Wiem wiem, po co męczyć klawisze na pisanie o tak
oczywistej oczywistości. Każdy wie, że się nią nie rzuca o ścianę, nie topi w
kąpieli, nie używa zamiast liny
holowniczej oraz nie daje dzieciom i kotom do jedzenia, generalnie i tak jest
niezniszczalna więc nie ma tematu:)) A jednak,
powodów "samopopsucia się" mojej biżuterii widziałam już tyle, że poczułam potrzebę wyjaśnienia podstaw biżuteryjnego BHP. Zapobiegawczo, tylko uwrażliwiam
klientki by nie moczyły moich broszek, zakładam bowiem, że każda miłośniczka
błyskotek wie jak się z nimi obchodzić. Kupując u jubilera złoty łańcuszek lub
pierścionek doskonale orientujemy się z czym możemy się liczyć nosząc takie
cudeńka. Nabywamy więc puzderko, ściereczki do czyszczenia, a gdy wreszcie
przyozdobimy się w te precjoza natychmiast włączamy syrenę na widok dziecka/kota/męża bieżących ku nam z chęcią zarzucenia łapek na naszą wystrojoną szyję:
„uważaj, bo zerwiesz!”. No i zerwał (alternatywnie; ale urwał), nieliczni
decydują się na kosztowną naprawę, zdecydowana większość reperuje na nitkę,
nikomu jednak nie przychodzi do głowy besztać jubilera, że zrobił barachło i że w
„haemie” robią lepsze!
Chyba narażam się moim klientkom takim wstępem;) na
szczęście one wiedzą, że zawsze chętnie naprawiam gdy coś popsują, ale kilka
słów przypomnienia nie zaszkodzi.
Biżuterię należy przechowywać w miejscach
niedostępnych dla dzieci, suchych i łatwych do odnalezienia;) Polecam
wszelkiego rodzaju pojemniki i szkatułki. Dłuższe naszyjniki warto odkładać do
woreczków lub sakiewek by zapobiec splątaniu z inną biżuterią, odbarwieniom,
zarysowaniom oraz innym uszkodzeniom mechanicznym.
Ja mam kilka pudełek, każde do innych ozdób, broszki
trzymam w jednym, bransoletki w kuferku, naszyjniki na wieszakach a biżuterię
srebrną z dala od sztucznej (srebro ma tendencję do szybszego ciemnienia jeśli znajdzie
się w pobliżu innych metali).
Do wyrobu mojej biżuterii używam szkła, metali
nieszlachetnych i minerałów. Posiłkuję się również nićmi, żyłkami, klejami,
filcem, tekturą i sztucznymi oraz naturalnymi skórami. Należy mieć to na uwadze podczas konserwacji biżuterii, a zwłaszcza przy wyborze środków pielęgnacji.
Najczęściej brudzą się elementy metalowe, od
dłuższego czasu wybieram półfabrykaty miedziane i mosiężne unikając „srebrnych”
ze względu na ich tendencję do odbarwiania się. Proces ten można odwrócić, ale
czyszczenie takich zabrudzeń to syzyfowa praca. Trzeba bardzo dokładnie
wypolerować metal ściereczką do czyszczenia biżuterii, ja używam tej, którą
dostałam od męża wraz z pierścionkiem zaręczynowym, niby przeznaczona do złota
a z blachą rozprawia się zawodowo. Można też użyć wilgotnej tkaniny.
Aktualizacja. Moja bransoletka przed i po potraktowaniu jej wspomnianą ściereczką:
Zabrudzenia te nie zawsze są oznaką kiepskiej jakości
materiału, mają na nie wpływ ph skóry, kosmetyki, perfumy, kontakt z innymi metalami, detergenty, długotrwała ekspozycja na słońcu i powietrze. Jeśli jednak trzymacie bransoletkę na umywalce lub narażacie na
ciągły kontakt z wilgocią wówczas pojawi się rdza, a wtedy d… musztarda po obiedzie.
Koraliki, którymi haftuję swoje broszki lub wyplatam
bransoletki, wykonane są ze szkła, do tego są maleńkie, te dwie cechy sprawiają,
że przy użyciu odpowiednio dużej siły mogą obrócić się w niebyt. Nie polecam
więc gryźć ich, rzucać z impetem czy wkładać w imadło :)
Wiadomo jednak, że biżuterię się nosi a nie trzyma
za szybką, dlatego jak wszystko inne brudzi się i kurzy. Trudno wybrać brud
spomiędzy koralików wiedząc, że lepiej ich nie moczyć. Dobrym sposobem jest czyszczenie
ich miękką szczoteczką albo pędzlem do makijażu lub malowania (oczywiście
czystym). Możecie również użyć tych samych narzędzi, którymi czyścicie
klawiaturę komputera.
Wieść gminna niesie, że niektóre tracą blask i
życie, ja czegoś takiego nie zaobserwowałam. Wilgotna ścierka lub sucha ircha powinny załatwić sprawę. Używam jednak bardzo szerokiego
spektrum wszelkich kamieni, od agatów poprzez kwarce do korali więc mogę czegoś nie wiedzieć. Odsyłam jednakże do bardziej szczegółowej lektury i zgłębienia tematu na własną
rękę przy pomocy Internetu.
Aktualizacja: Sporo ciekawych sugestii pojawiło się w komentarzach pod postem.
BHP
No tak, piszę tu do znudzenia, że nie moczyć a nie
wyjaśniam dlaczego, przecież mokre zapięcie można wytrzeć ręcznikiem i po
sprawie, więc o co to halo. Szczególnie ważne dla trwałości mojej biżuterii
wykonanej techniką haftu koralikowego (broszki, naszyjniki), jest trzymanie jej
z dala od wody. Oczywiście nic się jej nie stanie gdy przypadkiem chlapniecie
na nią podczas mycia rąk, ale impreza integracyjna w pralce czy przygoda pod prysznicem może się dla niej źle skończyć.
Filc, na który naszywam koraliki i klej, którym przytwierdzam kamienie oraz
tektura do usztywniania pracy a także sztuczna skórka, którą wykańczam całość
wybitnie nie lubią wilgoci. Możecie spróbować reanimować topielca delikatnie
dociskając doń suchy ręcznik, nie kładźcie jednak denata na kaloryferze i nie
traktujcie suszarką (chyba że zimnym strumieniem). Najprawdopodobniej broszka
będzie żyć, ale co to za życie! Nie musicie jej od razu wrzucać w płomienie,
istnieje niestety bardzo duże prawdopodobieństwo, że się odkształci lub zatętni w
niej nowe życie w postaci pleśni (tak czy inaczej figura zrujnowana). Niestety naprawa jest niemożliwa, trzeba zrobić nową.
Jeśli jednak jej kalectwo Wam nie przeszkadza – można nosić.
Nie mam pojęcia ile wynosi okres biodegradacji mojej biżuterii, dotychczas nie miałam czasu na empiryczną weryfikację zapewnień producenta, że skórki którymi podszywam broszki rzeczywiście są ekologiczne. Nie sądzę jednak, aby te piękne kamienie i błyszczące szkiełka kiedykolwiek obróciły się proch, cała reszta przy odpowiedniej dbałości również przetrwa długie lata:)
~ ~
To chyba tyle w temacie, jeśli macie jakieś sugestie piszcie w komentarzach. Dodam tylko, że pisząc ten tekst polegałam głównie na
własnym doświadczeniu z biżuterią, którą wcześniej sama wykonałam, mam spore
braki informacyjne w postępowaniu z innymi technikami np. z sutaszem czy modeliną.
Pozdrawiam:)
Nie zgadzam się na rozpowszechnianie tego artykułu bez podania autora i linku do lokalizacji na moim blogu.