Raczej nie byłam typem buntowniczej nastolatki, poza małym epizodem na początku liceum, który objawiał się tym, że konsekwentnie odmawiałam ubierania się w kolorowe ubrania, a już nie daj Boże, w kwiatowe desenie. Czerń i workowate fasony, no ewentualnie dżinsy. Pamiętam jak rodzicielka załamywała ręce, a babka rwała włosy z głowy, że nie ma we mnie za grosz kobiecości i najpewniej zostanę starą panną. Raz łaskawie zgodziłam się na długą, czarną spódnicę w delikatny biały print.
Dziś uwielbiam kolorowe ubrania, a im więcej kwiatków na nich, tym lepiej. Sama nie pamiętam momentu pierwszego zachwytu nad florą, ale szczególnie urzekają mnie róże, bo lubię też ich zapach i smak. Od lat poluję na lody różane, które jadłam tylko kilka razy w życiu, a najlepsze w Łodzi. Róża damasceńska rządzi w moich kosmetykach, chociaż wciąż szukam idealnych perfum z różaną nutą. Niedawno kupiłam sobie cukier różany i umilam nim herbatkę. To już chyba nałóg :)
Kiedy więc Royal Stone ogłosił w tegorocznej edycji konkursu kalendarz 2021 inspirację Filiżanka, a na zdjęciu do inspiracji cudne różyczki na porcelanie, to już wiedziałam.
Przy okazji tej broszki postanowiłam to, na co wcześniej nie miałam czasu, a mianowicie nauczyć się haftu tradycyjnego.
Kupiłam muliny, obejrzałam kilka godzin Youtuba i wyszyłam różyczki, które może nie są perfekcyjne, ale moje.
Kupiłam muliny, obejrzałam kilka godzin Youtuba i wyszyłam różyczki, które może nie są perfekcyjne, ale moje.
Koralikami nie da się wyszyć małych elementów tak, żeby widoczne były szczegóły, dlatego ta technika wydała mi się idealna. Jeszcze muszę ją podszkolić, ale bardzo mi się spodobała. Na pewno nie będę już haftować bezpośrednio na podkładzie, bo to straszna orka. Raczej wybiorę jakąś odpowiednia tkaninę, w którą łatwiej się wkłuwa igłę z muliną.
Poszalałam sobie jednak z cieniowaniem. Tu w roli głównej występują koraliki od Preciosy oraz przeróżne kryształki.
Nie obyło się bez wpadki, chociaż pewnie tylko ja bym ją zauważyła, ale jednak. Zszywając filiżankowe uszko nie zaciągnęłam dobrze nitki i wyszło krzywo, a zauważyłam to dopiero po wysłaniu zgłoszenia. Na szczęście dało się odpruć i poprawić, i teraz jest ok.
Tył podszyłam Ultrasuede w beżowym kolorze.
Na męskiej dłoni i nie żeby mój mąż miał jakieś wielkie szufle :)
Broszka ma w najszerszych miejscach 7,8 na 7,4 cm.
Dla orientacji w gabarytach z pszczołą.
Mam nadzieję, że moja konkursowa propozycja przypadła wam do gustu.
Jeśli macie ochotę, to można zagłosować na nią w albumie konkursowym KLIK
Pozdrawiam znad filiżanki!
Poszalałam sobie jednak z cieniowaniem. Tu w roli głównej występują koraliki od Preciosy oraz przeróżne kryształki.
Nie obyło się bez wpadki, chociaż pewnie tylko ja bym ją zauważyła, ale jednak. Zszywając filiżankowe uszko nie zaciągnęłam dobrze nitki i wyszło krzywo, a zauważyłam to dopiero po wysłaniu zgłoszenia. Na szczęście dało się odpruć i poprawić, i teraz jest ok.
Tył podszyłam Ultrasuede w beżowym kolorze.
Na męskiej dłoni i nie żeby mój mąż miał jakieś wielkie szufle :)
Broszka ma w najszerszych miejscach 7,8 na 7,4 cm.
Dla orientacji w gabarytach z pszczołą.
Mam nadzieję, że moja konkursowa propozycja przypadła wam do gustu.
Jeśli macie ochotę, to można zagłosować na nią w albumie konkursowym KLIK
Pozdrawiam znad filiżanki!
Cudowna!
OdpowiedzUsuńJestem herbaciarą i uwielbiam takie filiżanki. Zwłaszcza takie zabytkowe, porcelanowe. Więc to bardzo "mój" motyw. Kiedyś wyszyłam krzyżykami takie filiżanki i zrobiłam małe obrazki, ale teraz nie mam gdzie ich powiesić, bo i nigdzie nie pasują. ;-)
Z ubraniami i kosmetykami mam podobnie, jak Ty. Róża damasceńska w kosmetykach sprawia, że muszę je mieć. :-) I jak od dziecka nie cierpiałam kwiatuszków, różów i sukienek (do dziś chodzę głównie w spodniach), tak teraz, "na starość" polubiłam kwiatowe wzory i zaczęłam kupować ubrania z nimi. W tym sukienki :-)
Też mam słabość do porcelany, misek, dzbanków, filiżanek. Lubię sobie kupić co jakiś czas nową filiżankę, bo wtedy lepiej mi kawa smakuje.
UsuńCoraz częściej kupuje sukienki. Na starość się przekonuję.
Damasceńską uwielbiam, moja cera też.
Piękną broszkę wyszyłaś. Cieniowanie filiżanki wyszło Ci świetnie :)
OdpowiedzUsuńZa mną też od jakiegoś czasu chodzi haft, ale taki grubymi nićmi. Też oglądam filmiki i może za jakiś czas się skuszę.
Pozdrawiam serdecznie :)
Ja tylko do krzyżykowego nie potrafię się przekonać, może dlatego, że wymaga dyscypliny, a ja lubię dzikość w tworzeniu 😊
UsuńŚliczna broszka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ❤
UsuńPysznie to wygląda.
OdpowiedzUsuńJa też jakoś niepostrzeżenie polubiłam kwiatowe motywy, ale raczej takie rozrzucone na ciemnym tle. Na 100% kwiatów jeszcze nie przyszła u mnie pora :)
O tak, na ciemnym.tle kolory wyglądają przepięknie!
UsuńPrzepiękna broszka, cieniowanie perfekcyjne :) Haftowane różyczki wyszły ślicznie. Od razu przypomniałam sobie o zachomikowanej konfiturze z róży i jaka pyszna jest herbata z jej dodatkiem ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tej konfitury, u mnie by się nie uchowała długo.
UsuńDziękuję. Haft faktycznie jest.moim nowym hobby 😎 na które nie wiem skąd wezmę czas.
OdpowiedzUsuńAsiu, dopiero jak włączyłam kompa, mogę w pełni podziwiać Twoją broszkę i docenić kunszt jej wykonania. Jest prześliczna :) Uwielbiam róże, lubię dobrą herbatę, więc masz we mnie ogromną fankę swojej pracy :))
OdpowiedzUsuńWow, jakie cudo, mam dosłownie opad szczęki :) Podziwiam za nauczenie się haftu tradycyjnego, jak dla mnie wygląda perfekcyjnie i żadnych niedoskonałości nie widzę :)
OdpowiedzUsuńBrzmi jak historia mojego życia ;) Całe liceum chodziłam w czerni, w glanach i flanelowych koszulach i dopiero po pierwszym kierunku studiów gust mi się zaczął zmieniać i wydoroślałam, chociaż znów mi się lekko odchyla w stronę, nazwijmy to, ostrzejszej biżuterii i czerni ;) Ale uwielbiam kwiatowe apaszki i szaliki, już mi się nie mieszczą w szufladzie!
OdpowiedzUsuńFiliżanka jest przecudna i szczęka mi opadła, tylko jeszcze niżej niż zwykle przy Twoich pracach. Róże są idealne i nie ma co szukać niedoskonałości - po prosu, za jaką technikę się nie weźmiesz, to zmieniasz w złoto ;)
Gratuluję podium!
Od razu poznałam, że Twoja - nawet, jeśli technika była nieco inna. Ale sama filiżanka od razu zdradziła, czyje to dzieło. :) Cudności!
OdpowiedzUsuńA różyczki wyszły bosko. Jestem bardzo ciekawa co stworzysz tym haftem w następnej kolejności... :)
Ta praca na pewno zaskoczyła, wprowadzeniem haftu tradycyjnego oczywiście, a całość jak zwykle, czyli perfekcyjnie.O hafcie tradycyjnym wiem niewiele, a sama nie raz chciałam coś pohaftować, ale za każdym razem stwierdzałam: a gdzie tam! i tak mi nic nie wyjdzie. A patrzac na Twoje róże człowiek az chce spróbować. Kiedyś próbowałam krzyżykowego, ale wydał mi się jakis taki monotonny i porzuciłam. Może się podejmę tradycyjnego, może będzie fajnie ;)
OdpowiedzUsuńJest co podziwiać, świetnie wyszły Ci te kwiaty, no i cieniowanie na filiżance, pierwsza klasa :)
OdpowiedzUsuńpiękna jest :)
OdpowiedzUsuńSuper wpis, fajnie się czyta. Czekam na kolejne, muszę częściej odwiedzać twój blog bo każdy wpis to super inspiracja.
OdpowiedzUsuń