sobota, 2 września 2023

Bee 2, pszczółkowa broszka na bis.

 Cytując klasyka - gdyby mi się chciało, tak jak mi się nie chce... Cóż, to chyba najuczciwsze podsumowanie rocznej przerwy w blogowaniu. Świat zwolnił, a ja wraz z nim i nie powiem, by mi to jakoś bardzo przeszkadzało. Może to kwestia dorośnięcia do czegoś lub dojrzałości jako takiej by pewne rzeczy odpuszczać, pozwolić im przeminąć albo tylko odpocząć, bo przecież świat od tego się nie zawali. Brak stresu to ogromny benefit tej sytuacji, a zaczęło się od odstawienia Internetu na rzecz prostszego życia, tu i teraz - bez elektroniki, niebieskiego światła, dram i nerwów i okazuje się, że można!

Można robić co się chce i porzucić to, co staje się przymusem, można żyć wolniej bez poczucia winy, że gdzieś nas nie ma i wyleczyć się z FOMO, można być YOLO bez social mediów. Nawet bez koralików można. Ciężkie to życie, ale się da ;) No dobra, wcale nie takie ciężkie. Koralików nie pozbyłam się, są i czekają, wyparły je włóczki, bo to one dają mi ostatnio więcej radości, więc gdy stanęłam przed wyzwaniem zrobienia broszki po taaaakiej przerwie, to odrobinę się przestraszyłam. 


Mam jeszcze sporo zaległych prac, które będą musiały poczekać, ale pszczoła czekać nie mogła. To był jej sezon i życiowa okazja, musiałam ją uszyć i już. 


 Lubię obdarowywać innych swoimi pracami - biżuterią, ozdobami, zabawkami itp. (jeśli oczywiście lubią takie klimaty) aż tu przypadkiem okazało się że mam w otoczeniu fankę bluefairowych biżutów, która nie ma nic mojego, a pszczółka wzbudza w niej pozytywne emocje. 


Kompletnie nie pojmuję swojego zaślepienia, że chociaż widujemy się rzadko, to znamy się kilkanaście lat, a ja nigdy nie zatrybiłam, że broszkowy upominek byłby strzałem w dziesiątkę.


Miałam mniej niż tydzień do spotkania, więc kurzyło mi się spod igły, a szycie było nieco stresujące, zwłaszcza po sporej przerwie, ale udało się. Pszczółkę numer dwa zrobiłam nieco inaczej niż jej pierwowzór, ale według tego samego szablonu.



Tył podszyłam Ultrasuede w kolorze intensywnego różu, przez niektórych ochrzczonego jak Valentino pink, ale ja wolę określenie biskupi róż ewentualnie amarantowy. Dajcie znać jakie określenie Wam bardziej pasuje. 


Broszka jest miziasta i bardzo wyrazista, co dla miłośników jest tylko zaletą. A kto lepiej zrozumie fankę broszek od drugiej fanki broszek :)



Mam nadzieję, że w najbliższym czasie zrobię jeszcze jakąś koralikową ozdobę, skoro koraliki już odkurzyłam ;)


Tymczasem zapraszam na mój Instagram, gdzie w strories częściej pokazuję co się u mnie dzieje.
Napiszcie jak Wam się podoba broszka i czy zauważyliście różnice między pszczółkami.

Pozdrawiam!

4 komentarze:

  1. Broszka piękna i oczywiście widać, że jest bardziej przestrzenna od poprzedniej. A i reszta Twoich prac tu przypomnianych jest śliczna :)
    Ja także już sporo czasu nie koralikuję, ale wzrok niestety coraz mniej mi na to pozwala.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję pogarszającego się wzroku, sama się z tym borykam i jest to jeden z powodów rzadkiego koralikowania. Nadzieja w dobrych okularach ;)
      Pozdrawiam Cię i dziękuję za miły komentarz!

      Usuń
  2. Ale cudna ta pszczółka! Pozdrawiam MistrzSlow

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zawsze wspaniała, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Witam Cię :) Dziękuję serdecznie za pozostawienie komentarza:) każdy jest dla mnie ważny. W sprawie innej niż temat posta skontaktuj się ze mną mailowo bluefairy.art@gmail.com Reklamy wrzucam do spamu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...