Nareszcie zrobiłam coś nowego, fanfary i oklaski na stojąco:)) Naprawdę trudno zebrać się w sobie żeby wrócić do robienia czegoś co kiedyś było niemal codziennością, a przecież wystarczy zrobić pierwszy krok by pobiec i już się nie zatrzymać. Na pierwszy ogień poszły wygrane koraliki od Preciosa Ornela i z nich właśnie powstała dzisiejsza bohaterka. Wybrałam najmniejsze rocailles, na opakowaniu nie podano ani ich rozmiaru ni koloru, ja określiłabym je - kierując się doświadczeniem z Toho - jako coś pomiędzy 11o a 15o w kolorze transparent rainbow. Barwa jest bardzo intensywnie czerwono malinowa z "benzynkowymi" refleksami, a kształt koralika dużo bardziej płaski niż Toho, lecz to co mnie ucieszyło najbardziej to spory otwór i równy rozmiar koralików. U Preciosy zdarzają się różne wysokości koralików, ale ich szerokość pozostaje bez zmian co bardzo ułatwia szydełkowanie i z pewnością haft (którego jeszcze z nimi nie próbowałam).
Bransoletkę wyplotłam szydełkiem i czerwonym kordonkiem, który dodatkowo podkreśla owocową soczystość koralików, zdecydowałam się na 9 koralików w rzędzie i metodę ukośnikową.
Całość wykończona okuciami z mosiądzu w kolorze starego złota, zapięcie typu toggle (z możliwością wymiany na inne) oraz okrągły charms z drzewkiem i z napisem "beads od life" na rewersie.
Bransoletka ma około 20 cm długości, ale zapobiegawczo nie wkleiłam jej w końcówki, mogę więc ją skrócić lub wydłużyć. Szerokość sznura to nieco ponad 8 mm.
To dopiero początek mojej przygody z Preciosą, w końcu mam całe kilo paciorków do zagospodarowania, ale już wiem, że na stałe zagoszczą w moim "warsztacie".
Przy temacie przygód pozostając, zapraszam wszystkich na mój nowiutki, świeżutki i wciąż słabo zaludniony facebookowy fanpage :) --> KLIK. Takie czasy, że bez social mediów nie da się żyć:)
Pozdrawiam Was bardzo gorąco!
Męża też;*