Zawsze sobie powtarzam, że najważniejsze to czuć się dobrze w tym co robimy, i że choć warto uczyć się nowych rzeczy, to czasami lepiej sobie darować i odpuścić. I na gadaniu zwykle się kończy, bo już taki ze mnie człowiek, że jak się uprę to muszę i już. Przykładem tego jest ta broszka. Nie lubię pastelowych koralików, pewne połączenia kolorystyczne zawsze wywołują u mnie grymas na twarzy, a zbyt wymyślne formy doprowadzają do białej gorączki. Uparłam się jednak na kolejny temat w konkursie Royal Stone i wałkowałam do skutku, aż zrobiłam broszkę, której w zasadzie niczego nie brakuje, ale to nie do końca "ja". Jednakże cieszę się, że ją zrobiłam, była cennym doświadczeniem i ciekawą odmianą.
Kluczowe i zasadnicze wyjaśnienie takiego a nie innego "imidżu" mojej pracy, tkwi w zdjęciu inspiracji do tematu "Randka w Limone" w konkursie Royal Stone - kalendarz 2016.
Moją inspiracją, poza kolorami, były kostki lodu i listki mięty. Ten niezwykły kaboszon pochodzi z pracowni Apandany i wygląda jak najprawdziwsza kostka lodowa!
Najwięcej pracy miałam jednak z falami z koralików, które w końcowym efekcie bardziej przypominają płatki róży i tego się trzymajmy :)
Wykonałam je dwoma rodzajami koralików, Miyuki Delica (te ciemniejsze) i Toho 15o (te jaśniejsze). Te bliżej kaboszonu wychodzą bezpośrednio z oplotu i są jego integralną częścią. Az dziw bierze, że nie złamałam żadnej igły ;)
Z falopłatków wypływa trochę limonki, którą osobiście uwielbiam. Broszka jest bardzo przestrzenna i dopiero obejrzenie jej z każdej strony daje pogląd na całość. Należę do osób, które lubią nie tylko patrzeć na otaczające mnie przedmioty, ale też dotykać i wąchać. W tej broszce nie brakuje zaskakujących faktur, zwłaszcza że tył jest zamszowy.
Ja nie wiem, jak to jest, że nie widzę tych wszystkich kłaczków, a na zdjęciach wyłażą :/
Broszka nie jest może najmniejszą jaką zrobiłam, ale jak na tego typu ozdobę nie taka znowu wielka. Zastanawiam się czy nie dorobić jej zaczepu do wisiorka, chociaż już teraz można ja zawiesić do rzemyczka lub innego nośnika, wykorzystując zapięcie.
Tył podszyłam limonkowym Ultrasuede, w końcu temat nawiązuje do tego owocu.
I na moim nowym szaliku, który wyjątkowo służył mi za tło do zdjęć :)
Na koniec kilka zdjęć z procesu twórczego:
***
***
***
***
W bardzo dużym skrócie, tak to właśnie powstawało ;) Na końcu fotka ze szminką, bo na randkę wręcz wypada trochę się umalować.
Jeśli moja praca przypadła Wam do gustu możecie dać jej lajka na stronie konkursowej lub wyrazić swoją opinię w komentarzu. Na fanpejdżu Royal Stone znajdziecie wiele innych prac, które warte są dodatkowego głosu ---> KLIK
Przepraszam, że nie odpisałam na komentarze pod poprzednim postem, bo zwykle to robię, ale od tygodnia męczy mnie jakiś wirus i jestem nie do życia. W tym roku biję rekordy w chorowaniu, będę to sobie musiała wynagrodzić koralikami :) nie ma rady.
Pozdrawiam ciepło.