piątek, 29 maja 2015

Ice Ice Baby, broszka

Zawsze sobie powtarzam, że najważniejsze to czuć się dobrze w tym co robimy, i że choć warto uczyć się nowych rzeczy, to czasami lepiej sobie darować i odpuścić. I na gadaniu zwykle się kończy, bo już taki ze mnie człowiek, że jak się uprę to muszę i już. Przykładem tego jest ta broszka. Nie lubię pastelowych koralików, pewne połączenia kolorystyczne zawsze wywołują u mnie grymas na twarzy, a zbyt wymyślne formy doprowadzają do białej gorączki. Uparłam się jednak na kolejny temat  w konkursie Royal Stone i wałkowałam do skutku, aż zrobiłam broszkę, której w zasadzie niczego nie brakuje, ale to nie do końca "ja". Jednakże cieszę się, że ją zrobiłam, była cennym doświadczeniem i ciekawą odmianą.


Kluczowe i zasadnicze wyjaśnienie takiego a nie innego "imidżu" mojej pracy, tkwi w zdjęciu inspiracji do tematu "Randka w Limone" w konkursie Royal Stone - kalendarz 2016.


Moją inspiracją, poza kolorami, były kostki lodu i listki mięty. Ten niezwykły kaboszon pochodzi z pracowni Apandany i wygląda jak najprawdziwsza kostka lodowa!


Najwięcej pracy miałam jednak z falami z koralików, które w końcowym efekcie bardziej przypominają płatki róży i tego się trzymajmy :)


Wykonałam je dwoma rodzajami koralików, Miyuki Delica (te ciemniejsze) i Toho 15o (te jaśniejsze). Te bliżej kaboszonu wychodzą bezpośrednio z oplotu i są jego integralną częścią. Az dziw bierze, że nie złamałam żadnej igły ;)


Z falopłatków wypływa trochę limonki, którą osobiście uwielbiam. Broszka jest bardzo przestrzenna i dopiero obejrzenie jej z każdej strony daje pogląd na całość. Należę do osób, które lubią nie tylko patrzeć na otaczające mnie przedmioty, ale też dotykać i wąchać. W tej broszce nie brakuje zaskakujących faktur, zwłaszcza że tył jest zamszowy.


Ja nie wiem, jak to jest, że nie widzę tych wszystkich kłaczków, a na zdjęciach wyłażą :/


Broszka nie jest może najmniejszą jaką zrobiłam, ale jak na tego typu ozdobę nie taka znowu wielka. Zastanawiam się czy nie dorobić jej zaczepu do wisiorka, chociaż już teraz można ja zawiesić do rzemyczka lub innego nośnika, wykorzystując zapięcie. 


Tył podszyłam limonkowym Ultrasuede, w końcu temat nawiązuje do tego owocu.


I na moim nowym szaliku, który wyjątkowo służył mi za tło do zdjęć :)


Na koniec kilka zdjęć z procesu twórczego:


***


***


***


***


W bardzo dużym skrócie, tak to właśnie powstawało ;) Na końcu fotka ze szminką, bo na randkę wręcz wypada trochę się umalować.


Jeśli moja praca przypadła Wam do gustu możecie dać jej lajka na stronie konkursowej lub wyrazić swoją opinię w komentarzu. Na fanpejdżu Royal Stone znajdziecie wiele innych prac, które warte są dodatkowego głosu ---> KLIK


Przepraszam, że nie odpisałam na komentarze pod poprzednim postem, bo zwykle to robię, ale od tygodnia męczy mnie jakiś wirus i jestem nie do życia. W tym roku biję rekordy w chorowaniu, będę to sobie musiała wynagrodzić koralikami :) nie ma rady.

Pozdrawiam ciepło.

poniedziałek, 18 maja 2015

Jak zamontować bazę pierścionka w hafcie koralikowym

Ostatnio weszło mi w nawyk dokumentowanie mojej pracy, gdy tylko sprzyja mi pogoda i jest ładne światło, fotografuję na bieżąco każdy etap powstawania biżuterii. Robię to głównie po to, by móc sięgnąć do archiwów i przypomnieć sobie co jak zrobiłam, ale okazuje się, że jest to również ciekawy materiał na tutorial. Były już kolczyki, pokazałam jak zamontować kryształek stożkowy, przyszedł więc czas na pierścionek. Materiałów do tego kursu dostarczył mi elfi pierścionek, który gościł na blogu kilka tygodni temu.

Kurs będzie przydatny dla tych, którzy już potrafią coś naszyć na filc, niekoniecznie idealnym haftem koralikowym, niemniej jednak pewne podstawy plus wyobraźnia, są tu konieczne.

Potrzebne będą:
  1. gotowy, równo przycięty element naszyty na filc,
  2. metalowa baza pierścionka,
  3. skórka lub inny materiał wykończeniowy,
  4. klej,
  5. wykałaczka,
  6. nożyczki,
  7. tekturka,
  8. pisak,
  9. klamerki (spinacze do bielizny),
  10. kawałki filcu,
  11. w końcowym etapie: koraliki, igła i nici do haftu koralikowego.

Na końcu artykułu znajdziecie linki do moich porad dotyczących klejów, nici i materiałów wykończeniowych, gdyby ktoś z was miał problem z ich samodzielnym wyborem :)


Moja baza pierścionka to ogólnie dostępna regulowana obrączka do wklejania, ja zdecydowałam się na tę z okrągłą, wystającą blaszką, bo chciałam zobaczyć, jak się z nią pracuje, ale ze względów praktycznych polecam takie bez wystających elementów (łatwiej je zamontować).


Bazę należy solidnie zamocować, tak by oczko pierścionka nie odpadło przy pierwszym gwałtownym ruchu ręką, lub nie zaczęło "latać" w każdą stronę. Dlatego trzeba całość czymś usztywnić, a w tym celu najlepsza jest najzwyklejsza tektura lub folia PET.


Jak widzicie mój dom tekturą stoi ;) praktycznie nie wyrzucam żadnego opakowania, bo przecież może się przydać. Nie każdy kartonik jednak się nadaje, odrzucajcie te zbyt wiotkie, ale na przykład pudełka po lekach, kosmetykach i metki z ubrań, nadają się znakomicie. Dobrą opcją są też folie o grubości używanej w butelkach od wody mineralnej.


Oczko pierścionka należy dokładnie odrysować na tekturze, a następnie obrys pomniejszyć o jakieś 2- 3 mm i wyciąć. Kartonik musi być mniejszy, by starczyło miejsca na wbicie igły przy obszywaniu koralikami.


Teraz jest czas na wybór, w którym miejscu ma się znajdować obrączka. Ja wybrałam sam środek, zaznaczyłam to pisakiem i zdobiłam nacięcia dla lepszego osadzenia bazy. 

Tak mniej więcej wygląda tekturowa podkładka docięta do wybranej przeze mnie bazy. Zanim przejdziecie do kolejnego kroku, sprawdźcie dla pewności, czy dobrze pasuje. 
Na tym etapie trzeba zaznaczyć rozstaw obrączki na skórce. Wystarczy przyłożyć podkładkę i narysować pisakiem miejsca na małe dziurki.


Otworki nie mogą być za duże i takie być nie muszą, bo większość ekoskórek i w zasadzie wszystkie skóry naturalne, są na tyle elastyczne, że same dopasują się do grubości obrączki.

Zachęcam oczywiście do wcześniejszego sprawdzenia, czy będzie to wykonalne ;) Należy to zrobić, lekko rozchylając blaszki i siłowo wcisnąć skórkę na bazę.


Przerażająco to wygląda, wiem, ;) ale jeśli nie będziecie tego robić wyczynowo, wszyscy przeżyją ;)


Przyszedł czas na klejenie. Tekturę trzeba nie tylko przytwierdzić do filcu, ale również do metalowej bazy, ułatwi wam to wykałaczka. Przestrzeń pomiędzy obrączką a podkładką należy pokryć klejem...

...i docisnąć, a następnie obficie pokryć klejem pozostałe klejone powierzchnie...

...i też docisnąć, najlepiej klamerkami. Usuńcie zaciski po minucie lub dwóch, by nie odkształciły klejonych elementów, Klej powinien dobrze wyschnąć i wstępnie związać, zajmie to około 30 minut, ale możecie wrócić do pracy następnego dnia, a w tym czasie robić coś innego ;)

***

Gdy klej będzie robił swoje, pokażę jak dopasować skórkę do innego typu bazy. Moim zdaniem jest to łatwiejszy sposób, jednak do obrączki, którą wybrałam do pierścionka, mało estetyczny. Zatem tam mam dziurki, a tu będą proste cięcia. 

Pisakiem zaznaczam miejsca nacięć, powinny mieć długość najszerszej części bazy (tu mnie trochę za bardzo poniosło) i rozstaw równy szerokości środkowej części (kółeczka).

Bazę trzeba lekko odgiąć i wsunąć w powstały tunelik. W ten sam sposób można ją również wpasować w tekturkę, tyle że nacięcia mogą być ciut większe.

I gotowe. Jakby to kogoś interesowało, tak to wygląda od spodu. 


Sekret stabilnie wklejonej bazy pierścionka polega właśnie na solidnie przytwierdzonej jej płaskiej części. Jak widać, nie jest to duża powierzchnia, zatem trzeba zadbać o to, by coś ją przytrzymywało na miejscu. Od tego właśnie jest tekturowa podkładka, klej i skórka.

***

Pierwsze klejenie za nami, czas na kolejne. Obficie posmarujcie tekturkę klejem, omijając zewnętrzne krawędzie pierścionka, by spoina nie utrudniła szycia. Dotarcie do zakamarków ułatwi wykałaczka.

Nałóżcie skórkę tak jak wcześniej przy przymiarce i dociśnijcie, oczywiście najlepiej klamerkami. Aby uniknąć odkształceń, użyjcie skrawków filcu.

Klamerki można zdjąć po kilku minutach, a po wyschnięciu kleju, odciąć nadmiar skórki dopasowując ją do reszty robótki i obszyć koralikami według uznania.


Przydatne linki:

  1. Jak wybrać klej do haftu koralikowego --> KLIK
  2. Jakiej skórki użyć --> KLIK
  3. Jakie nici będą najlepsze --> KLIK

Więcej kursów i tutoriali w zakładce z na górze bloga.

Nie zgadzam się na rozpowszechnianie tego artykułu bez podania autora i linku do lokalizacji na moim blogu.

poniedziałek, 11 maja 2015

Dragonfly, wisior

Robię zdecydowanie za mało wisiorów, a do takiego wniosku doszłam szukając długiego dyndadła na szyję, które pasowałoby mi do lekkiej bluzki. Nie musi być od razu w stylu hippie a.k.a. boho, chociaż to najgorętszy trend sezonu, najważniejsze by zwisało gdzieś między biustem a pępkiem. Na szczęście w moim wieku ta odległość jest jeszcze spora więc mam nie mało terenu do zagospodarowania ;) Jednak na wszelki wypadek postawiłam na regulowany nośnik, gdyby mi się z czasem areał skurczył, lub co nieco z winy grawitacji przesunęło.

Plaster agatu dostałam od męża na tyle dawno, że o nim zapomniałam (nie o mężu, o agacie), nadarzyła się więc doskonała okazja do oprawienia go i noszenia od czasu do czasu. Początkowo chciałam go opleść tak, by można było oglądać obie strony plastra, niestety okaz pękł :( Nie na tyle by rozpaść się na pół, ale wystarczająco poważnie, dlatego trzeba go było usztywnić a haft koralikowy wydał się do tego idealny.


Kolejnym bodźcem do wykonania tego wisiora była metalowa ważka, na którą nie miałam pomysłu aż mnie oświeciło, że z agatem stworzą idealny duet :) 


Dodałam kilka perełek, zabłąkany hematyt i kilka kuleczek jadeitu by zakryć mało atrakcyjne dziurki i prześwity i gotowe. No, może niezupełnie tak hop siup, ale praca szła dość sprawnie i nawet obyło się bez prucia.


Agat naszyłam na czarny podkład, dzięki czerni błękity i inne niebieskości stały się wyraźniejsze. Biały filc zapewne podkreśliłby inne atuty tego niezwykłego kamienia, ale ta wersja podoba mi się bardziej.


Ta praca wyjątkowo dobrze się fotografowała więc zdjęć będzie sporo :)


Do oplotu wybrałam koraliki pasujące barwą do ważkowego filigranu, chciałam by z daleka dawały wrażenie stopionych w jedno.


Kolory jakich użyłam to głównie Gold Lustered Dark Chocolate Bronze, Metallic Iris Brown, Antique Bronze oraz Metallic Cosmos. Koraliki to Toho Treasure oraz Round 15o oraz 11o.


Ważka mieści się w dłoni.


Tył podszyłam naturalną skórą o wygniecionej fakturze i niebieskim kolorze, biżutek zostaje ze mną więc kwestie moralne biorę na siebie.


Loopik na nośnik zrobiłam ściegiem herringbone, ukryłam z tyłu i przymocowałam solidnie do całości. Daje on możliwość zawieszenia czegoś grubszego niż łańcuszek, gdyby mi się ów opatrzył. Metalowa krawatka byłaby nadmiarem tego mosiężnego dobrodziejstwa ;)


Na końcach zawiesiłam małe tuneliki z koralików, głównie dla przełamania monotonii łańcuszka.


A tak wisior prezentuje się na mnie, chociaż bluzka jest do niego nietrafiona ;) Normalnie jest jeszcze dłuższy, ale tu zapięłam go na dodatkowe kółeczko.


Do szminki, podobnie jak i do przedmiotów niżej, nie mam żadnej sensownej historii ;)


Na innym tle.


I to by było w zasadzie na tyle w temacie robactwa latającego blisko wody ;)


Tym co dotrwali do końca, serdecznie dziękuję! Poniewczasie proponuję kliknąć w zdjęcie żeby oglądać w galerii, większość przeglądarek obsługuje ten typ, a przecież nie każdemu chce się czytać ;)

Pozdrawiam ciepło.

Ps, od dziś w Bead Beauty do pobrania kolejny numer bezpłatnej gazetki, a w nim mój mini "wykład" o wosku pszczelim i jego zastosowaniu w hafcie koralikowym.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...