ale wyniki mnie umacniają i pomagają unikać wszelkiej niesubordynacji:))
UsuńŚliczna, moje połączenie kolorków ! Straaaasznie mi się podoba :) Pastylka przypomina mi landrynkę albo galaretkę.
OdpowiedzUsuńDzięki Beatko:)) Chyba bliżej jej do landrynki bo strasznie twarda :)))
UsuńOwocowo i słodko. Aż jestem głodna. Ciastkiem z owocami bym w tej chwili nie wzgardziła.
OdpowiedzUsuńMam dni, że sama czuję pokusę, na szczęście moja silna wola wygrywa :)
UsuńFaktycznie... różowa jak nie wiem co i dopieszczona jak wszystkie brosie :)
OdpowiedzUsuńJa też się w różach nie lansuję (no chyba że malutki, ale to naprawdę malusieńki dodatek do dodatku... czyli np. kilka koralików), ale zrobić coś od czasu do czasu to nawet lubię ;)
Z wakacji przywiozłam trochę różowych koralików do jakiegoś projektu w przyszłości, czyli w oczy mnie kolor nie razi :D Za to malinami nie pogardzę... zwłaszcza na bitej śmietanie - obowiązkowo ze śmietany kremówki, bo Śnieżka to mało atrakcyjna podróba - jak szaleć to "wysokokalorycznie"!
Ja wyglądam w różu jak jedno wielkie nieszczęście, coś dziwnego zaczyna się robić z kolorem mojej cery w sąsiedztwie tego koloru, dlatego unikam jak mogę:)
UsuńŚnieżka jest niedobra, też wolę kremówkę :))
Dobra, robię kolejne podejście - mój internet żyje własnym życiem...
OdpowiedzUsuńChciałam rzec, że z wiekiem różowy coraz bardziej akceptuję, obym nie doszła tylko do stanu Barbary Cartland ;-)
Wszystko co wiśniowo-arbuzowo-truskawkowo-malinowe pochłaniam, tym razem napasę jedynie moje oczy - nie zaszkodzi :-). Broszki Twoje podziwiam, więc nie dziwne, że i ta mi się podoba!
Aż sprawdziłam kim jest Barbara Cartland, o matko;))) Zapewne pieszczotliwie nazywano ja Barbie :)))
UsuńChociaż ja myśląc o różu i "dzidzi piernik" zawsze mam przed oczami niejaką Angelyne.
Przepiękna broszka! i nawet w takim wydaniu kolory mi się podobają, choć za rózem nie przepadam. Twoje kolorki nie są różowe, są owocowe ;)))))
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie przepadających za tym kolorem jest całkiem sporo :) Na szczęście lubiących owoce jest więcej:))
UsuńAsiu do schrupania ta twoja broszka :) pięknie skomponowana kolorystycznie :) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPiękna, kobieca i elegancka broszką : )
OdpowiedzUsuńJa ze stronnictwa tych różowolubnych, ale żadne tam malinki, sorbeciki, cukiereczki. Dla mnie ten agat ma taka hipnotyczną moc, głębia koloru jest tak zniewalająca, po prostu takie genderowe wydanie oka Saurona. W mim odczuciu ten klejnot jest po prostu władczy. Ta broszka w pojedynkę zrobi look, reszta powinna być tylko tłem. Szara sukienka i taki mocny akcent. Jestem zachwycona, ale też trochę się jej boję... za bardzo zniewala
OdpowiedzUsuńMniam! Toż do do zjedzenia, a nie do noszenia! :) Małe różowe cudo!
OdpowiedzUsuńLandrynka malinowa... mmm..., piękna :)
OdpowiedzUsuńCiekawe. Mieszkam pod Garwolinem ale akurat tej nazwy nie słyszałam. Od najnowszego postu dotarłam tutaj i zamierzam przekopać się przez resztę bloga. Zastanawiam się tylko dlaczego akurat tu piszę pierwszy komentarz.
OdpowiedzUsuńOgromnie podobają mi się twoje prace. Są wyjątkowe i każda ma coś w sobie. Ja dopiero zaczynam przygodę z koralikowaniem dlatego posty z poradami były dla mnie ogromną dawką wiedzy.
Dziękuję bardzo za twoją pracę i lecę dalej podziwiać twoje błyskotki.
Pozdrawiam serdecznie Elf
Patrze na datę wpisu i faktycznie to było wieki temu ;)
UsuńAvon miał kiedyś (pewnie z 10 lat temu) serię Mgiełki Owocowe do ciała, szczególnie lubiłam ananasową i cytrynową.
Wpadaj tu częściej :)
Na razie ciągle przekopuję się przez Twoje wcześniejsze prace i staram się dopracować coś swojego choć dziś usłyszałam że jeden szczegół nowej pracy wygląda jak wielką gąsienica co zdecydowanie nie było moim zamiarem. Czeka mnie więc prucie.
UsuńGdybyś mnie zapytała jaka twoja praca najbardziej mi się podoba nie potrafiła bym odpowiedzieć ale chyba najbardziej zapadła mi w pamięć ważka z niebieskim agatem. Ten wisior jest magiczny i taki niebieski ;-)
Co do Avonu to chyba kojarzę tę mgiełkę ale jakoś nigdy nie miałam przekonania do kosmetyków tej firmy chyba zbyt wiele osób z mojej okolicy tam pracuje.
A zaglądać będę na pewno i już wiem że będę szukać kaboszoniw ze szkła fusingowego chyba że możesz polecić dobre źródło.
PPozdrawiam z pod rozgwieżdżonego dziś nieba Elf.
A ja naiwna, przez 10 lat byłam konsultantką :) niektóre kosmetyki nawet lubiłam, zwłaszcza kolorówkę, ale szczerze, większość była raczej marna.
UsuńKaboszony można kupić w Beadbeauty.pl są robione ręcznie, można zamówić coś indywidualnie,lub skorzystać z tego co w ofercie, a porównując ceny z innymi twórcami takich cacek, są naprawdę korzystne.
PS Ważka jest chyba najczęściej przeze mnie noszona ;)