Jak nietrudno zauważyć, posty szydełkowe to rzadkość na moim blogu. Głównie dziergam z koralików, zaś włóczki to rzecz poboczna, a maskotki to sprawa wyjątkowo nietypowa. Musicie wiedzieć, choć zapewne gdzieś już o tym wspominałam, że dzianina towarzyszy mi od tak dawna, że nie pamiętam swojej pierwszej robótki. Dziergałam dawniej namiętnie, do czasu aż przyszło opamiętanie w tym szaleństwie, bo ile można mieć własnoręcznie wykonanych serwet, swetrów, czapek, szalików etc. Na szczęście zmienia się moda, trendy, a i włóczki są dziś innej jakości, więc od czasu do czasu załącza mi się tryb szalonej dziewiarki, robię nalot na pasmanterię i przepadam.
Maskotki, to kompletnie losowa sprawa, a piszę to gwoli wyjaśnienia dla nieobdarowanych, bo fizyczną niemożliwością jest wykonać taką zabawkę dla absolutnie każdego maluszka moich znajomych i rodziny. W tej kwestii akurat panuje baby bum, a ja jestem jedna, więc robię jak mam wenę, ewentualnie czas, a stworek trafia do tego malca, który akurat przyszedł na świat. Oczywiście sprawdzam najpierw, czy rodzice gustują w takich zabawkach, to jednak ważna rzecz. Siłą rzeczy nie każdy dostaje hendmejda i nie ma to nic wspólnego z brakiem sympatii, bo uwielbiam wszystkie dzieci.
To moja pierwsza lalka. Robiłam misia, hipopotama, a nawet kotka, ale "ludzia" jeszcze nie miałam okazji.
Ma więc kilka niedoskonałości, które nie umniejszają jej wartkości jako lalki, ale wiem, że ponownie zrobiłabym kilka rzeczy inaczej.
Przy jej wykonaniu nie korzystałam z żadnego tutorialu, jest to projekt autorski. Jedyną podpowiedzią był sposób wykonania rumieńców, zaczerpnięty z forum robótkowego.
Zapewne ciekawi Was wygląd lali, bo nie jest on przypadkowy, chociaż nie jest też do końca taki, jak planowałam. Lalka miała być ruda, zielonooka i nosić mundur. Tak, mundur.
Rodzice nowej właścicielki lali są wielkimi pasjonatami czołgów, wojennych klimatów itp. Postanowiłam więc zainspirować się postacią Lidki telegrafistki z "Czterech Pancernych".
"Zainspirować się" to słowo klucz, bo podobieństwo do pierwowzoru jest mgliste, co po części wynika z moich niewystarczających umiejętności i w pewnym stopniu z braku odpowiednich materiałów. Zrobiłam, jak umiałam ;)
Zamiast realistycznego munduru, zrobiłam sweterek i spódniczkę w barwach zbliżonych do oryginału.
Są i kamasze, nawet z podeszwą :)
A teraz uwaga, będzie lalkowa nieprzyzwoitość, wydziergałam jej też majtki.
Przecież nie będzie świecić gołym tyłkiem, poza tym w czołgach są przeciągi ;)
A teraz kilka szczegółów, głównie dla mnie ku pamięci, oraz dla mamy, która będzie dbała o lalę, by służyła jak najdłużej.
Lalka ma 34 cm wysokości. Do jej wykonania użyłam:
Body - włóczka akrylowa Bonbon Ince blady róż 98320
Włosy - Alize Cotton Gold Plus 234 rudy (100% bawełny)
"Mundur" - akrylowa włóczka Montana Rozetti kol. c. khaki 17
Buty - włóczka Yarn Art CITY czarna 217 (mikro akryl)
Majtki - bawełniany kordonek
Oczy - plastik
Wypełnienie - poliestrowa watolina od Rayhera
Czas wykonania - tydzień, po kilka godzin dziennie.
Lalkę można prać, ale może stracić fason, nie wiem też, czy włóczki nie farbują.
***
Na koniec pamiątkowe zdjęcie z misiem mojego męża.
Nowa właścicielka jest jeszcze za mała, by wykazywać większe zainteresowanie taką zabawką, jednak uznałam, że będzie to miła towarzyszka na dalsze lata i pamiątka od cioci, a przyznać muszę, że dawno nie widziałam tak ładnego i grzecznego dziecka. Oczywiście nie mając zgody rodziców, nie potwierdzę tego zdjęciem, musicie mi uwierzyć na słowo.
Do następnego "nietypowego", a w międzyczasie pewnie pokażę jakieś koraliki ;)
Ale super!
OdpowiedzUsuńŚwietna jest, a do tego tak dopracowana w szczegółach :) Bardzo spodobały mi się ciuszki i ogólny "całokształt", na pewno będzie piękną pamiątką (w końcu handmade najlepszy) :)
OdpowiedzUsuńCały czas pracuję nad tym, żeby te szczegóły były jak najlepsze, ale daleko mi do ideału. Też mam nadzieję, że mała będzie miała pamiątkę na "starość" ;)
UsuńPrzypomina mi kogoś ta lala, nie czołgistkę, ale nie mogę sobie przypomnieć, kto mi chodzi po głowie.
OdpowiedzUsuńSympatyczna osobistość. :)
No cóż serialowa Lidka była tylko inspiracją, bo lala w sukience w grochy też by dobrze wyglądała. ;)
UsuńUrocza laleczka :) Będzie piękną pamiątką od cioci
OdpowiedzUsuńNa pewno oryginalną :)
UsuńAsiu, toż Ty kobieta renesansu jesteś! Muszę powiedziec, że najbardziej, poza rudą grzywą oczywiście, urzekł mnie ten bieliźniany szczegół! Super!
OdpowiedzUsuńTylko na klawikordzie nie gram ;) Haha, te majtasy wszystkich rozbawiają, ale nie chciałam, by sobie ludzie coś pomyśleli, zwłaszcza, że przy łączeniach są, bądź co bądź nie do uniknięcia, ale dziurki ;)
UsuńSympatyczna laleczka, na pewno będzie ulubioną zabawką maluszka ;) Ogromnie podobają mi się jej rude włosy :D Podziwiam Twoje nietypowe posty, ja, chociaż niejedną serwetę/bieżnik w życiu wykonałam, jakoś nie mogę się skusić na maskotki, chociaż kilka tutoriali leży i czeka na lepsze czasy.
OdpowiedzUsuńSkuś się, fajna przy nich zabawa :)
UsuńLidka? Ale ona była brunetką, a przynajmniej w naszym czarno-białym telewizorze Neptun tak wyglądała. Ogoniok to Marusia. To mój ulubiony serial z dzieciństwa. OK, czepiam się, ale lalka jest fajniutka. Bardzo mi się podoba, jak to zwykle u Ciebie, dbałość o szczegóły i w ogóle też:)).
OdpowiedzUsuńI tu miałam zgryz, bo z czarnobiałych filmów niewiele się człowiek dowie. Znalazłam jednak takie podkolorowane kadry i Marusia blond, a Lidka kasztanowa, czyli w uproszczeniu ruda, bo i tak innej wełny nie miałam ;)
Usuń:))j Marusia była ruda - ogoniok (ognik) 'aganiok' na nią mówili. Stąd wziął się Rudy nazwa czołgu, a Pola Raksa w realu była blondynką. Lidka mogła być kasztanowa, chociaż w moich dziecięcych oczach była czarnowłosa. Napisałam co wiedziałam, bye:)
UsuńNie mówię, że nie masz racji :)
UsuńŚliczna :) Zazdraszczam umiejętności szydełkowania laleczek i maskotek :* A majciochy są bossskie ;)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej nie świeci golizną ;)
UsuńBardzo mi się podoba całokształt."Lidka" oraz jej odzienie są rewelacyjne,szydełko nie jest moim przyjacielem,więc tym bardziej jestem pełna podziwu dla umiejętności Twoich rąk. Podziwiam i pozdrawiam !!!!
OdpowiedzUsuńRewelacyjna i bieliznę ma ekskluzywną!
OdpowiedzUsuńNo ba, taką najprzyjemniej się nosi ;)
UsuńTrochę podobna do mnie ta lalka. :-)
OdpowiedzUsuńI nawet mamy podobny gust do kolorów. :-)
To Ty ładna dziewczyna jesteś, jak ta lala ;)
UsuńSama lubię te kolory, ale staram się ograniczać w tych militarnych barwach, swojego czasu prawie nic innego nie miałam w szafie :P
Jak nie Lidka, to militarna Ania z Zielonego wzgórza:-)
OdpowiedzUsuńŚwietne włosy, super ubranko, a majciochy rewelka! Zazdroszczę umiejętności, ja chyba jeszcze nie dojrzałam do takich autorskich projektów...
Ps. A co to za ptaszysko podgląda tę panienkę?!
Militarna Ania mi się podoba :)
UsuńPtaszor to plastikowy straszak na inne ptaki, ale kiedyś bardziej się go bały, chyba się kapnęły, że to pic na wodę :)
Ptaszor na drugim planie zwrócił moją uwagę ;) w pierwszym momencie myślałam, że żywy ;p Co do panienki, to jest zjawiskowa, kolorystyka świetna, zieleń z rudościami prezentuje się bardzo dobrze :) koniecznie musisz robić takie częściej ;)
OdpowiedzUsuńEch, no zupełnie przestał wywiązywać się ze swojego zadania. Miał się rzucać w oczy nieznośnym skrzydlatym, a nie ludziom ;)
UsuńHaha, ale raz na rok to wystarczająco często :)
Cudne.... Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńLudź wyszedł Ci tak że trudno uwierzyć że to pierwszy raz. A jak już zobaczyłam majtochy i przeczytałam że to na przeciąg w czołgu to tak pomyślałam: "koronkowe majtki na przeciąg..." - ubawiłam się setnie. Lalka jest niesamowita :)
OdpowiedzUsuńNie noo te majtki mnie oczarowały :D
OdpowiedzUsuńLudzia Lidzia zachwycająca!
OdpowiedzUsuń