Unikam powtarzalności jak tylko mogę, szczerze mówiąc nie dałabym rady całe życie robić tego samego, nawet piekąc placek za każdym razem odrobinę modyfikuję recepturę, tak by pojawiły się w nim subtelne nuty nowości. Podobnie jest z tym wisiorkiem, wzór, czy jak kto woli - mapka, powtórzyła się już tu kilka razy i jeszcze nie raz wróci, ale za każdym razem zmieniam w nim ingrediencje, żeby uzyskać element zaskoczenia.
Bez wątpienia uwagę przyciąga chwost, któremu ostatmio nie potrafię się oprzeć, to niezwykle wdzięczna ozdoba. Zaś kaboszon określiłabym jako nieoczywisty, to znaczy wiadomo, to jest kaboszon i basta, ale miałam co do niego mieszane uczucia. Ten kawałek matowej ceramiki wydał mi się po prostu brzydki, wręcz doznałam zawodu, ale po oprawieniu go w koraliki zmienił się nie do poznania. Teraz jestem nim zachwycona. Kilka koralików i mamy coś zupełnie nieoczekiwanego.
Postawiłam na czerń i srebro, zestaw, który chyba sprawdzi się u każdego i do wszystkiego.
Nie bez powodu zależało mi na uniwersalności tej ozdoby, ale o tym na końcu posta. Czerń przełamałam szczyptą żółtego.
Wisior ma 13 cm wysokości (z chwostem i krawatką), a zawiesiłam go na długim, 83 centymetrowym podwójnym rzemieniu naturalnym. Długość pępkowa dobrze pasuje do takiego stylu z pogranicza boho.
Nośnik zakończyłam tulejkami z koralików i małym kryształkiem. Oczywiście można go sobie wymienić np. na łańcuszek.
Tył podszyłam czarną skórą naturalną.
Bardzo starałam się zrobić lepsze zdjęcia, ale musicie mi wybaczyć i użyć wyobraźni by zobaczyć jak ten wisiorek mógłby wyglądać np. na Was. Niespodziewanie, tak właśnie może się stać ;)
Wisiorek jest nagrodą w konkursie organizowanym przez Royal-Stone, a ja wsparłam go swoją pracą w ramach tegorocznych prezentacji sylwetek laureatów konkursu Kalendarz Royal-Stone 2015. Moją "historię" poznać możecie tu -->> KLIK lub klikając w obrazek.
I najważniejsze, szczegółów konkursu szukajcie na fanpejdżu Royal-Stone, wkrótce się pojawią.
Pozdrawiam ciepło!