Ja i minimalizm to sprzeczność sama w sobie, taka kombinacja po prostu w przyrodzie nie występuje. Oksymoron. Zgrzyt semantyczny. Zawsze otaczam się sporą ilością przedmiotów; bo mam sentyment, bo cieszą oko, bo coś znaczą, bo lubię mieć w zapasie i pod ręką, bo po prostu lubię. Ja to z dumą nazywam eklektyzmem inni z przekąsem zbieraniną:) Jakoś nigdy nie przeszkadzało mi moje przywiązanie do rzeczy martwych, wszak w każdym z nas drzemie atawistyczna natura zbieracko-łowiecka (we mnie nieco bardziej zbieracka), problemem okazują się być przeprowadzki, ale to już osobny temat:)) Od czasu do czasu warto jednak spojrzeć w oczy swoim demonom, a aktualne wyzwanie Kreatywnego Kufra okazało się być idealną do tego sposobnością. Bransoletka co prawda zrobiona dawno temu, ale nie publikowana co nie kłóci się z regulaminem, niemniej jednak całkiem dobrze oddająca ducha minimalizmu. Zrobiłabym coś świeżutkiego, ale nadal mam problem z przyjęciem pozycji wertykalnej w siadzie prostym, powoli też zaczynam odczuwać skutki przymusowego koralikowego odwyku:)
Dwa kolory, jeden wzór, jednolita faktura, zero ozdobników, proste zapięcie, pasuje do wszystkiego - raj dla biżuteryjnego ascety:)
Bransoletka to mało skomplikowany herringbone szyty nicią i koralikami Toho 11o w kolorach Opaque Jet i Lustered White.
Wybrałam do niej zapięcie typu slide w kolorze jasnego srebra. Ozdoba ma około 2,5 cm szerokości i ładnie przylega do nadgarstka.
Dzięki poradnikowi Kasi mam nadzieję wreszcie nauczyć się robić porządne zdjęcia obiektom "niefotografowalnym" czyli takim jak powyżej:)) zawsze to jakiś powód by szybciej zdrowieć:)
I jeszcze mała formalność, biorę udział w Candy u MysteriousKatinki, na które wszystkich namawiam:)
Dziękuję Wam bardzo za to, że tu zaglądacie i zostawiacie po sobie ślad w postaci komentarza. Ściskam Was gorąco!