Czasami strój wymaga odpowiedniej biżuterii, czasem za jej doborem przemawia wygoda. Należę do osób niespecjalnie przejmujących się trendami, bo komfort ma dla mnie pierwszorzędne znaczenie. Są dni, że chętnie obwieszam się świecidełkami i w nosie mam co inni na to, ale po jakimś czasie dochodzę do wniosku, że mi niewygodnie. Zdejmuję więc oręż i chowam do torebki, ale nagle czuję się jakaś taka niekompletna. Wtedy w sukurs przychodzi mi tzw. biżuteria minimalistyczna. Bransoletki na gumce, supełkowe wisiory i małe broszki. Czytający to panowie niech nawet nie próbują zrozumieć tego fenomenu, nie nadążą z rozkminą.
No ale co zrobić, jak się naprodukowało kilka skrzynek okazałej biżuterii? Ano narobić więcej, tylko lżejszej, takiej coby nie krępowała ruchów podczas ożywionej gestykulacji, co mam w zwyczaju czynić.