W tym roku u mnie skromnie, nad wyraz skromnie bym rzekła, bo aż jedna nowa zawieszka. A miało być co najmniej pięć. Tak bywa, gdy człowiek, kobieta nawet, postanawia skupić się na przyziemnych sprawach takich jak jedzenie. Otóż w tym roku, wzorem lansowanych w mediach gospodyń domowych, postanowiłam przyłożyć się do kwestii doczesnych i nagotować tyle żarcia, że nikt tego przed upływem terminu przydatności do spożycia nie przeje. Jak na prawdziwą żonę Polkę przystało. Podeszłam do tematu ambicjonalnie, bo raz, że Martha Stewart, a dwa, że teściowa, dlatego nie mam zamiaru dopuścić do sytuacji, w której mąż będzie nienajedzony. Ma być przejedzony, zgodnie z tradycją. Tak że ten, rozumiecie chyba, że na ozdoby choinkowe nie miałam czasu, będą zeszłoroczne i chińskie, plus jeden nowy dzwoneczek.
Za to mąż będzie nażarty nie na żarty i każdy, kto nas w święta odwiedzi. Będę bezlitosna ;))
Dzwoneczek wykonałam według tego samego szablonu co dwa lata temu. Swoją drogą, jestem zaskoczona różnicą w obu dzwonkach. Mam duży sentyment do tamtych ozdób, ale dopiero teraz widzę, jak są niedoskonałe. Nie bez kozery mówią, że praktyka czyni mistrza (którym wcale się nie czuję, chociaż widzę postępy).
Czerwony dzwoneczek wyhaftowałam koralikami Toho, Preciosa i kryształkami bicone oraz fire polish.
Jednym słowem, dałam się ponieść fantazji i szyłam, jak igła niosła.
Ozdoba jest usztywniona tekturą, by nie falowała na choince ;)
Tył podszyłam czerwoną skórą naturalną.
Całość "dynda" na rzemyku, który chyba najlepiej się sprawdza w roli nośnika. Z tego też powodu zapewne wymienię łańcuszki w starych ozdobach.
Jak widać, zamieniłam niebieskości na czerwień, a to dlatego, że na naszym drzewku choinkowym panuje swoboda obyczajów, żeby nie powiedzieć bombkowa anarchia. Chciałam nieco złagodzić dysonans i do tego potrzebna mi była czerwona zawieszka, ot cała tajemnica :)
Pozostaje mi tylko kupić choinkę, ale to już zadanie bluefairy'owego męża, ja tu tylko gotuję ;)
Życzę Wam wszystkim wesołych Świąt Bożego Narodzenia!
Na wypadek, gdybym utknęła w garach przed Sylwestrem i nie zdążyła zrobić stosownego wpisu, życzę Wam też:
Szczęśliwego Nowego Roku i udanego Sylwestra!
A u Was jak z przygotowaniami? Wszystko zaplanowane czy pełna improwizacja?
***
PS. Dzwoneczek niespodziewanie wpasowuje się w aktualne wyzwanie Szuflady, dlatego z przyjemnością go zgłaszam.