Po tytule nie trudno się domyślić, że i ja uległam powabowi Kufrowego wyzwania i przygotowałam pracę inspirowaną germańską mitologią. Doedukowałam się, że imć Lorelei była dziewicą zdradzoną przez kochanka, która po tragicznej śmierci odrodziła się jako syrena, w akcie zemsty wabiąca żeglarzy na pokuszenie i pewną śmierć. Zanim jednak poznałam tę historię rodem z policyjnych kronik, imię Lorelei kojarzyłam tylko z piosenki Kapitana Nemo.
Wszelkie bajki i legendy lubię bardziej niż bardzo, ale im głębiej się w nie wczytuję, tym bardziej ogarnia mnie przekonanie, że tylu przestępców co w baśniach, nie ma nigdzie indziej. Pomijam fakt, że Lorelei łatwo nie miała, facet ją zbałamucił i porzucił, ale żeby zaraz mordować? Socjopatka pełną gębą i do tego z kompleksem Edypa, bo jak już sobie nagrabiła, to schroniła się u ojca na melinie, przepraszam - mieliźnie, bo to było dno rzeki Ren. I na dokładkę ci żeglarze co to lgnęli do niej, ginąc nędznie i zapewne w męczarniach. Usprawiedliwia ich jedynie fakt, że uroda kobiet z tamtych terenów do dziś jest, ekhm legendarna:), więc taka syrenia femme fatale istotnie mogła stanowić łakomy kąsek.
Tytułem wyjaśnienia wymyślnej formy wisiora, napomknę tylko szybko, że Lorelei w momencie zagrożenia linczem przez rozwścieczonych krewnych niezliczonych denatów, zwróciła się do ojca o pomoc. W tym celu wrzuciła do wzburzonych wód Renu sznur pereł, dzięki czemu ojciec zabrał ją do siebie, czyli na dno. Dna głębokich rzek zwykle pokrywają jakieś wodorosty, jednak pewności nie mam, bo rzadko bywam:)
A rzeczna flora w moim mniemaniu wygląda jak na powyższej fotce. Może też być koralikową interpretacją omszonych zboczy góry Loreley, na której urzędowała mityczna seryjna zabójczyni nosząca to samo imię. Do wykonania tych patyczków, frędzli lub rafy jak ktoś woli, użyłam koralików Toho 11o w kolorach Metallic Iris Green Brown i Transparent Frosted Olivine oraz plastikowych, szklanych i hodowlanych pereł rzecznych.
Perły wspomagane fasetowanymi kryształkami pojawiają się w całej pracy w formie wijących się sznurów. Również nośnik to prosty naszyjnik (około 58 cm długości), wykonany z małych perełek, przeważnie plastikowych. Mam zamiar wydziergać jeszcze jeden naszyjnik, nieco mniej w klimacie "I love my daddy", a bardziej "I hate my lover", niestety wyszły mi koraliki w pożądanym kolorze:(
Aktualizacja z 23.04
Nowy sznur, bardziej mroczny, ale i stonowany to twisted tubular herringbone rope z toho 11o w kolorze Metallic Hematite oraz kuleczek 3 mm perełek w podobnej barwie.
Aktualizacja z 23.04
Nowy sznur, bardziej mroczny, ale i stonowany to twisted tubular herringbone rope z toho 11o w kolorze Metallic Hematite oraz kuleczek 3 mm perełek w podobnej barwie.
Ten piękny kamień o nietypowym kształcie, to bardzo gładka płytka (raczej nie plaster) agatu z kwarcem. Kamień leżał sobie smutno kilka miesięcy, bo raz, że niezwykle smętny kolor, dwa - posiadał skazę. Skazę ukryłam pod koralikowymi "wijcami", a mroczny oplot wydobył z kamienia głęboki kolor, który przywodzi na myśl zmąconą rzekę.
Szczególnie warta uwagi jest kwarcowa część tego kamienia, niestety zdjęcia wyjątkowo mi nie wyszły. Idealnie płaska tafla minerału w połączeniu ze światłem robi prawdziwe czary z wisiorem - tu też musicie uwierzyć mi na słowo.
Są w nim męty i odmęty, ciemność i strach, jednym słowem koszmar rzecznego żeglarza:)
Tył podszyłam ciemno oliwkową ekoskórką i dodałam element zaskoczenia w postaci kilku perełek i koralików, tak na wypadek gdyby wiatr zawiał i obrócił wisior.
Część "dyndajaca" ma około 9,5 cm wysokości wraz z frędzlami i zawieszką, czyli taki sobie.
Loop wykonałam tzw. square stitchem, który ze względu na jego uniwersalność serdecznie polecam!
Mnogość użytych koralików wprawiła w osłupienie nawet mnie samą, nie podam więc ich szczegółowych nazw, jednakże w przeważającej mierze są to różne odmiany Hematite, Olivine oraz Lt Beige.
Oto Lorelei, syrenia psychopatka znad rzeki Ren. Pracę zgłaszam na wyzwanie Kreatywnego Kufra.
Jeśli czas i pogoda pozwolą, zrobię kilka bardziej godnych zdjęć, z tych jestem wybitnie niezadowolona :( Wisior wygląda w rzeczywistości o niebo lepiej!
Gwoli ścisłości dodam, że praca jest moja i autorska oraz nie inspirowana niczyim projektem, zaś techniki wykorzystane do jej stworzenia są ogólnodostępne i wcześniej, wielokrotnie wykorzystywane w moim warsztacie twórczym. Forma, kolorystyka i użyte materiały, są w dużej mierze podyktowane wymogami wyzwania Kreatywnego Kufra.
Pozdrawiam wszystkich ciepło:)
Kocham Cię mężu :**