poniedziałek, 21 września 2015

Childhood, naszyjnik

Gdy próbuję nadać bardziej namacalną formę określeniu "cudowne lata", za każdym razem mam przed oczami dzieciństwo. Może nie każdy miał bajkowe, zwłaszcza starsze pokolenia, ale i tak zawsze wraca do nich pamięcią, znajdując coś, co wywołuje uśmiech na twarzy. Moje było pozbawione egzotycznych wakacji, wypasionych zabawek i wymyślnych podwieczorków, ale miało coś czego dzisiejsze dzieci zdają się nie posiadać - wyobraźnię. 

Gdy brak luksusów, zawsze można nadrabiać bogatą wyobraźnią, zarówno w organizowaniu sobie zabaw, jak i spędzaniu wolnego czasu, a ja jako dziecko miałam mnóstwo czasu dla siebie. Nie miałam wielu kolegów, bo po pierwsze, wszystkie okoliczne dzieci były ode mnie wiele starsze lub dużo młodsze, a po drugie, byłam wyjątkowo nieśmiałym i bojaźliwym dzieckiem. Ale nigdy się nie nudziłam, serio, ani razu! 

Uwielbiałam dwie rzeczy, rysowanie i patrzenie w niebo, przynajmniej do czasu aż nie nauczyłam się czytać, bo z nosem w książce trudno obserwować chmury ;) Niemniej jednak moje "cudowne lata" to chmury i wszystko co działo się na nieboskłonie. Szybowce, balony, ptaki, tęcza, samoloty, a raz nawet coś co uznałam za UFO, a okazało się balonem pogodowym :)


Naszyjnikobroszka nawiązuje kolorami do zdjęcia inspiracji ostatniego już etapu konkursu Royal Stone Kalendarz 2016. Tym razem twórcy walczą o okładkę. 


Zdjęcie sugeruje wykorzystanie motywu tęczy, cała reszta to już moja interpretacja tematu. Nie chciałam być bardzo dosłowna w swojej pracy, ale przed tęczą nie uciekłam :) Szkoda, że to piękne zjawisko tak się ostatnio zdewaluowało, stając symbolem zagarniętym na wyłączność przez jedne grupy i wyszydzanym przez inne. Chyba już nie doświadczymy tęczy bez podtekstów i skojarzeń. Mam jednak to szczęście, że za czasów mojego dzieciństwa tęcza była tęczą i niczym więcej. W moim naszyjniku też nie doszukujcie się deklaracji poparcia dla jakichkolwiek ruchów, poza matką naturą!


Naszyjnik, bo jako tę formę go zgłosiłam, jest też broszką, zaś nośnik zamotany 3 razy na nadgarstku z powodzeniem "robi" za bransoletkę.


Nośnik wykonałam ściegiem cubic raw i wkleiłam w metalowe końcówki. Przedłużka umożliwia regulację długości, a mały zielony agat brazylijski dynda do ozdoby :)


W ogóle sporo tu ruchomych elementów dyndających :) głównie 6 - 2 mm kuleczki agatów, jadeitów i marmurów.


Nie chciałam montować łańcuszków bezpośrednio do koralików, by ich nie zniszczyć, wszyłam więc je z tyłu i zasłoniłam kawałkiem ultrasuede.


To rozwiązanie okazało się w praktyce bardzo funkcjonalne.


Ponadto do wykonania pracy użyłam szklanych białych perełek, pereł hodowlanych, koralików Fire Polish 3 mm w kolorze Blue Turquoise, oraz koralików Toho w kilku rozmiarach i kolorach: Opaque Cornflower, Blue Turquoise, Lustered Pale Blue, Lustered White, Ceylon Aqua, Frosted Aqua i Matubo Opal Agua. Natomiast w sznurze korzystałam Toho 11o: Opaque Lustered White, Blue Turquoise, Ceylon Aqua, S-L Purple, Gold Lustered Rasberry, Opaque Cherry, Frosted Cantelope, Sunshine, Ceylon Frosted Peach Cobler, Semi Glazed Lemongrass i Opaque Sour Apple.


Forma nie jest mała, jednak z powodzeniem można ją nosić jako broszkę, na przykład do płaszcza czy szala.
Jeśli ktoś zechce przemienić ją w naszyjnik, musi wsunąć w bazę koralikowy wihajster ;) Można też nosić bez wihajstra, wtedy trochę inaczej wygląda w zwisie. Czyli jak kto woli.


Na ludziu prezentuje się tak, ludź był wyjątkowo niewyjściowy, więc wybaczcie brak uśmiechu.


***

Kilka zdjęć z procesu chmurotwórczego:


Po naszkicowaniu na sztywnym podkładzie takiego kształtu jaki mi odpowiadał, zabrałam się za wyszywanie konturów.


Później było dużo przyszywania koralików. Żeby jednak białe tło nie raziło między niebieskimi Toho, podkolorowałam filc kredkami. O tym jak to zrobić pisałam tu --> KLIK


Haftu przybywało dość szybko.


Wkrótce nie pozostało mi nic innego jak wyciąć gotowy element.


Następnie przygotowałam wszystko do wklejenia. Tak, moja broszka jest bezglutenowa ;)


Całość podkleiłam żółtym ultrasuede.


I zabrałam się za szycie sznura z tęczowymi końcówkami.


Mam nadzieję, że końcowy efekt przypadł Wam do gustu.


Na tę pracę, oraz wiele innych, możecie zagłosować na fanpejdżu Royal Stone --> KLIK


Za wszystkie lajki bardzo dziękuję, bo choć nie decydują o zwycięstwie, to zapewniają nagrodę publiczności, która jest chyba najmilszym z wyróżnień. Jednocześnie bardzo dziękuję za głosy oddane na moje poprzednie prace, jedna z nich, Love Boat, zdobyła wyróżnienie.


Pozdrawiam wszystkich kolorowo :)

wtorek, 15 września 2015

Farbowanie filcu, czyli jak dobrać kolor podkładu do koralików, gdy praca jest wielobarwna?

Jak przygotować podkład do pracy z koralikami? Odpowiedź na to pytanie przestanie być taka oczywista, gdy zaczniecie szyć prace bardziej rozbudowanie kolorystycznie. Ja zwykle sięgam po taki kolor podkładu, jaki mają koraliki, ma to sens, gdy praca utrzymana jest w jednej tonacji lub ma po prostu jednolity kolor. Gdy robię coś bardziej pstrokatego, pojawia się problem.

Jeśli tak jak ja, dbacie o szczegóły i nie podoba wam się, że spod zielonych koralików macha do was białe tło, albo półprzezroczyste kryształki zaczynają tracić swoją subtelną barwę, wtapiając się w czerń filcu, to musicie przejść na wyższy level. Nauczcie się barwić podkład do haftowania.


Dobra wiadomość jest taka, że od tej pory zadowolicie się w zasadzie tylko białym podkładem (szary też mile widziany), i pudełkiem kredek ;) Nie myślcie jednak, że przypadkiem zrobiłam sobie szydełkiem lobotomię i w obłędzie wyrzuciłam wszystkie kolorowe filce ;) Nadal ich używam i to często, ale są prace, w których jednolite tło, to za mało.

***

Ale zanim o szczegółach, weźmy głęboki wdech, rozluźnijmy mięśnie i popatrzmy, kiedy w ogóle warto zawracać sobie głowę barwieniem filcu.

1. Wielobarwny filc jest na wagę złota we wszelkich haftach z efektem ombre, gdzie trudno zadecydować czy wybrać podkład w kolorze najciemniejszych koralików, czy najjaśniejszych. W obu przypadkach praca coś straci, bo albo ciemny podkład będzie brzydko przebijał przez jasne koraliki, albo jasny przez ciemne. Tu aż prosi się o podłoże z gradientem:


2. Tam gdzie detale mają kolory bardzo różniące się od tła w całej pracy. W naszyjniku poniżej mogłabym na upartego zdecydować się na jednolity, biały podkład, ale przy tak małych koralikach (Toho 15o) ich kolor stałby się rozmyty. Podbarwienie miejsc z wisienkami i listkami, zdecydowanie podbiło kolory koralików:


3. Gdy cała praca jest wielobarwna, a kolory kontrastowe, jak w tej kolii. Mogłabym użyć pomarańczowego filcu, ale wówczas niebieska część stałaby się brudnozielona. Gdybym wybrała niebieski, wówczas pomarańczowy fragment haftu straciłby na intensywności :


4. I coś dla roztrzepanych, gdy skończył się filc w potrzebnym kolorze, np. macie tylko szary, a na gwałt potrzeba wam czarnego. True story :)


Metod "uzdatniania" podkładów do koralikowania jest wiele, ja przedstawię tylko te, które sama wypróbowałam, bo nie lubię się wypowiadać na tematy, o których nie mam pojęcia. Ponadto, przerobiłam je na własnej skórze i mogę podpowiedzieć jakich błędów uniknąć ;)


Kredki ołówkowe

Świecowe, olejne albo do oczu, nie nadają się, najlepiej sprawdzają się te tradycyjne, drewniane z kolorowym rysikiem w środku. Nie polecę żadnej konkretnej firmy, bo wydaje mi się, że każda się nada. Ja mam ich naprawdę do wyboru, do koloru, z czasów gdy dużo rysowałam, zatem mogę przebierać.

Kredki najlepiej barwią sztywne filce lub profesjonalne podkłady do haftu koralikowego, jak lacy's stiff stuff lub knorr prandell (wersja sztywna). Zwykły, miękki filc, twarde rysiki będą mechacić. Sposób użycia jest mało skomplikowany, po prostu rysujecie kredką po powierzchni podkładu, blendując kolory aż do uzyskania pożądanego efektu.


Ten sposób ma i swoje wady, przede wszystkim pigment jest zbyt lotny, a w połączeniu z filcem brudzi palce. Dlatego dużo praktyczniej jest pokrywać mniejsze partie pracy i sukcesywnie je podmalowywać w miarę przybywania haftu, a pokolorowaną powierzchnię wcześniej przetrzeć chusteczką higieniczną.

Innym sposobem na poradzenie sobie z transferem koloru, jest potraktowanie zabarwionej powierzchni impregnatem do sutaszu.


Impregnat dodatkowo podbija kolor, czyniąc go bardziej intensywnym i lekko rozmytym. Zwłaszcza jesli użyjecie kredek akwarelowych, które z definicji można rozmyć wodą.


Minusem tego "patentu" jest konieczność pozostawienia pracy do wyschnięcia, zanim zaczniemy naszywać koraliki.

Ja bardzo lubię tę metodę, głównie za to, że mogę wycieniować najdrobniejszy detal, co znacznie ułatwia późniejsze haftowanie koralikami.

Kredki najlepiej sprawdzą się na białych podkładach do haftu koralikowego.

Farby akrylowe

Tego typu medium bardzo dobrze nadaje się do trwałego barwienia tkanin, a w tym i filcu. Ma bardzo intensywne krycie, dzięki czemu z białego podkładu w mig uczynicie czarny. Tu również nie sugerujcie się firmą, na zdjęciu widnieje akrylowa farbka modelarska mojego męża, która kosztowała krocie. Ten sam efekt uzyskacie stosując każdą inną, w miarę płynną, farbę akrylową.

Praca z tym medium wymaga odrobiny zachodu, przede wszystkim trzeba użyć pędzelka, potem go umyć i dość długo czekać aż "malunek" wyschnie. Jeśli dacie za dużo akrylu, może przebić "na wylot", jednak po wyschnięciu nie wpływa to na trwałość czy estetykę podkładu. Chyba, że nie podszywacie niczym prac, to wtedy macie kłopot. Ale kto nie podszywa prac?


Jednak gra zdecydowanie jest warta świeczki, bo otrzymujemy idealne krycie, farba jednocześnie "prasuje" wszelkie filcowe kłaczki, przez co podkład się nie mechaci. Jeśli malujecie obszary, na których już są koraliki, uważajcie, farbę trudno z nich zmyć.

Akryle najlepiej sprawdzą się, gdy potrzeba zafarbować duży obszar pracy, lub jej całość. Do jej wad, a może zalet, zależy jak na to spojrzeć, zaliczyłabym usztywnianie powierzchni. Nie przeszkadza to w szyciu. 

Flamastry do tkanin

Od razu zaznaczę, że zwykłe pisaki, mazaki czy zakreślacze się nie nadają. Nie dość, że brudzą palce to strasznie się rozmazują, a nikt nie chce upaćkanych koralików, nitek czy wreszcie odzieży. To musi być coś wodoodpornego, a przez to niespieralnego, najlepszym wyborem będą niezmywalne markery do folii czy płyt CD, lub flamastry do tkanin.
Ja swoje kupiłam w dziale papierniczym, nie robiłam szczegółowego rozpoznania rynku i nie specjalne się orientuję, co ma do zaoferowania. Na moje skromne potrzeby 8 kolorów to wystarczająca ilość, wy możecie poszaleć ;)

Flamastry do tkanin są bardzo łatwe w użyciu, nie potrzebują długiego czasu, by wyschnąć, po kilku minutach od użycia mogłam bez obaw haftować koralikami.

Natężenie koloru można stopniować, co zdecydowanie podnosi ich notowania. Uzyskałam nimi subtelny efekt delikatnego krycia robiąc cienkie kreseczki, które szybko roztarłam chusteczką. Najbardziej jednak podoba mi się pełne krycie jakie dają, gdy się mocniej przyciśnie mazak do podkładu, wtedy jednak dłużej schną.


Kolor łatwo zetrzeć z koralików, gdy przypadkiem się ubrudzą, na powierzchniach tekstylnych oraz nitkach, zostaje na zawsze. Gdyby to kogoś ciekawiło, moje flamastry są bezzapachowe.

Cienie do powiek

To metoda, którą określiłabym mianem alternatywnej, po którą sięgam w wyjątkowej sytuacji, gdy na przykład potrzebuję konkretnego koloru, którego nie mam w kredkach. Tak było w przypadku kolii "Bee Happy", gdzie po wycięciu haftu okazało się, że konieczne są poprawki, bo mój misterny "miód" traci na intensywności przez biel filcu. Miałam akurat złoty cień do powiek, który zaaplikowałam w strategiczne miejsca. Bardzo nie lubię, gdy kolor podkładu wychodzi spod koralików, ale czasami jest to tak mały obszar, że nie jestem w stanie zamalować go kredką. Wówczas sięgam po sypkie kosmetyki, które mają dobry pigment (a większość moich cieni, różów czy brązerów taki ma).


Tu kluczowy jest precyzyjny pędzelek, który nie tylko dobrze nabierze kosmetyk, ale i dotrze w newralgiczne miejsce między koralikami. Najlepsze będą małe i płaskie, na przykład syntetyczne do korektora. Cień należy wetrzeć w filc, który zaskakująco dobrze przyjmuje taki pigment, a następnie zetrzeć nadmiar z koralików lub filcu, a w razie potrzeby potraktować impregnatem.

Dla mnie to sposób na szybkie poprawki. Lubię się malować, to i moja kosmetyczka (właściwie kufer) jest dobrze zaopatrzona. Większość suchych cieni dostępnych na rynku to kompozycje mineralne, nie wyrządzą więc szkody biżuterii, a ich intensywne kolory sprawdzą się najlepiej na białym filcu. Czy widzicie jakieś prześwity spod grzywy konika? No właśnie, a to tylko cienie do powiek (oraz jeden róż) :)

***
Jestem pewna, że znajdzie się jeszcze kilka sposobów na wybrniecie z dylematu podkładu niepasującego do koralików, jednak ja zgłębiłam empirycznie tylko te cztery. Nie czujcie jednak presji, że tak trzeba i koniec, wybierajcie taki kolor filcu jaki wam pasuje, by uzyskać taki efekt końcowy jaki WAM się podoba. Czasami czarne tło super prezentuje się przy intensywnych kolorach koralików, ja jednak lubię efekt obrazu, podoba mi się "malowanie" koralikami i właśnie dla uzyskania takich wrażeń opracowałam ten poradnik. Mam nadzieję, że wam się spodobał.


-------------------------------------
Przydatny może okazać się mój wpis o podkładach do haftu koralikowego.

Inne moje instruktaże dotyczące haftu koralikowego znajdziecie w zakładce porady i tutoriale.
--------------------------------------

Jeśli moje porady okazały się pomocne, wspomnijcie o mnie przy publikacji swoich koralikowych poczynań, a jeżeli macie facebooka, otagujcie mnie hasztagiem #bluefairyart. Wpadnę popatrzeć :)

Pozdrawiam kolorowo :)

Nie zgadzam się na rozpowszechnianie tego artykułu bez podania autora i linku do lokalizacji na moim blogu.

Tekst został zaktualizowany 25-06-2018.

poniedziałek, 7 września 2015

Nietypowy post hipciowy

Od Nietypowego postu misiowego minął prawie rok, zatem czas najwyższy na coś równie niecodziennego. Nietypowość owa objawia się brakiem formy biżuteryjnej, gdyby ktoś tu wszedł pierwszy raz i nie wiedział. 

Szydełko zwykle leży u mnie odłogiem, raz, bo coś mi się poprzestawiało w anatomii i zbyt długa praca tym narzędziem sprawia mi dyskomfort, dwa, bo jednak wolę robić biżuterię. No, ale czego się nie robi dla uroczych, nowonarodzonych istot żeby je jakoś miło powitać w swojej społeczności. Z rodzicami berbecia znamy się kilka lat, mój mąż nawet ciut dłużej, więc nie wyobrażałam sobie by z tej okazji nie przeprosić się z włóczką, tym bardziej, że mój mąż nalegał :) Podejrzewam, że liczył na to, że znowu pozwolę mu zatrzymać maskotkę, ale się przeliczył :p

Dziecko jeszcze nie kumate, to pewnie nie za bardzo odczuwa satysfakcję z jakichkolwiek zabawek, jak na razie interesuje go tylko mamina pierś. Może jak podrośnie, to hipcio stanie się jego towarzyszem zabaw lub przytulanką do snu. 


Bardzo nie lubię powtarzalności dlatego nie wydziergałam kolejnego misia, a że ostatnio wzruszają mnie małe hipopotamy, to postanowiłam spróbować z tym stworem.

niuch, niuch.

Mały, żywy hipcio to jednak nie to samo co zabawka, przede wszystkim odrobinę inaczej prezentuje się z pyska, zbytni realizm mógłby nie być tak uroczy :) Popuściłam więc wodze wyobraźni.


Przytulanka nie powstała w oparciu o żaden tutorial ani gotową pracę, to projekt autorski, do tego stopnia, że nie jestem w stanie go odtworzyć ;)


Nie podam więc wam żadnych technicznych szczegółów, niestety nawet stwora nie pomierzyłam. Raczej niski z niego koleś.


I chyba dobrze mu z oczu patrzy, plastikowych, zielonych, przyjaznych dla małego użytkownika.


Do ich koloru dopasowałam barwy szalika, wielce pomocna była tu cieniowana włóczka.


Wnętrze zwierza wypełnia poliestrowa watolina od Rayhera. Gdyby się kiedyś w błotku potaplał, można go wyprać.


Jak zawsze, najwięcej pracy miałam przy detalach, ale z całością udało mi się uwinąć w 3 dni. Jeszcze tylko spojrzenie na hipcia odchodzącego w siną dal. 


***

Na koniec chciałam podziękować Ewelinie z bloga Moje Koralikowanie za wyróżnienie, obiecałam jej, że odpowiem na zadane pytania, ale jakoś od miesiąca nie mogłam znaleźć czasu, aż do dziś.

1. Dlaczego powstał Twój blog?

Chyba z potrzeby chwili i chęci wyjścia z szafy. Wielu z nas coś robi, ale nikt o tym nie wie, a szkoda. Blog miał być formą archiwum moich prac i trochę sposobem na wygadanie się.

2. Czy uważasz że spełnił Twoje oczekiwania? 

Myślę, że przerósł moje oczekiwania :)

3. Czy bardziej cenisz "elegancką prostotę", czy wolisz blogi z dużą ilością grafiki i muzyką?

Wolę umiarkowaną oprawę, zwykle prezentowane treści są na tyle barwne, że krzykliwa grafika je zagłusza, ale każdy ma prawo robić co mu się podoba.

4. Czy negatywne komentarze są dla Ciebie przyczynkiem do zastanowienia się nad publikowaną treścią?

Tylko raz dostałam negatywny komentarz, ale jego autor nie podjął dyskusji, i nie wyjaśnił co tak naprawdę mu się nie spodobało, więc z braku wskazówek co ewentualnie mogłabym zmienić, postanowiłam nic nie zmieniać ;) Ale jestem otwarta na wszelkie sugestie, także te krytyczne.

5. Jak reagujesz na hejty? Irytacją, śmiechem czy lekceważeniem?

Hejt jest specyficzną formą komunikacji, dostarcza bardzo ciekawych informacji o hejterze, jednak treść tej informacji rzadko ma cokolwiek wspólnego z jej adresatem. Zwykle reaguję współczuciem dla agresora, bo jak mówią "bohater w necie, dupa w świecie", żal mi takich ludzi, sami siebie krzywdzą nagromadzoną złością.

6. Czy przeglądasz statystyki w bloggerze? 

Tak, ale bardziej kto i po co, niż ile. Informacja o tym, w jaki sposób trafiają do mnie odwiedzający i skąd przychodzą, jest bodźcem do pracy nad treścią bloga.

7. Czy konieczność zamknięcia bloga byłaby dla Ciebie wielkim wyrzeczeniem?

Zależy od powodów dla których miałabym go zamknąć, ale chyba byłoby mi przykro.

8. Czy nominacja do LBA ma dla Ciebie jakiekolwiek znaczenie?

Takie wyróżnienia zawsze są ważne i jednocześnie miłe.

9. Czy uważasz, że publikowanie postów nawet wtedy gdy nie ma się nic do powiedzenia jest słuszne?

Jeśli ktoś czuje potrzebę powiedzenia czegoś, to może to opublikować, ale nie każdy musi to czytać. Takie prawo internetu. 

10. Czy założenie bloga wniosło dla Twojego życia jakąkolwiek wartość?

Blog stał się odskocznią, takim trochę wentylem bezpieczeństwa dla niekiedy stresującej rzeczywistości. Jednak najwięcej wnosi interakcja w komentarzach i blogowe znajomości. Blogi tworzą ludzie i to zwykle barwni i bardzo ciekawi, bez nich blogosfera nie miałaby wartości większej niż wystawa sklepowa. 

Raz jeszcze dziękuję Ewelinie za wyróżnienie, a Wam, za dotrwanie do końca.

Pozdrawiam ciepło!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...