Ten wisior miał być niespodzianką dla pewnej miłej osoby, a że niespodzianki mają to do siebie, że powinny zaskakiwać, nie mogłam się zdradzić w żaden sposób. Żaden. Zatem wszelkie podpowiedzi, pytania naprowadzające i inne formy wywiadu nie wchodziły w grę. Wiedziałam tylko, że ma być sowa, ale jaka, z czego itp. pozostawało tajemnicą.
Akurat trafił mi się odpowiedni kaboszon (z pracowni Artlantydy), zdecydowałam więc, że wykorzystam go w wiadomym celu.
Ozdoba jest, jak na mnie, dość prosta. Fakt, błyszczy się tu i ówdzie, ale chciałam nadać jej odrobiny glamour :)
Wybrałam koraliki od Toho w kolorze Nickel, bo pasowały odcieniem do łańcuszka.
Pomyślałam, że do turkusowej ceramiki będzie pasował kolor granatowy, w poprzedniej pracy dobrze się sprawdził, choć użyłam go tylko odrobinę. Tu zaryzykowałam dodając go nieco więcej. Te małe kuleczki to barwiony jadeit, fasetowane szkiełka, hematyt i kilka perełek.
Dodałam mu fasetowaną kroplę z jadeitu.
Tył podszyłam naturalną skórą o wygniecionej fakturze i voila.
Wiem od pani Iwonki, że wisiorek bardzo jej się spodobał i chętnie go zakłada. Mam nadzieję, że posłuży jej na długo :)
Mam też nadzieję, że i wam przypadł do gustu.
***
Bardzo was przepraszam, że ostatnio rzadko zaglądam na wasze blogi i z opóźnieniem odpowiadam na komentarze, ale zwyczajnie nie mam czasu :( Ktoś go chyba kradnie, bo nie mam innego wytłumaczenia.
Pozdrawiam was ciepło i dziękuję, że do mnie wpadacie. Zapraszam was również na mój fanpage, gdzie czasami wrzucam zdjęcia prac z tzw. "w trakcie" :)